W pierwszych dniach stanu zagrożenia epidemicznego sprzedaż w drobnym detalu wzrosła nawet o 70 proc. Wbrew pozorom nie rządził makaron ani papier toaletowy - pisze poniedziałkowy "Puls Biznesu".

Gazeta zwraca uwagę, że "reakcja Polaków na konferencję premiera z 11 marca, podczas której ogłoszono zamknięcie szkół, była natychmiastowa". "Wszyscy tłumnie ruszyli do sklepów i w obliczu niepewności zaczęli robić zapasy. Już po godzinie sprzedaż papieru toaletowego osiągnęła poziom całodniowy, a do zamknięcia - prawie 600 proc. dziennej sprzedaży" - czytamy.

W artykule przytoczono dane z systemu M/platform, platformy usługowej grupy Comp dla małego detalu, z których wynika, że "przez cztery pierwsze dni od wprowadzenia środków zapobiegawczych i stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce najmniejsze sklepy spożywcze (4634 reprezentatywne - wybrane spośród użytkowników platformy) zanotowały obroty podwyższone średnio o 57 proc". "Zakupy były największe 12 marca - klienci zwiększyli ich wartość o 72 proc. Dla porównania - w typowym tygodniu najwyższe obroty generowane są w piątki i soboty. Jest to odpowiednio o 20 i 28 proc. więcej niż w pozostałe dni tygodnia" - napisano.

Jak informuje "PB", "w ciągu krytycznego tygodnia, czyli od 9 do 15 marca, zwiększonym zainteresowaniem klientów cieszyły się przede wszystkim mydło i spirytus". "Sprzedaż tych dwóch produktów, kupowanych zapewne z myślą o profilaktyce przeciwwirusowej, wzrosła odpowiednio o 603 proc. i 567 proc. w porównaniu z lutym. Na kolejnych miejscach w rankingu sprzedaży znalazły się ryż (wzrost o 524 proc.) i mąka (368 proc.)" - czytamy.