Oceniamy zmotoryzowanych rodaków jako nieodpowiedzialnych i niebezpiecznych. W porównaniu z innymi nacjami też nie wypadamy dobrze.
Dziennik Gazeta Prawna
Spośród 11 państw uczestniczących w badaniu „Europejczycy oraz odpowiedzialność za kierownicą” to właśnie my wypadamy jako najbardziej nieodpowiedzialni za kółkiem z aż 62 proc. wskazań. Równie surowej samooceny dokonali Słowacy (61 proc.) i Grecy (59 proc.). Najlepiej wypadli Niemcy z 34 proc. Internetową ankietę wypełniło ponad 11 tys. osób, po około tysiąca respondentów z każdego kraju.
Z badania wynika, że należymy też do jednych z najbardziej agresywnych nacji za kółkiem. Z 36 proc. wskazań wypadliśmy tak jak Brytyjczycy, ustępując tym razem Niemcom i Słowakom, którzy ex aequo zajęli niechlubne pierwsze miejsce. 41 proc. badanych Polaków określiło współużytkowników dróg jako niebezpiecznych. W tej konkurencji nie znaleźliśmy się na podium, bo okazuje się, że niższą samoocenę mają Grecy (42 proc. wskazań), Francuzi (44 proc.) i Włosi (45 proc.). Aż dziw, w kontekście przytoczonych wyników, że tylko 22 proc. badanych uznało, że polscy kierowcy są zestresowani. W Szwecji „pod napięciem” jeździ aż 60 proc. kierowców.
Jak ocenia dr hab. Adam Tarnowski z UW i Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, najbardziej zaskakują dane dotyczące agresji w sytuacjach drogowych. – Polscy kierowcy najczęściej, w porównaniu z innymi, decydują się wysiąść z samochodu, aby „omówić” sprawę z innym prowadzącym pojazd – mówi ekspert. Gotowych jest to zrobić 29 proc. badanych, co daje nam prymat wśród Europejczyków. Inne formy agresji obecne są na polskich drogach rzadziej niż w Europie. Przykładowo najczęściej to Grecy wskazują na skłonność do obrażania innych kierowców, a Hiszpanie dostrzegają problem nadmiernego używania klaksonów.
Mimo to zdaniem prof. Tarnowskiego i tak wyniki są dla Polaków niepokojące. – Samochód dla wielu ludzi jest przestrzenią prywatną, jakby przedłużeniem miru domowego. Równocześnie zapewnia, przynajmniej pozorną, anonimowość i prywatność. Stąd bezpośrednia konfrontacja z drugim kierowcą bardzo mocno narusza naszą osobistą przestrzeń i zwiększa prawdopodobieństwo agresywnych reakcji w odpowiedzi – wskazuje.
Kierowców zapytano też, jakie zachowania są skłonni wdrożyć, by przyczynić się do obniżenia liczby ofiar na drogach. Niemal wszyscy (średnio 93 proc., w Polsce 91 proc.) zadeklarowali, że nigdy nie usiądą za kółkiem pod wpływem alkoholu. Z kolei 84 proc. obiecało nigdy nie telefonować podczas jazdy. Polacy okazali się najmniej skłonni do takiego wyrzeczenia – zadeklarowało je tylko 75 proc. ankietowanych. Nie bardzo też kwapimy się do tego, by przestrzegać ograniczeń prędkości. W Polsce padło też najmniej, bo zaledwie 70 proc., pozytywnych odpowiedzi przy średniej europejskiej na poziomie 77 proc., by nie prowadzić dłużej niż 2 godz. bez przerwy (62 proc. przy średniej 71 proc.).
– Naszych zmotoryzowanych cechują brawura i nadmierne przekonanie o własnych umiejętnościach. Mają skłonność do przekraczania dozwolonej prędkości i nieprzestrzegania pierwszeństwa – mówi Mariusz Wichtowski, prezes zarządu Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. Odnosząc się do międzynarodowego badania, zwraca uwagę, że nawet wyjeżdżając z kraju, nie pozbywamy się złych nawyków, nie zważając na surowsze kary. – Kierujący pojazdami na polskich numerach rejestracyjnych powodują na zagranicznych drogach coraz więcej zdarzeń. W 2017 r. byli sprawcami 65,2 tys. kolizji i wypadków, z czego ponad połowy w Niemczech. To o 3 tys. szkód więcej niż rok wcześniej. Tradycyjnie najwięcej incydentów z ich winy miało miejsce na drogach Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch – podaje prezes. Dla porównania jeszcze w 2010 r. kierujący polskimi pojazdami doprowadzili tylko do 34,6 tys. zdarzeń na zagranicznych drogach. Tendencja, niestety, od lat jest wzrastająca. Średnia wartość szkody zagranicznej wyniosła w 2017 r. 18,1 tys. zł i była o 11 proc. wyższa niż rok wcześniej.
Nawet wyjeżdżając z kraju, nie pozbywamy się złych nawyków