Anna Streżyńska: Z dowodu osobistego w tradycyjnej postaci nie zrezygnujemy. Ale chętnym chcemy dać możliwość korzystania z nowocześniejszego rozwiązania
Kto broni cyberbezpieczeństwa Polski?
Cały sztab ludzi. W NASK działa uruchomione przez nas Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa, które doskonale sprawdziło się podczas takich wydarzeń, jak szczyt NATO w Warszawie czy Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Ale bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni pilnują nie tylko oni. W sumie jest kilka takich instytucji i komórek i każda z nich działa w swoim zakresie. Koordynację całego systemu zapewnia minister cyfryzacji.
Strategia ochrony naszej cyberprzestrzeni miała być przyjęta w połowie listopada.
Jest na końcowym etapie obróbki. Dokument od końca września do 7 października był przedmiotem uzgodnień międzyresortowych i konsultacji społecznych. W ich wyniku zgłoszonych zostało ponad 380 propozycji zmian. Musieliśmy je dokładnie przeanalizować i dokonać korekt strategii. Prace te zostały zakończone w II połowie listopada. Chcę, by w styczniu strategia została przedłożona Komitetowi Rady Ministrów ds. Cyfryzacji, a następnie skierowana do Rady Ministrów.
Za co tak naprawdę ma odpowiadać w przyszłości resort cyfryzacji?
Dokładnie za to, co do tej pory – za cyfryzację państwa. Zadań nam nie ubywa, wręcz przeciwnie. Przejmujemy np. całą infrastrukturę informacji przestrzennej. Zgromadzone tam dane mają ogromny potencjał, jeśli chodzi o różnego rodzaju usługi. Z mniejszych systemów – przechodzi do nas wykonawstwo systemu informacyjnego o zamówieniach publicznych oraz utrzymanie, a w przyszłości rozwój systemu rządowej legislacji.
Słychać głosy, że kompetencje pani resortu są stopniowo przejmowane przez MON, MSWiA, a nawet PWPW. Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych została liderem konsorcjum mającego przygotować polski układ scalony, który – być może – zostanie wykorzystany kiedyś w dowodach osobistych.
To kompletne bzdury, fakty czysto medialne i chyba widać z tego, co wcześniej wspomniałam, że tendencja jest dokładnie odwrotna. Są tacy, którzy stracili na tym, że to ministerstwo po czterech latach przestało być bohaterem prześmiewczych anegdot i widoczne są efekty ciężkiej rocznej pracy, a na dodatek pilnujemy publicznych pieniędzy. Proszę mi wierzyć, nikt nie dybie na kompetencje Ministerstwa Cyfryzacji, wręcz przeciwnie. Myślę, że niektórych moich pracowników może to nawet zmartwić, bo pracy im nie brakuje, a będą jej mieli jeszcze więcej. A co do PWPW, wspólnie z nią, z MSWiA oraz z Ministerstwem Zdrowia pracujemy nad optymalizacją koncepcji dowodu osobistego z warstwą elektroniczną.
Ostatnio przedstawiła pani koncepcję mDokumentów. Po co właściwie nam dowód osobisty w komórce?
Nie tylko dowód osobisty, lecz także inne dokumenty. Na dobry początek, nazwijmy to, pakiet kierowcy, czyli: dowód osobisty, prawo jazdy, dowód rejestracyjny oraz potwierdzenie polisy OC. Wszystko to, co jest potrzebne przy kontroli drogowej. Ale na tym oczywiście nie koniec. Stopniowo będą do tego dołączane kolejne dokumenty i funkcjonalności. A po co? Dla wygody. Żeby wychodząc z domu, mógł pan zabierać ze sobą tylko klucze do auta i telefon. Przy czym, jak donoszą media, niedługo także klucze do auta i do domu będą w smartfonie. Są już prototypy, nie mówiąc o rozwiązaniach biometrycznych. Nie jest chyba żadną tajemnicą, że cały świat rozwija się w kierunku technologii mobilnych. A dzieje się tak dlatego, że są wygodne i proste. Widać to choćby po statystykach płatności mobilnych.
A administracja publiczna boi się zostać w tyle.
Przez wiele lat przyzwyczaiła nas, że zawsze się ciągnie w ogonie, ale może nadszedł wreszcie czas na to, by zaczęła nadążać za tendencjami rynkowymi. Wielokrotnie zdarza mi się zapominać portfela z dokumentami. Telefon zawsze mam przy sobie. A nawet jeśli zdarza mi się go zapomnieć, orientuję się dużo szybciej niż w przypadku portfela.
Korzystanie z dowodu osobistego przez komórkę to skomplikowana procedura. Szczerze mówiąc, chyba wolę po prostu wyciągnąć blankiet i go pokazać. A nie uważam się za cyfrowo wykluczonego...
Korzystanie z mobilnej wersji dokumentów nie będzie obligatoryjne. Nikt nie chce rezygnować z dokumentów w formie, jaką dziś znamy. Ale chętnym chcemy dać możliwość korzystania z nowocześniejszego rozwiązania. Ponadto nieustannie pracujemy nad uproszczeniem systemu.
Nie boi się pani, że planujemy wdrożenie rozwiązania, a ono okaże się po prostu jakimś drogim gadżetem, z którego mało kto skorzysta?
Ani gadżetem, ani drogim. Do uruchomienia mobilnej wersji dokumentów nie budujemy żadnego systemu. Wykorzystujemy to, co już w tej chwili mamy w ręku, a inwestycja jest niewielka, według szacunków to ok. 4 mln zł. Owszem, może się pojawić kwestia doposażenia policji w urządzenia z dostępem do internetu, ale jesteśmy już w kontakcie z MSWiA i mamy pomysł, który nie obciąży budżetu państwa. Nie jest to oczywiście rozwiązanie, z którego Polacy zaczną nagle masowo korzystać. Jednak doświadczenia innych państw, w których wdrożono rozwiązania tego typu, wskazują, że cieszą się one niemałym i rosnącym zainteresowaniem.
Funkcjonariusze publiczni będą mogli weryfikować tożsamość obywatela korzystającego z mDowodu. A co ze sprzedawcami alkoholu, bankowcami?
To w dalszej kolejności. Od czegoś trzeba zacząć. Na razie mówimy o dowodzie osobistym, prawie jazdy, karcie wozu i polisie w przyszłym roku. W połowie roku rozpoczniemy pilotaż, zresztą są już pierwsze gminy chętne, by wziąć w nim udział. Przekonamy się, jak to zadziała, a następnie będziemy rozwijali.
Jak będziecie weryfikowali, kto ma dostęp do danych?
I tu dotykamy największego wyzwania, czyli bezpieczeństwa. Bo to, że dane muszą być odpowiednio zabezpieczone, jest poza jakąkolwiek dyskusją. Dostęp do rejestrów jest bardzo ograniczony, na liście jest trochę ponad 20 ściśle weryfikowanych podmiotów. Dostęp do danych to inna sprawa, za zgodą obywatela dostęp może mieć każdy.
Co jeśli nie będzie sygnału w komórce, SMS nie przyjdzie, wyładuje się bateria?
Oczywiście, że mogą się zdarzać takie sytuacje, ale od tego są procedury zapasowe. W przypadku mobilnego dostępu do dokumentów też takie będą. Proszę zwrócić uwagę, że rozładowanie komórki to sytuacja zbliżona do takiej, gdy zapomnieliśmy dowodu. Przy czym dziś wiąże się to z dużo poważniejszymi konsekwencjami, łącznie z koniecznością udania się z policjantami na komisariat, bo przecież skąd mają wiedzieć, że nie jesteśmy ścigani listem gończym. A co do zasięgu – w kraju jest coraz mniej miejsc, gdzie telefony komórkowe nie działają, policja ma alternatywne środki łączności i sama nie zgłasza tego problemu.
W dokumentacji projektowej jedno z zagrożeń, określonych jako „duże”, brzmi: „Zrealizowanie zbyt trywialnego rozwiązania, szczególnie ze zdjęciem, może się okazać łatwe do złamania i zhakowania”. Nie brzmi to najlepiej.
Rozwiązanie musi być bezpieczne – to jest poza dyskusją. Obawa, którą pan przywołuje, wyrażana jest jednak przez kogoś, kto nie do końca rozumie, jak mDokumenty mają działać. Na pewno takie zagrożenie byłoby większe, gdybyśmy mówili o aplikacji, którą się instaluje w telefonie. Ale my nie mówimy o aplikacji, która jest dowodem osobistym. Dane, o których rozmawiamy, już dziś są w rejestrach państwowych i nigdzie się stamtąd nie wybierają. My tylko uzyskujemy i udostępniamy do nich dostęp, ale nie poprzez stanie w kolejce w urzędzie, tylko online. W przypadku dowodów jest to Rejestr Dowodów Osobistych. Każdy, kto korzysta z profilu zaufanego, może się przekonać, że rejestry są właściwie strzeżone i dostęp do nich jest zabezpieczony. Nawet w razie kradzieży telefonu poza dostępem do portalu Gov.pl, gdzie potrzebne będą loginy i hasła, złodziej telefonu niczego nie uzyska, bo login i hasło to tylko to, co wiem, a nie to, co mam w telefonie. Teraz codziennie korzystamy z mobilnych systemów bankowych i nie obawiamy się kradzieży, ponieważ aplikacja jest chroniona hasłami, PIN-ami, tokenami.
MSWiA skrytykowało całą koncepcję mDokumentów. Zwraca uwagę, że istnieją już profil zaufany (od niedawna eGO), podpis kwalifikowany, a planowane jest wdrożenie dowodów osobistych z warstwą elektroniczną. Zdaniem resortu „pomysł związany z budową mDokumentów tworzy kolejną kategorię, nie wpisując się w ten system”. Co pani na to?
mDokumenty nie stoją w żadnej kolizji ani sprzeczności z dowodem osobistym z warstwą elektroniczną. To projekty, które się uzupełniają, a nie konkurują. Nasi przyjaciele z MSWiA nie do końca to rozumieli, ale już im wyjaśniliśmy.
Czy mimo to jest sens wdrażać jednocześnie mDowód osobisty i e-dowód, czyli blankiet wyposażony w czip?
Z dowodu osobistego w tradycyjnej postaci nie zrezygnujemy. Choćby dlatego, że jest on potrzebny do przekraczania granicy, przywykliśmy, że używamy go zamiast paszportu w strefie Schengen. W innych krajach, przynajmniej na razie, nasze mDokumenty nie będą działały. To rozwiązanie krajowe. Z drugiej strony pozostaje kwestia związana z projektem pl.ID. Przypominam, że w poprzedniej perspektywie budżetowej zostały na ten projekt pobrane fundusze z Brukseli, a dowodu nie mamy. Rok temu, przy rozliczaniu pieniędzy z lat 2007–2013, musieliśmy więc zgłosić ten projekt jako niefunkcjonujący. Co oznacza, że albo do marca 2019 r. zaczniemy wydawać obywatelom dowód z warstwą elektroniczną i koszty tego pokryjemy z własnego budżetu, albo będziemy musieli zwrócić do unijnego budżetu 120 mln zł. Dlatego teraz intensywnie rozmawiamy o tym projekcie.
Co z kolejnymi usługami dla obywateli, np. tymi związanymi z CEPiK, czyli sprawdź szkołę jazdy, sprawdź punkty karne przez internet itd.? Kiedy się pojawią? Jest szansa, że wcześniej niż dopiero w czerwcu 2018 r.?
Pracujemy nad nimi. Stawiamy przy tym sprawę z głowy na nogi. Cyfryzacja nie polega na cyfryzowaniu formularzy. Usługa, żeby być przyjazną dla obywateli, a w konsekwencji powszechnie przez nich wykorzystywaną, musi spełniać standardy. Wszelkie dane powinny się automatycznie zaciągać z rejestrów. Ale żeby to było możliwe, najpierw poszczególne systemy muszą się ze sobą „widzieć” i wymieniać informacjami. I doprowadzenie do takiej właśnie sytuacji jest obecnie najważniejsze. A kiedy się uda, usług z miesiąca na miesiąc będzie coraz więcej. W projekcie CEPiK 2.0 mamy opracowany szczegółowy harmonogram prac. Myślimy przy tym również o usługach dla obywateli. Nie trzeba będzie na nie czekać do czerwca 2018 r. Pierwsze usługi powinny się pojawić już w tym roku, np. punkty karne.
Skoro mowa o e-usługach – MSWiA przygotowało niedawno projekt ustawy przewidującej możliwość meldunku przez internet. Czy jest to technicznie wykonalne i kiedy?
Nie użyję tu żadnego konkretnego terminu, bo jest na to za wcześnie. Ale od razu też powiem, że od strony informatycznej nie jest to skomplikowane zadanie. Zresztą taki m.in. jest sens cyfryzacji, by obywatele jak najwięcej spraw mogli załatwiać online. Moim marzeniem jest, by w momencie, kiedy będę opuszczała Ministerstwo Cyfryzacji, ludzie mogli załatwić wszystkie sprawy urzędowe bez konieczności wychodzenia z domu. Mówiłam już o urzędzie, który będzie czynny przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. I wszystko, nad czym pracujemy w ministerstwie, zmierza właśnie do tego, by to było możliwe. Ale w kilka miesięcy nie da się niestety nadrobić wszystkiego, co leżało odłogiem przez kilka lat.