Krynica-Zdrój, miejsce, gdzie już od trzech dekad przyjeżdżają w różnych proporcjach politycy i biznes, ma swoje mody. Modne było budowanie narodowych czempionów, które ze swojej lokalnie mocarstwowej pozycji miały podbijać najpierw region, a później świat. Teraz jest moda na zielone.
Swego czasu „trendy” był także gaz łupkowy. O mały włos zostalibyśmy równie zamożnym krajem jak bogata w gaz i ropę Norwegia. Setki miliardów złotych zostało (w wyobraźni polityków) wydane, a ludzie już zaczęli się zastanawiać, czy te odwierty będą szły pod ich domami, co powinno skutecznie podnieść ich status materialny.
Zmienialiśmy się też w kraj stawiający na atom. Były podpisywane listy intencyjne, powstała spółka odpowiedzialna za projekt, cały świat czytał, że Polska będzie budowała elektrownię jądrową. Wielki biznes związany z tą dziedziną już robił rezerwację hoteli w Warszawie, wynajmował lobbystów i pukał do ministerialnych gabinetów. Znów ludzie zastanawiali się, gdzie ta elektrownia powstanie, ale tym razem z niepokojem, że zepsuje im spokojny sen i przywróci wspomnienie Czarnobyla.
W tym roku jest moda na zielone. Nie chodzi o to, żeby przestać wycinać puszczę, nie będzie programu „Trawnik plus” dla każdego, komu marzy się zielony dywan przed domem. Spółki Skarbu Państwa, zasadniczo te same, które w roli czempionów podbijały świat, budowały łupkowe eldorado i zapewniały nam atomowe bezpieczeństwo energetyczne, teraz mają stać się liderami odnawialnych źródeł energii (OZE).
Serwisy informacyjne zapełniły się więc nagłówkami, że oto PGE chce budować farmy fotowoltaiczne na terenach należących do PKP. Nie mylić z terenami PKP, na których będą już za chwilę stały domy z programu „Mieszkanie plus”. PGE chce też wspólnie z innym państwowym gigantem – KGHM – rozwijać fotowoltaikę. To jest to samo PGE, które pięć lat temu za grube miliardy złotych zaczęło budowę nowych bloków w Elektrowni Opole. Na węgiel, który jest niespecjalnie zielony. Tauron, kolejny gigant energetyczny, pochwalił się w Krynicy, że oto podwoił swoje moce wytwórcze w OZE dzięki zakupowi pięciu farm wiatrowych. Wydał na to grosze, bo jakieś 137 mln zł, a naprawdę poważnie do wejścia w zielony biznes szykuje się Polski Fundusz Rozwoju. Zbrojne ramię rządowej strategii inwestycyjnej, którym kieruje Paweł Borys, chce zainwestować w projekty na rzecz gospodarki niskoemisyjnej o wartości 4,5 mld zł. PFR już zaanonsował te plany narodowym czempionom: PGE, Tauronowi, Enei i PGNiG.
Na tegorocznym forum grało się dużo w zielone. Trzeba się cieszyć, że być może rządzący w państwie i spółkach dostrzegli, że katastrofa klimatyczna jest faktem, a udział OZE w mocach wytwórczych zbyt niski i zbyt wolno rośnie. Wszystko pięknie, tyle że to PiS zablokował w Polsce biznes wiatrakowy i chociaż decyzję zmienił, to kilka lat straciliśmy. Łatwiej byłoby uwierzyć w zielone plany czempionów, gdyby deklaracje padły gdzie indziej. W Krynicy klimat jest taki, że łatwo się mówi, ale kiedy przychodzi otrzeźwienie i wypadałoby się wziąć do pracy, to szuka się kolejnej mody.