Według ukraińskich śledczych w organizacji handlu węglem z Donbasu od listopada 2015 r. pomagali celnicy z Charkowa. Śledztwo w tej sprawie wszczęto już w kwietniu tego roku.
Ukraiński sąd zezwolił charkowskiej prokuraturze na dostęp do kont bankowych i kontraktów państwowej firmy Centrenerho, która miała bez zgody władz sprowadzać nad Dniepr węgiel wydobywany w samozwańczych republikach Zagłębia Donieckiego. Zdaniem śledczych w organizacji handlu węglem z Donbasu, który według podrobionych dokumentów miał pochodzić z Rosji i Republiki Południowej Afryki, od listopada 2015 r. pomagali celnicy z Charkowa.
Jak podała „Ukrajinśka prawda”, śledztwo w tej sprawie wszczęto jeszcze w kwietniu tego roku. Celnicy są podejrzewani o nadużycie władzy lub stanowiska służbowego. Jak pisze kijowski portal, mechanizm działał dzięki współpracy funkcjonariuszy służby celnej i pracowników państwowych firm energetycznych z Rosjanami, w tym państwową kolejową firmą przewozową RŻD Łogistika. Według dokumentów, które zdobył DGP, to właśnie ta ostatnia firma jest największym kolejowym przewoźnikiem antracytu z okupowanych części Donbasu do granicy polsko-białoruskiej.
Jak mówił DGP minister energetyki Ukrainy Ihor Nasałyk, Kijów ma zamiar zrezygnować z kupowania surowca z Rosji, co ma także udaremnić opisywany przez nas schemat, zgodnie z którym na Zachód trafia donbaski węgiel na rosyjskich papierach. – Przerabiamy instalacje cieplne z antracytu na gaz. Dotychczas zużywaliśmy jakieś 10 mln ton antracytu rocznie, w tym będzie to 7 mln ton, w przyszłym – 4 mln, a od 2019 r. planujemy w ogóle wstrzymać zakupy tego surowca. Tegoroczne 7 mln kupujemy z RPA, zaczynamy współpracę z USA, rozmawiamy z Indonezją. Przepłacamy, to fakt, bo ten antracyt jest droższy. Ale to cena niezależności – przekonywał Nasałyk.
Według polityka przemyt z okupowanej części Zagłębia Donieckiego został już całkowicie wstrzymany. Charkowskie śledztwo to jednak niejedyna tego typu sprawa, którą badają ukraińska prokuratura i policja. Na łamach DGP opisywaliśmy już Andrija Bohdanowa, który na czele firmy Uglesort do początku tego roku, kiedy Kijów wprowadził całkowity zakaz handlu z samozwańczymi republikami Donbasu, sprowadzał węgiel przez Ukrainę do Polski. Ukraińska policja, która prowadzi śledztwo w tej sprawie od 2015 r., podejrzewała Bohdanowa i jego syna Pawła, prowadzących biznes w oparciu o kilka przedsiębiorstw, o finansowanie terroryzmu.
Według policyjnych dokumentów, do których dotarliśmy, Bohdanow „skupował nielegalnie wydobyty węgiel na tymczasowo okupowanym terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego, po czym koleją przewoził na terytorium Ukrainy, by go tam sprzedać. Część dochodu wypłacał w charakterze podatków organizacji terrorystycznej, tak zwanej Donieckiej Republice Ludowej, co jest finansowaniem terroryzmu” – czytamy.
Zapytaliśmy policję, na jakim etapie znajduje się śledztwo i kiedy akt oskarżenia trafi do sądu. Jej przedstawiciel Artem Mikisz odpowiedział, że w związku ze zniesieniem wiz do Unii Europejskiej Ukraina została zobowiązana do przekazania wszystkich spraw z artykułu o finansowaniu terroryzmu Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy. – W tym momencie takich spraw policja nie może już prowadzić – tłumaczy Mikisz.
Do SBU powinna więc też trafić sprawa Bohdanowa. Kontrwywiad nie odpowiedział nam jednak na pytanie o losy ewentualnego aktu oskarżenia w tej sprawie.