Wiadomość o zakazaniu należącego do chińskiego ByteDance TikToka z powodu nienależytego zabezpieczania danych wpłynęła bardzo korzystnie na amerykańskie big techy. W miniony piątek akcje Facebooka osiągnęły najwyższą w historii (od debiutu w 2012 r.) cenę 268 dol. za sztukę. Urosły po tym, gdy Facebook uruchomił usługę Reels – bliźniaczo podobną do TikToka – na należącym do koncernu Instagramie. – FB podobnie działał już wcześniej, gdy poprzez rozbudowywanie funkcjonalności z sukcesami zmniejszał liczbę użytkowników Vine’a czy Snapchata – mówi Bartosz Pawłowski.
Z kolei Microsoft deklarujący gotowość do kupienia TikToka i tym samym odblokowania jego aktywności na amerykańskim rynku w zeszłym tygodniu odnotował wzrost cen akcji o 3,6 proc. Według informacji „New York Timesa” transakcja jest już na ostatniej prostej i ma kosztować ok. 100 mld dol. – wciąż jednak ważą się jej losy. Co do jej zasadności wątpliwości wyraził były szef koncernu Bill Gates, który stwierdził, że długofalowo firma może ponieść straty z powodu zakupu aplikacji.
– Niezależnie od zagrożeń, jakie faktycznie może nieść TikTok, działania amerykańskiej administracji są zbieżne z interesami najsilniejszych amerykańskich koncernów. Jedną ręką władze w Waszyngtonie karcą big techy za zbyt dużą ekspansywność, naginanie prawa i problemy z polityką prywatności, z drugiej sprzyjają ich interesom, utrudniając działanie zagranicznej konkurencji. Tak było w przypadku Huaweia, a teraz TikToka czy WeChata – ocenia Bartosz Pawłowski.