Gościli tu król Hiszpanii, Helmut Kohl, Luciano Pavarotti, Donald Sutherland i zespół Aerosmith. Teraz zagościł strach o przyszłość

Zarządzająca stojącym w centrum Warszawy hotelem spółka LIM wykupiła rzadką w polskich warunkach polisę „business interruption”. Pozwala ona na uzyskanie odszkodowania w związku z zyskami utraconymi z powodu wymuszonej przerwy w prowadzeniu biznesu. Teraz LIM domaga się wypłaty od PZU za to, że od roku nie może normalnie przyjmować gości. Mówi o dziesiątkach milionów złotych i o tym, że szkoda z każdym miesiącem rośnie. PZU odmawia. Spółka rozważa drogę sądową. – Z naszej strony to krzyk rozpaczy. LIM po raz pierwszy od 31 lat zakończyła ubiegły rok ze stratą. Przychody hotelu w 2020 r. były o 87 proc. niższe od tych z 2019 r. Ten rok zapowiada się jeszcze gorzej – mówią przedstawiciele firmy. W rozmowach wewnętrznych na najwyższym szczeblu coraz częściej pada tu hasło: zamknąć wieżę.
Klauzula vs. klauzula
Tomasz Pijanka, dyrektor finansowy spółki LIM, opowiada, że pierwszy wniosek o odszkodowanie został złożony w kwietniu ub.r. Z PZU natychmiast przyszła odmowa. Ubezpieczyciel przyznał, że weszło w życie rozporządzenie Rady Ministrów wprowadzające lockdown. Dodał jednak, że „należy przytoczyć postanowienia dodatkowe umowy ubezpieczenia (…), na podstawie którego PZU nie odpowiada za zdarzenia lub szkody bezpośrednio lub pośrednio zwiększone lub powstałe na skutek działania władz lub organów publicznych lub wydania przez władze aktu prawnego dotyczącego ubezpieczonego mienia, co miało miejsce w przedmiotowym przypadku. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, iż nie miała miejsca szkoda rzeczowa w ubezpieczonym mieniu, nie doszło także do interwencji władz cywilnych lub wojskowych w miejscu ubezpieczenia lub jego obrębie (8 km), określonej w klauzuli władz publicznych”.
– Utrata zysku nie jest skorelowana ze zniszczeniem substancji. Mamy umowę z klauzulą, która nie tylko nie wiąże wypłaty odszkodowania z utraty zysku ze zniszczeniem, ale jest też wspomniana przez PZU klauzula „władz publicznych” – słyszymy w hotelowej spółce. – W naszym rozumieniu doszło do interwencji władz publicznych w całym kraju, w tym w obrębie owych 8 km. Klauzula ma więc zastosowanie.
Sporny zapis brzmi: „w ramach niniejszej klauzuli i do ustalonego w polisie limitu ubezpieczyciel potwierdza udzielenie ochrony ubezpieczeniowej dla szkód w mieniu i/lub zakłóceń w działalności, w tym utrata zysku/czynszu Ubezpieczającego/Ubezpieczonych/Współubezpieczonych w związku z interwencją władz cywilnych lub wojskowych (…)”.
– Nie kwestionujemy lockdownu, ale skoro jest to umowa kontynuowana od 2015 r., PZU zgodziło się na jej zapisy, a polisa co roku jest opłacana, to oczekujemy realizacji zapisów – dodaje Piotr Krajewski, broker ubezpieczeniowy, prezes firmy CARE, który brał udział w negocjacjach. – Polisa ubezpieczeniowa dla takiego budynku musi obejmować zarówno „business interruption”, jak i ubezpieczenie samego mienia. Nie każdy podmiot może taką umowę wynegocjować, nie każdy ubezpieczyciel może sobie na nią finansowo pozwolić. W przypadku Marriottu i PZU jednak tak właśnie jest.
LIM zwróciła się do firmy NEMU (jest wpisana do polisy ubezpieczeniowej PZU jako likwidator szkody) o dokonanie wyliczeń. Stratę oszacowano na ok. 5 mln zł miesięczne, choć poszczególne okresy różnią się od siebie, w zależności kiedy rząd luzował obostrzenia lub je przywracał.
– Obok utraconych zysków są też koszty stałe, które ponosimy niezależnie od obłożenia hotelu – dodaje Tomasz Pijanka. Wylicza: przed lockdownem w części niehotelowej było zatrudnionych 10 osób, które zajmowały się najmem powierzchni, i 300 w części hotelowej. Dziś na etacie pozostało 170. W kwietniu obłożenie pokoi było w granicach 8–10 proc. – A i ten wynik był możliwy dlatego, że zarząd LIM zakontraktował z NFZ 15 pokoi dla lekarzy walczących z pandemią – opisuje Pijanka. To 15 pokoi z 523, a ustalona stawka wynosi 125 zł za nocleg razem ze śniadaniem i obiadokolacją. – Faktycznie więc dokładamy. A patrząc na cały hotel, do jego funkcjonowania trzeba dorzucać ok. 300 tys. euro miesięcznie.
Niespełna miesiąc temu LIM wysłała drugie zgłoszenie o wypłatę odszkodowania. Odpowiedź była podobna do poprzedniej.
DGP zadał PZU kilka pytań, m.in. o interpretację poszczególnych klauzul, utworzenie rezerwy z tytułu spornych roszczeń czy o możliwość podjęcia rozmów, by uniknąć drogi sądowej. Ubezpieczyciel zapewniał, że udzieli wyczerpujących informacji, ostatecznie przysłał zwięzły komunikat: „Ubezpieczenie utraty zysku jest komplementarnym i nierozłącznym z ubezpieczeniem mienia od ognia i innych żywiołów albo z ubezpieczeniem mienia od wszystkich ryzyk, gdyż bezwzględnym i podstawowym warunkiem zaistnienia odpowiedzialności ubezpieczyciela z tytułu ubezpieczenia utraty zysku, jest wystąpienie szkody rzeczowej, powodującej zakłócenie lub przerwę w działalności ubezpieczonego przedsiębiorstwa, czego następstwem jest utrata przez to przedsiębiorstwo określonych korzyści finansowych. (…) brak jest jakichkolwiek podstaw prawnych, aby uznać roszczenie Ubezpieczonego za zasadne”.
– Nasze stanowisko też się nie zmienia, a poza klauzulą władz publicznych w umowie jest też klauzula sporów, która mówi „w przypadku powoływania się przez Ubezpieczyciela na przepisy nawzajem się wykluczające lub sprzeczne zastosowanie będzie miał zapis korzystniejszy dla Ubezpieczającego/ Ubezpieczonego” – ripostuje spółka.
Straszny stalowy szkielet
Hotel funkcjonuje pod szyldem LIM od 1989 r. LIM Joint Venture utworzyło w drugiej połowie lat 70. trzech wspólników: PLL LOT, austriacka firma budowlana Ilbau oraz Marriott International. Budowę wieży od 1977 r. nadzorowały Zjednoczenie Budownictwa Miejskiego Bydgoszcz wraz z brytyjską spółką BPBM. Wybuch stanu wojennego wstrzymał prace, brytyjski inwestor się wycofał. Decyzję o kontynuacji robót podpisywał gen. Jaruzelski.
Przez kilka lat w stolicy straszył stalowy szkielet. Ostatecznie spółce udało się dokończyć budowę, choć i to wymagało ekwilibrystyki, bo ówczesne prawo dewizowe zabraniało polskim podmiotom posiadania konta za granicą. Tu zrobiono wyjątek.
Marriott obrósł historiami. Od pracowników słyszymy, że nie ma cienia przesady w tych o przygotowaniach do wizyt prezydentów USA. Trzy miesiące wcześniej amerykańskie służby montowały niezależną sieć telekomunikacyjną, dostawały plany budynku i prześwietlały go od fundamentów po nadajniki. Snajperzy szykowali „gniazda” na dachu. Na użytek wizyty wyłączano z użytku cztery–sześć pięter, za co płaciła Ambasada USA. Prezydenci podróżowali osobną windą, szybszą, choć mniej elegancką od pozostałych.
Marriott miał też nieproszonych gości. W 1999 r. bez asekuracji i zgody dyrekcji wspiął się na niego Alain Robert, słynny człowiek pająk. Trzy lata później Felix Baumgartner skoczył z budynku ze spadochronem.
Byłby precedens
Pytani przez nas prawnicy nie potrafią przesądzić, kto ma rację w sporze LIM–PZU. Mówią o zasadzie swobody umów i że bez analizy dokumentów nie sposób rozstrzygać. – To może być niełatwe zadanie również dla sądu – słyszymy.
– Klauzula władz publicznych jest szczególna – przyznaje mec. Monika Hartung z Kancelarii Wardyński i Wspólnicy. – Odszkodowania z tytułu ubezpieczenia „business interruption”, np. gdy umowa ubezpieczeniowa zawiera klauzulę władzy publicznej, to w Polsce świeże rozwiązania. Rumieńców nabrały, gdy nastała pandemia, a z nią kolejne lockdowny – dodaje. I zwraca uwagę, że umowa była redagowana przez ubezpieczyciela, zatem niejasne postanowienia będą wykładane na jego niekorzyść.
– Zdziwiłbym się, gdyby LIM wygrał – ucina jednak Łukasz Bernatowicz, radca prawny, wiceprezes BCC. – To byłby precedens. Właśnie w obawie przed takimi sytuacjami władze nie zdecydowały się na wprowadzenie stanu wyjątkowego. ©℗