Inwestowanie w dzieła sztuki jest chyba jedną z najtrudniejszych dyscyplin w ekonomii, bo w tym przypadku naprawdę trzeba mieć olbrzymią wiedzę. I mało jest takich rynków, które są tak uzależnione od mody - mówi PAP Wojciech Niewiarowski, prezes Stowarzyszenia Antykwariuszy i Marszandów Polskich.



Jego zdaniem w Polsce wzrosło zainteresowanie dziełami sztuki, co wiąże się m.in. z rozwojem klasy średniej w naszym kraju.

Osoby posiadające większe kwoty pieniędzy i chcące je zainwestować mają do wyboru wiele możliwości – mogą zainwestować w nieruchomości, kruszce, surowce, kupić akcje czy obligacje. Mają także możliwość inwestowania w dzieła sztuki, czyli w dobra alternatywne, którymi są także np. stare samochody czy wino.

„Jeżeli ktoś zdecyduje się na inwestowanie pieniędzy w dzieła sztuki, powinien zdecydowanie sięgnąć po pomoc do jakiegoś doradcy, dlatego, że inwestowanie w dzieła sztuki jest chyba jedną z najtrudniejszych dyscyplin w ekonomii. Tutaj naprawdę trzeba mieć olbrzymią wiedzę” - podkreślił Wojciech Niewiarowski, prezes Stowarzyszenia Antykwariuszy i Marszandów Polskich oraz domu aukcyjnego Rynku Sztuki w Łodzi.

Jak świadomie inwestować w dzieła sztuki? Pierwszym krokiem powinien być wybór dzieła np. obrazu, który osobie chcącej zainwestować po prostu się podoba. „Ten obraz prawdopodobnie zawiśnie w domu albo w biurze i z nim się będzie żyło. I ten obraz musi mieć pozytywne oddziaływanie na jego właściciela” - podkreślił ekspert.

Jego zdaniem tak zaczynał każdy kolekcjoner, a pierwsze obrazy – jak spojrzy się na zbiory uznanych kolekcjonerów - wcale nie muszą być związane z tym, co obecnie zbierają. Na ogół pierwszy obraz to rzeczy sprawdzone np. malarstwo przedstawieniowe. „Później człowiek się kształci, orientuje się mniej więcej jakie kierunki w sztuce panują i zaczyna dokonywać świadomych wyborów” - dodał Niewiarowski.

Ekspert radzi, aby po wyborze działa zgodnego z naszym gustem, zwrócić się o pomoc np. do historyka sztuki, marszanda czy innego właściciela galerii, który doradzi czy ten obraz warto kupować, czy też nie. Czasami klient decydując się na zakup, nie do końca ma sprecyzowane własne zainteresowania. I rola marszanda – zdaniem eksperta - polega na tym, żeby wyciągnąć z niego wszystkie informacje po to, aby zaproponować mu obiekt, który rzeczywiście mu się spodoba.

„No i oczywiście marszand powinien dopilnować, żeby było to dzieło na odpowiednim poziomie artystycznym. Poinformuje też tę osobę jak wygląda perspektywa inwestycyjna, to znaczy czy na tym obrazie straci się kupując za takie pieniądze, czy też może się zyska” - zaznaczył Niewiarowski.

Kupując obraz na inwestycję należy założyć, że rocznie może przynieść to od dwóch do kilku proc. zysku. Na ogół takie inwestycje planowane są na dłuższy okres - ok. 10 lat - więc można założyć, że cena może wzrosnąć o kilkadziesiąt proc.

„Jeżeli znamy przebieg kariery artysty, mniej więcej wiemy, co do tej pory stworzył, jakie ma notowania na rynku, to jesteśmy z duża dozą prawdopodobieństwa w stanie przewidzieć, jak ta kariera się będzie rozwijała i jak ceny będą w przyszłości rosły” - ocenił prezes Rynku Sztuki.

Zwrócił uwagę, że inwestowaniu w dzieła sztuki i tworzeniu kolekcji powinno towarzyszyć gromadzenie dokumentacji dotyczącej każdego dzieła. „Kupując dzieła sztuki należy robić to, co w przypadku zakupu każdego towaru - bierzemy potwierdzenia zakupu, którym jest paragon z kasy fiskalnej albo faktura. Do tego wszystkiego jeżeli kupujemy obraz większej wartości, powinniśmy poprosić o ekspertyzę. Istnieją dwie możliwości – albo galeria sama z siebie zaproponuje już gotową, albo też pokieruje klienta do osoby, która tę ekspertyzę przygotuje – do specjalisty w danej dziedzinie” - dodał Niewiarowski.

W przypadku dzieł sztuki, które są dobrami unikatowymi i luksusowymi, podobnie jak w przypadku innych dóbr luksusowych, pojawia się wiele osób, które chcą wprowadzić na ten rynek podróbki. Dlatego – zdaniem Niewiarowskiego – należy dzieła sztuki kupować w miejscach, które dają dużą dozę pewności, że kupujemy dzieło oryginalne.

„Po prostu trzeba kupować w pewnych miejscach. Korzystamy z opinii doradców, kupujemy w domach aukcyjnych, w takich firmach, które dają nam atesty, np. w firmach zrzeszonych w Stowarzyszeniu Antykwariuszy i Marszandów Polskich. Wszędzie tam gdzie mamy pewność, że kupujemy dzieło oryginalne” - zaznaczył.

Przyznał jednocześnie, że rynek dzieł sztuki jest mocno uzależniony od aktualnie panującej mody. „Mało jest chyba takich rynków, które są tak uzależnione od mody. Jeżeli jakieś dzieła sztuki, konkretnych artystów, pojawią się w znaczących kolekcjach, to natychmiast wszyscy inni kolekcjonerzy, którzy także interesują się podobną kategorią dzieł sztuki, również chcą je mieć. W związku z tym, że w przypadku artystów nieżyjących podaż na rynku jest ograniczona, no to ceny potrafią dość gwałtownie rosnąć” - zaznaczył.

Ale – jak to z modami bywa – one pojawiają się i przemijają. „I tak np. klienci, którzy kupowali ok. 2000 roku Monachijczyków czy malarstwo akademickie i płacili za te obrazy naprawdę duże kwoty, do tej pory nie mogą odzyskać pieniędzy, które wtedy zainwestowali. Wobec tego do wszystkiego należy podchodzić z rozwagą” - podkreślił prezes Stowarzyszenia Antykwariuszy i Marszandów Polskich.