W projekcie budżetu na przyszły rok trzeba jeszcze poszukać pieniędzy na 500+ dla emerytów i na pracownicze plany kapitałowe.
Prawie 400 mld zł wydatków zaplanowane na 2018 r. / Dziennik Gazeta Prawna



Finiszują prace nad projektem ustawy budżetowej na 2018 r. Do 22 września partnerzy społeczni mają wypracować swoje opinie na jego temat. Ostateczna akceptacja projektu przez rząd zaplanowana jest na koniec tego miesiąca, później trafi on pod obrady parlamentu.
W drafcie budżetu zaplanowano, że przyszłoroczny deficyt nie może być wyższy niż 41,5 mld zł. Dochody mają wynieść 355,7 mld zł, a wydatki 397,2 mld zł. Jednak nawet 5–6 mld zł resort finansów miałby „ukryć” na poczet nieprzewidzianych wydatków. Taką informację przekazują sobie niektórzy członkowie Rady Dialogu Społecznego. Kwota ma by być zabezpieczeniem na wypadek finansowania projektów, o których ostatnio głośno w kręgach rządowych, ale które jeszcze formalnie nie ujrzały światła dziennego.
Czy to możliwe? Według naszych rozmówców z MF w zasadzie nie byłoby problemu, by taką sumę rzeczywiście znaleźć. Choćby powiększając deficyt. Wiele wskazuje na to, że będzie on na bezpiecznym poziomie, poniżej dopuszczalnych 3 proc. PKB. Ale proste rezerwy są też w niektórych częściach budżetu. Choćby w finansach Funduszu Pracy, który – według planu – ma mieć 3,7 mld zł nadwyżki. Albo w pozycji „rezerwy celowe”, która – według projektu – w sumie ma wynosić ponad 25 mld zł.
Dochody dyskrecjonalne
– Znalezienie pieniędzy w ten sposób rzeczywiście jest realne, ale jest inny problem. Mamy limit określony regułą wydatkową. I jest on bardzo napięty. Trudno oczekiwać, że zmieszczą się w nim dodatkowe wydatki, skoro w trakcie prac nad budżetem wiele z nich trzeba było ciąć – mówi nam źródło rządowe.
Żeby więc sfinansować ekstra plany, trzeba z innych pozycji zrezygnować lub znaleźć dodatkowe tzw. dochody dyskrecjonalne. To jednorazowe skutki zmian systemowych. Ale i w tym przypadku jest problem, ponieważ MF już wyliczyło takie dochody na niemałą kwotę sięgającą 12,5 mld zł. Pochodzi ona głównie z lepszej ściągalności VAT. Na dodatek efekt netto działań dyskrecjonalnych dla limitu wydatków jest mniejszy o ok. 1 mld zł ze względu na wycofanie się przez rząd z podatku handlowego.
Kosztowni seniorzy
Jeśli rządowi uda się wysupłać ekstra pieniądze, to już z grubsza wiadomo, na co pójdą. Priorytetem jest nowy dodatek dla seniorów. Potocznie nazywany „500+ dla emerytów” projekt ma kosztować od 2,5 do nawet 5 mld zł. Dokładnych wyliczeń nie ma, bo – jak tłumaczyła niedawno w wywiadzie dla DGP minister pracy Elżbieta Rafalska – nie zapadła jeszcze decyzja, jaki wariant wypłaty świadczenia wybrać. MF nie wpisało go do projektu budżetu. Decyzja o tym, czy i kiedy świadczenie zostanie wypłacone, powinna zapaść po ocenie realizacji budżetu przez kilka miesięcy 2018 r.
W resorcie rodziny i pracy liczą na to, że nie wszyscy uprawnieni zdecydują się na skorzystanie z obniżonego wieku emerytalnego, co powinno dać oszczędności w publicznej kasie, które można będzie przeznaczyć na świadczenia dla seniorów.
Plany kapitałowe
Także Mateusz Morawiecki potrzebuje pieniędzy na jeden ze swoich sztandarowych projektów – pracownicze plany kapitałowe. PPK mają wejść w życie razem ze zmianami w OFE. Robocza data to 1 lipca 2018 r. Jeśli uda się jej dotrzymać, to trzeba będzie w kasie państwa znaleźć pieniądze na dopłaty do opłaty powitalnej oraz opłaty rocznej w PPK, które ma sfinansować budżet. Pierwsza zachęta kosztuje ok. 3 mld zł, a druga – 1,5 mld zł. Szacunki te dotyczą wariantu, w którym wszyscy pracujący zdecydują się dodatkowo oszczędzać na emeryturę w PPK. Realne kwoty będą więc zapewne niższe. Dofinansowania planów kapitałowych również nie uwzględniono w planie wydatków budżetowych na 2018 r.
Co z budżetówką?
Podobnie jak wzrostu wynagrodzeń w budżetówce. Związkowcy zaś tradycyjnie będą się go domagali.
– Krytycznie patrzymy na brak zapisów w projekcie o podwyżkach w państwowej sferze budżetowej. Takie ruchy są niezbędne, retorykę o konieczności mrożenia wynagrodzeń słyszymy od 2008 r. W zeszłym roku zwiększono fundusz płac o 1,5 mld zł, ale zrobiono to bez zwiększania wskaźnika wynagrodzeń, czyli powszechnego mechanizmu podwyżek. To ominięcie ustawy – mówi Henryk Nakonieczny z Solidarności. W 2018 r. na dodatkowe pieniądze mogą liczyć tylko nauczyciele, strażacy, żołnierze, policjanci oraz pielęgniarki i ratownicy medyczni.