Coraz ważniejsza staje się technologia. Ta jednak wymaga know-how i zaplecza finansowego. Skutek? Nastąpi konsolidacyjne przyśpieszenie
– Szacujemy, że przez ozusowanie umów-zleceń i wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej z branży odpłynęło ok. 50–60 tys. pracowników. Dziś zatrudnionych jest w niej 200–250 tys. osób – wylicza Jacek Pogonowski, prezes Konsalnet Holding, firmy ze ścisłej czołówki polskiego rynku usług ochrony. Zastrzega, że to szacunki firmy, a nie branżowe.
Zdaniem Beniamina Krasickiego, szefa konkurującego z Konsalnetem City Security, odejścia były, ale krótko po wprowadzeniu nowych regulacji. Potem branża „zassała” pracowników ponownie.
– Ocenialiśmy, że odejdzie ok. 5 proc. pracowników. Te założenia okazały się błędne, bo sytuacja na rynku spowodowała, że ludzie po jakimś czasie znowu zostali zatrudnieni, tylko pracują np. na innych obiektach – twierdzi Krasicki.
Obaj prezesi zgadzają się w jednym: w ochronie skończyły się czasy taniej pracy. Żeby utrzymać konkurencyjność, firmy muszą inwestować w technologie: nowoczesną telewizję przemysłową, oferującą zdalny monitoring wizyjny i kontrolę dostępu.
– Ograniczanie ochrony fizycznej na rzecz elektronicznej to trend światowy. To, że praca była tania, powodowało, że u nas proces ten był bardzo wolny. W momencie gdy jej koszty wzrosły nawet o połowę, zleceniodawcy wolą zmniejszyć liczbę posterunków na rzecz nowych technik monitorowania – mówi Krasicki.
– Pracowników może być mniej, ale będą „uzbrojeni” w nowoczesne narzędzia, a co za tym idzie muszą posiadać nowe kompetencje. Jakość ochrony się poprawi – dodaje Pogonowski.
Przed wprowadzeniem regulacji godzina pracy ochroniarza mogła kosztować zaledwie 6–7 zł. – To tak mało, że pomimo spadających cen sprzętu i oprogramowania trudno było sobie wyobrazić zmniejszenie liczby ochroniarzy i zastąpienie ich techniką. Elektronika była za droga w stosunku do roboczogodziny. Obecnie ten trend się odwraca, a wraz z dalszym spadkiem bezrobocia będzie się nasilał – mówi prezes Pogonowski.
Jego zdaniem postępujący wzrost kosztów pracy i związana z tym coraz większa potrzeba inwestycji w rozwiązania techniczne – do czego są potrzebne know-how i zaplecze finansowe – przyspieszą konsolidację na rynku wokół grupy dużych i średnich firm. – Małe firmy będą stopniowo traciły swoje przewagi konkurencyjne i albo zostaną przejęte przez inne, albo wypadną z rynku – ocenia prezes Konsalnetu.
Szef City Security dodaje, że branża wkracza w nowy etap. – Zawód się profesjonalizuje, zarobki rosną, ochroniarz dostaje tyle, ile wykwalifikowany robotnik, czyli 2500–3000 zł netto. Zleceniodawcy wolą zatrudniać mniej ochroniarzy, ale lepiej wykwalifikowanych. Kurczy się liczba firm, a przynajmniej liderzy zaczynają obsługiwać większą część rynku. Po tych wszystkich zmianach nastąpi przyspieszenie konsolidacyjne – uważa Krasicki.
Finał? Na rynku zostanie kilka dużych podmiotów, a ze względu na efekt skali zmniejszy się też liczba pracowników. Według Jacka Pogonowskiego proces ten mogłaby przyspieszyć dalsza reforma rynku pracy, np. pełne ozusowanie umów-zleceń (dziś składki płaci się tylko od wartości minimalnej pensji). ⒸⓅ