Ewentualne rekompensaty dla Polski za straty związane z ukończeniem Nord Stream 2 mogą dotyczyć współpracy z Amerykanami w zakresie importu gazu LNG lub energetyki jądrowej.

Amerykańsko-niemieckie porozumienie w sprawie ukończenia Nord Stream 2 wstrząsnęło regionem Europy Środkowo-Wschodniej. Choć ekonomicznie najmocniej może ono dotknąć Ukrainy, to Warszawa była w Unii twarzą walki z tą inwestycją. Polska może także stracić na dokończeniu drugiego, już bezpośredniego rurociągu z Rosji do Niemiec, bo również przez nasze terytorium (nie tylko ukraińskie) biegnie gazociąg tranzytowy. W normalnych warunkach transportuje on ok. 30 mld m sześc. gazu do naszego zachodniego sąsiada. Na tranzycie Polska nie zarabia tyle, co Ukraina (średnio 1,5 mld dol. rocznie), ale ile by nie zarabiała, wpływy te mogą spaść, gdy ruszy Nord Stream 2. O ile? Okaże się, gdy Niemcy dopuszczą gazociąg do użytkowania – wtedy dojdzie do kolejnego testu przestrzegania europejskich zasad, według których Gazprom nie powinien dostać całej przepustowości rury, czyli 55 mld m sześc. gazu rocznie.
Najbardziej poszkodowana inwestycją Ukraina na mocy porozumienia ma dostać od Niemiec 175 mln dol. na fundusz zielonej transformacji, czyli głównie na OZE. Berlin zapowiada, że wraz z Waszyngtonem „zmobilizuje” inwestycje na rzecz Kijowa o wartości w sumie 1 mld dol. Na otarcie łez cały region ma w ramach inicjatywy Trójmorza dostać unijne wsparcie na przedsięwzięcia energetyczne (1,77 mld dol.). A co dostanie Polska?
Źródło zbliżone do Amerykanów powiedziało DGP, że prawdopodobnie „Polska może liczyć na rekompensatę w kontekście energetycznym”. Dopytywane o szczegóły przyznało, że może ona dotyczyć współpracy z Amerykanami w zakresie importu gazu LNG lub energetyki jądrowej. Warszawa chce wybudować pierwszą elektrownię jądrową w 2033 r.
Proces przygotowania, finansowania i budowy energetyki jądrowej jest żmudny, czaso- i kapitałochłonny. Na bazie umowy międzyrządowej, podpisanej jeszcze z administracją Donalda Trumpa przed wyborami w USA, Amerykanie zobowiązali się w II połowie 2022 r. przygotować ofertę dla Polski zawierającą wszystkie te komponenty plus pomoc w eksploatacji. Tutaj może zatem tkwić potencjał dla ewentualnej rekompensaty. Niewykluczone, że w grę mogłaby wchodzić również rekompensata o charakterze dyplomatycznym polegająca na złamaniu oporu Niemiec wobec budowy nowych reaktorów jądrowych w naszym regionie. W czwartek kanclerz Angela Merkel powtórzyła, że w długiej perspektywie to nie jest zrównoważona technologia. Nie byłaby to dobra wiadomość dla Francuzów, którzy także chcą złożyć Polsce ofertę i widzą potencjał w atomowym sojuszu z Warszawą na forum UE. Do spotkania prezydentów Andrzeja Dudy i Emmanuela Macrona może dojść podczas ceremonii otwarcia igrzysk w Tokio.
Z wysłannikiem Departamentu Stanu Derekiem Cholletem, który przyjechał do Polski w związku z porozumieniem amerykańsko-niemieckim, rozmawiał w Warszawie m.in. pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. Tematami był Nord Stream 2 i atom. – Nie było mowy o żadnych rekompensatach w stosunku do Polski i nie sądzę, żeby należało rozmawiać na ten temat, bo nie ma takiej ceny, za którą Polska mogłaby zaakceptować tę inwestycję – powiedział Naimski DGP.
W środę wieczorem do kwestii rychłego ukończenia NS 2 odniosły się we wspólnym oświadczeniu polskie i ukraińskie MSZ. Przypomniano, że decyzję o budowie gazociągu omijającego Ukrainę podjęto w 2015 r., kilka miesięcy po rosyjskiej inwazji i nielegalnej aneksji Krymu. „Każda wiarygodna próba wyrównania deficytu bezpieczeństwa musi być oparta o konstatację negatywnych konsekwencji tej decyzji w trzech wymiarach: politycznym, militarnym i energetycznym” – napisano. „Wzywamy USA i Niemcy do podjęcia kroków w celu znalezienia adekwatnej odpowiedzi na rodzący się kryzys bezpieczeństwa w naszym regionie, którego jedynym beneficjentem jest Rosja” – głosił komunikat.