W 2018 r. utrzyma się w Polsce wzrost przekraczający 4 proc. – wynika z ankiety DGP wśród ekonomistów kilkunastu krajowych instytucji.
Motorami wzrostu nie będą już tylko popyt konsumpcyjny i eksport. Mocny wkład powinny dać również inwestycje. W całym zaczynającym się roku ich wzrost jest szacowany na ok. 8 proc. Ale według Adama Czerniaka, głównego ekonomisty Polityki Insight, może to być prawie 12 proc. (a w I kwartale inwestycje będą o ponad 17 proc. wyższe niż rok wcześniej).
– Dwucyfrowy wzrost inwestycji w 2018 r. będzie napędzany przede wszystkim przez przyspieszenie wydatkowania środków unijnych na realizację projektów infrastrukturalnych, w tym budowę dróg, przy jednoczesnej dalszej stagnacji inwestycji przedsiębiorstw. Dodatkowo znacznie wzrosną też wydatki prywatne mieszkaniowe w związku z finalizacją rozpoczętych w 2016 i 2017 r. inwestycji deweloperskich – wyjaśnia Czerniak. Wyjątkowo dobry wynik z początku roku tłumaczy „efektem bazy”: I kwartał 2016 r. przyniósł prawie 10-proc. spadek inwestycji.
Konsumpcja zdaniem analityków urośnie o ok. 4 proc. Oznaczałoby to utrzymanie dynamiki najwyższej od 2008 r. Sprzyjać jej będzie dobra sytuacja na rynku pracy. Stopa bezrobocia rejestrowanego jest szacowana średnio na niewiele ponad 6 proc. W drugiej połowie roku powinna jednak zejść poniżej tego poziomu.
Czy wysoka dynamika konsumpcji przełoży się na wzrost cen? Analitycy zakładają, że inflacja bazowa – czyli zmiany cen tych produktów i usług, które zależą od popytu – będzie stopniowo rosła. Jednak efekty statystyczne sprawią, że jeśli nawet ogólny wskaźnik inflacji w pierwszej połowie roku będzie stopniowo szedł w górę, to latem zacznie się już obniżać i w grudniu wzrost cen spowolni do 2,1 proc.
Są jednak i takie prognozy, które mówią, że w końcu 2018 r. inflacja może spaść poniżej 1 proc. Tak uważają ekonomiści Credit Agricole Bank Polska. Zakładają oni, że ceny ropy będą się utrzymywać nieco powyżej 60 dol. za baryłkę, a inflacja bazowa urośnie do 2 proc. Kluczowe będą jednak ceny żywności.
– Bardzo prawdopodobny jest scenariusz silnego wyhamowania cen kilku istotnych grup. W przypadku jaj właśnie mamy szczyt wzrostów. Za chwilę uruchomi się podaż za granicą – przede wszystkim w Holandii. W zasadzie zakończył się spekulacyjny wzrost cen masła. Owoce zdrożały w związku z niekorzystnymi warunkami na początku 2017 r. Nie zakładamy powtórki tamtej sytuacji, ale nawet gdyby do niej doszło, to w efekcie ceny nie powinny rosnąć – tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista CA Polska. – W efekcie pod koniec 2018 r. spodziewamy się nawet lekkiej deflacji cen żywności – dodaje.
Gdyby ta prognoza się urzeczywistniła, miałoby to przełożenie na sytuację na rynku finansowym: zniknęłyby oczekiwania, że Rada Polityki Pieniężnej w II półroczu zdecyduje się na podniesienie stóp procentowych, co z kolei przełożyłoby się na słabszy, niż obecnie oczekują analitycy, kurs złotego. Zdaniem Borowskiego takie dostosowanie rynkowe nastąpi w I kwartale, „najdalej po nowej projekcji inflacji Narodowego Banku Polskiego”. Projekcja powinna być opublikowana w pierwszych dniach marca.
Na razie wśród ekonomistów dominuje pogląd, że do końca roku RPP dokona jednej lub dwóch podwyżek stóp. W efekcie główna stopa wzrośnie maksymalnie do 2 proc. W stosunku do euro złoty będzie dość stabilny. Spodziewana jest dalsza słabość dolara, który pod koniec roku może potanieć nawet do mniej niż 3,2 zł (w ostatnich dniach kurs wynosił niespełna 3,5 zł i był najniższy od trzech lat).
W ankiecie DGP wzięli udział analitycy następujących instytucji: Bank Gospodarstwa Krajowego: Bank Handlowy, Bank Ochrony Środowiska, Bank Pekao, Bank Pocztowy, Bank Zachodni WBK, Credit Agricole Bank Polska, ING Bank Śląski, mBank, PKO BP, Polityka Insight, Raiffeisen Bank Polska i Société Générale.