Kilkuset członków Solidarności pikietowało w piątek przed siedzibą PGE. W spółce zaskoczenie , bo działaczy dwukrotnie zapraszano na rozmowy.
Korki w okolicach placu Trzech Krzyży, tabliczki z klepsydrą symbolizujące kres dialogu, gwizdki. Tak wyglądał piątek w centrum stolicy. I choć ratuszowi zgłoszono wielką, bo 5-tys. demonstrację, zjawiło się na niej mniej niż tysiąc osób. Tym razem nie chodzi o podwyżki. – Brak dialogu i dyskryminacja Solidarności to problem wielu spółek PGE, w tym centrali, choć nie podważamy, że w wielu podpisano już porozumienia – mówi nam Wojciech Ilnicki z „S” Kopalni Węgla Brunatnego Turów.
– Dialog jest prowadzony, a o jego braku mówią członkowie jednej ze 128 organizacji związkowych działających w podmiotach grupy, czyli Solidarności z Turowa. W tym roku w grupie zakończono kilkadziesiąt sporów zbiorowych, w tym w dwóch kluczowych spółkach obsługujących ponad 5 mln odbiorców energii, czyli PGE Obrót i PGE Dystrybucja – kontruje rzecznik PGE Maciej Szczepaniuk. – Z kolei w spółce PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, czyli tam, gdzie zdaniem Solidarności z Turowa dialog nie jest prowadzony, w czasie kadencji obecnego prezesa odbyło się ponad 600 spotkań i podpisano 250 porozumień społecznych – dodaje.
Związkowcy twierdzą, że to nieprawda, a o braku dialogu mówi nie tylko Turów. – Organizatorem pikiety jest sekretariat górnictwa i energetyki Solidarności i nie jest to pikieta ogólnopolska. Ale mamy wsparcie górników ze Śląska. A z PGE poza Turowem są ludzie z Bełchatowa, Opola i Dolnej Odry też. Jeśli nie będzie porozumienia, to 19 października już jako Komisja Krajowa Solidarności zorganizujemy protest ogólnopolski. Wtedy należy się spodziewać w Warszawie wszystkich grup zawodowych – mówi nam Franciszek Kopeć, przewodniczący zarządu regionu jeleniogórskiego Solidarności.
Szczepaniuk za brak dialogu obwinia związkowców. – W ostatnich dniach, chcąc uniknąć utrudnień związanych z pikietą, po raz kolejny zaprosiliśmy przedstawicieli związków na spotkanie. Nie na ulicę, lecz do stołu. Nie doszło do niego – mówi nam rzecznik PGE. Związkowcy złożyli petycję w PGE i Ministerstwie Energii, w której domagają się zaprzestania dyskryminowania członków związku i zaprzestania uprzywilejowania innych związków oraz wyciągnięcia konsekwencji wobec osób prowadzących działalność antyzwiązkową.
– Młodzi ludzie mówią nam, że nie mogą się zapisać do Solidarności, bo nie będą mieli przedłużanych umów. Jak ktoś ma awansować, to się wypisuje ze związku, bo awansu nie będzie. Poza tym mamy dowody na próbę przejęcia naszego związku w Elektrowni Turów poprzez próbę wstawienia do władz Solidarności osób związanych z pracodawcą – utrzymuje Ilnicki. Szczepaniuk zapewnia, że to bezpodstawny zarzut. – Przecież zgodnie z prawem pracodawca nie wie nawet, czy i do jakiego związku należy konkretny pracownik – mówi rzecznik. Związkowcy przekonują jednak, że pracodawca bez problemu może mieć dostęp do takich informacji.
Zdaniem przedstawicieli koncernu w sporze chodzi o personalne uderzenie w prezesa PGE GiEK Sławomira Zawadę, z którym Ilnicki według przedstawicieli spółki jest skonfliktowany. – To nie jest kwestia osobistych animozji. Świadkiem tego, co się u nas dzieje, był przewodniczący Solidarności Piotr Duda, który widział, jak wyprowadzano ludzi z zebrania wyborczego w kopalni Turów – mówi Ilnicki. Z Piotrem Dudą nie udało się nam skontaktować.
– Kiedy szef Solidarności mówił w obecności premiera, że PGE nie jest nastawiona na dialog, byliśmy bardzo zdziwieni. Może przewodniczący Duda nie zna prawdziwego obrazu sytuacji? To dlatego ponowimy prośbę o spotkanie z kierownictwem krajowej Solidarności, żeby móc przedstawić, jak jest w rzeczywistości – zapowiedział Szczepaniuk w rozmowie z DGP.