Brytyjscy celnicy przepuszczają chińskie wyroby, od których nie są pobierane cło ani VAT. Cierpią na tym zwłaszcza polscy i słowaccy podatnicy – alarmuje Europejski Trybunał Obrachunkowy w grudniowym raporcie.
Dostało się nie tylko Wielkiej Brytanii, ale także Komisji Europejskiej oraz poszczególnym krajom członkowskim, które zamiast ze sobą współdziałać, wybierają rywalizację, co prowadzi do przymykania oczu na działania oszustów.
Raport dotyczy całej Unii, ale kontrolerzy ETO badali sytuację na miejscu w pięciu krajach: Hiszpanii, Polsce, we Włoszech, w Wielkiej Brytanii i Rumunii.
Wnioski? Obecne wpływy z ceł to ok. 20 mld euro, czyli 14 proc. budżetu UE. Zdaniem ETO, gdyby system został uszczelniony, wpływy te mogłyby radykalnie wzrosnąć. Zyskaliby na tym mieszkańcy UE, którzy muszą się dokładać do unijnego budżetu.
Z Wysp Brytyjskich do Polski
Raport potwierdza, że znaczna część chińskich towarów, które przybywają do portu w Hamburgu (najpopularniejszy port dla pozaeuropejskich przesyłek), trafia potem do brytyjskiego Dover, gdzie są odprawiane i docelowo trafiają do odbiorców w naszym regionie Europy. Wszystko odbywa się w ramach tzw. celnej procedury 42 (VAT rozliczany w kraju przeznaczenia, a nie miejsca odprawy). Dzięki zaniżeniu wartości celnej oszuści w ogólnie nie płacą cła, a w miejscu przeznaczenia (np. w Polsce) unikają zapłaty VAT.
Z raportu wynika, że prawie 6 na 10 chińskich towarów włókienniczych i obuwia, których wartość może być zaniżona, jest odprawianych w ramach procedury 42 (w innych przypadkach ten wskaźnik wynosi 16 proc.).
Brytyjczycy temu winni
Raport pokazuje, że w latach 2013–2016 z najbardziej krytykowanej Wielkiej Brytanii do unijnego budżetu trafiło o 2 mld euro mniej niż powinno i to tylko z tytułu importu azjatyckich towarów włókienniczych i obuwia. Import ten ciągle rośnie, co potwierdzają dane Eurostatu. Dla porównania w innych badanych państwach (także w Polsce) od ponad dekady utrzymuje się on na podobnym poziomie.
Problemem okazały się głównie chińskie towary, ale jak wskazuje ETO, coraz większe kłopoty sprawiają także produkty zamawiane w USA.
Raport unijnych audytorów potwierdza to, o czym na łamach DGP pisaliśmy już niejednokrotnie – że wartość przesyłek jest nagminnie zaniżana w celu uniknięcia cła oraz VAT (m.in. „Koniec z tanim towarem z Chin”, DGP nr 218/2015). Zwolnienie z opłat celnych dotyczy bowiem produktów o wartości nieprzekraczającej 150 euro, a stawka od towarów wartych od 151 euro do 700 euro netto jest zryczałtowana i wynosi 2,5 proc. Na zaniżanie wartości towarów decydują się nie tylko importerzy, ale też kilka firm kurierskich – zauważyli kontrolerzy ETO.
Zaniżenie wartości towaru powoduje też ubytek we wpływach VAT. Obecnie zwolnienie z podatku dotyczy produktów o wartości do 22 euro (ma zniknąć od 2021 r.).
Z raportu wynika, że oszuści fałszują dokumentację nie tylko po to, by zaniżyć wartość celną przesyłki, ale zmienić też kraj pochodzenia itp. Korzystają również na zaniechaniach brytyjskich celników, którzy m.in. nie żądają od importerów zabezpieczenia na poczet należnego cła.
Pochwały dla Polski
Kontrolerzy ETO ocenili także polskiego fiskusa, a ocena jego działań wypadła dużo lepiej niż działań brytyjskiej administracji. Z raportu wynika m.in., że w naszym kraju wzrosła liczba nakazów zapłaty kierowanych pod adresem dłużników celnych (w innych badanych państwach ich liczba spada). Zdaniem ETO może to wskazywać na większą efektywność naszych celników.
Krajowa Administracja Skarbowa zadowolona jest z oceny unijnych kontrolerów, co potwierdza odpowiedź jej biura prasowego na pytanie DGP. KAS przypomina, że wraz z Czechami, Węgrami i Słowacją podjęła już aktywne działania, by przeciwdziałać zalewowi nielegalnych chińskich towarów. Pracuje nad tym także grupa robocza złożona z przedstawicieli wyszehradzkiej czwórki.
Niezależnie od tego, od początku 2014 r. towary azjatyckie są przedmiotem szczególnego zainteresowania celników, dzięki czemu „uzyskano stopniowy wzrost średnich cen tekstyliów i obuwia sprowadzanych z tego kierunku importu” – zapewnia KAS.
KAS przypomina też o akcjach kontrolnych prowadzonych na terenie centrum handlowego Wólka Kosowska w ramach akcji Kontener. Jej skutkiem był paraliż przedświątecznego handlu w słynnym zagłębiu nielegalnych towarów.
Z danych Eurostatu wynika jednak, że w 2015 r., po dwuletnim wzroście, średnia cena wyrobów włókienniczych i obuwia z Chin przywożonych do Polski ponownie zaczęła spadać.
Sylwester Witalis, doradca podatkowy i partner w kancelarii KDCP, zwraca uwagę na inny wniosek płynący z raportu – w Polsce, w odróżnieniu od innych badanych państw, chętniej korzysta się z systemu CIS, który pozwala na wymianę informacji o naruszeniach przepisów celnych.
Zdaniem eksperta, aktywność Krajowej Administracji Skarbowej, choć pozytywnie oceniana zarówno u nas, jak i przez unijnych kontrolerów, niesie też jednak zagrożenie dla pozycji Polski jako miejsca realizacji odpraw celnych. – Obecnie na tym polu występuje duża konkurencja między państwami i złagodzenie kontroli celnych mogłoby przyciągnąć nieuczciwych przedsiębiorców – komentuje Sylwester Witalis.
Wskazówki dla innych
Raport ETO nie ograniczył się tylko do krytyki. Unijny kontrolerzy przekazali też Brukseli i poszczególnym państwom członkowskim konkretne rekomendacje. Zalecili, aby Komisja Europejska już od 2019 r. zaczęła szacować wielkość luki w poborze cła (tak jak szacuje już lukę w VAT).
Doradca podatkowy Jacek Arciszewski za bardziej prawdopodobne uważa zrealizowanie innej rekomendacji ETO – wdrożenie już w IV kwartale 2018 r. systemu pozwalającego na identyfikację odbiorcy towarów, gdy stosowana jest procedura celna 42.
ETO zasugerowała również, aby państwa członkowskie wprowadziły elektroniczne kontrole, które pozwolą zablokować przywóz podejrzanych towarów o wartości powyżej 150 euro i przesyłek zadeklarowanych jako podarunki oraz sporządzić plany działania w celu ograniczenia nadużywania preferencji.
Zdaniem Jacka Arciszewskiego, takie zmiany mogą niewiele pomóc.
– Obecnie 20 proc. z zebranych ceł pozostaje w budżetach krajowych. To sprawia, że kraje unijne są w tym zakresie konkurentami, którzy nie są zainteresowani jednolitymi standardami, a jak największą liczbą odpraw na ich terytorium – zwraca uwagę ekspert.
Zatem, jego zdaniem, dopóki reguły nie zostaną zmienione, dopóty nawet brexit wiele nie zmieni, bo inne kraje będą brać przykład z Wielkiej Brytanii, a chińskie towary prędko nie znikną z unijnego rynku.
Konkurencja prowadzi do przymykania oczu na działania oszustów.