Fiskus broni się przed optymalizacjami, windując opłaty za wykładnię. Pobranie 40 zł od każdego pytania podatnika to jednak przesada – uznał WSA w Gliwicach
Jacek Aninowski dyrektor generalny ds. obsługi postępowań w Instytucie Studiów Podatkowych Modzelewski i Wspólnicy / DGP
Tak było w sprawie, którą zajmował się niedawno Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach (sygn. akt I SA/Gl 1162/18, nieprawomocny). Skargę złożył podatnik, który był przygotowany na to, że zapłaci za interpretację przepisów prawa 80 zł. Mężczyzna złożył co prawda jeden wniosek, ale jak sam przyznał, spytał w nim o dwa stany faktyczne – przed założeniem firmy i po nim. Chciał wiedzieć, jak rozliczać podatek od bitcoinów. Pytania dotyczyły przychodów i kosztów w PIT (a konkretnie źródła, daty powstania, wysokości i sposobu dokumentowania) oraz rozliczenia na gruncie VAT.

Konieczna dopłata

Podatnik mocno się zdziwił, gdy dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej (KIS) kazał mu dopłacić jeszcze 880 zł. Należność uregulował, ale poskarżył się do sądu administracyjnego, żądając zwrotu dopłaty.
Fiskus tłumaczył przed sądem, że wnioskodawca zadał mu aż 24 pytania objęte uregulowaniami dwóch ustaw podatkowych. Przekonywał, że każde z tych pytań powinno zostać potraktowane jako odrębny stan faktyczny, za który należy się opłata w wysokości 40 zł. Co ciekawe, interpretacje wydał raptem trzy:
  • jedną w sprawie przychodów i kosztów w PIT przed założeniem firmy;
  • drugą w sprawie przychodów i kosztów w PIT po zarejestrowaniu działalności gospodarczej;
  • trzecią dotyczącą rozliczeń w VAT.

Łącznie 120 zł

Gliwicki WSA nie pozostawił na praktyce fiskusa suchej nitki. Stwierdził, że dyrektor KIS wyraźnie przesadził, traktując każde pytanie jako odrębny stan faktyczny. Uznał jednak, że skoro wydał trzy interpretacje, należało mu się 120 zł, a nie 80 zł, które był gotów zapłacić podatnik.
Fiskus od dawna dąży do zmniejszenia roli interpretacji, bo podatnicy wykorzystują je jako sposób przeforsowania optymalizacji
Nie wiadomo, czy wyrok utrzyma się w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Jego orzecznictwo jednoznacznie potwierdza, że granic interpretacji nie wyznacza liczba zadanych pytań, lecz liczba stanów faktycznych lub przyszłych zdarzeń. Gdy jest ich kilka, nie ma co liczyć na to, że opłata będzie jedna. Są jednak rozbieżności dotyczące tego, czy fiskus może pobierać dodatkowe opłaty ze względu na odniesienie tych stanów faktycznych (lub zdarzeń przyszłych) do różnych podatków. Część wyroków NSA wyklucza taką możliwość (np. sygn. akt: II FSK 1801/13, II FSK 745/12). Są jednak i takie, które ją dopuszczają (np. sygn. akt II FSK 2744/13).

Taniej zapłacić

Na ten ostatni wyrok powołał się gliwicki WSA. Na marginesie dodał, że zdaje sobie sprawę, iż w praktyce organ interpretacyjny często rozdziela pytania zawarte we wniosku o interpretację indywidualną i pobiera osobne opłaty, co zazwyczaj nie spotyka się z zarzutami naruszenia prawa ze strony zainteresowanych.
Dzieje się tak, bo zwykle chodzi o niewielkie kwoty (np. dodatkowe 40 zł), o które nie opłaca się toczyć sporów, gdyż skarga do sądu kosztowałaby znacznie więcej.

Opinie zabezpieczające

Fiskus od dawna konsekwentnie dąży do ograniczenia liczby wydawanych interpretacji podatkowych i zmniejszenia ich roli. Dostrzegł, że podatnicy wykorzystują je jako stosunkowo tani sposób na przeforsowanie niedozwolonych optymalizacji. Oręż dają mu kolejne nowelizacje ordynacji podatkowej.
Od 15 lipca 2016 r. nie ma już możliwości uzyskania interpretacji w sprawach, w których istnieje uzasadnione przypuszczenie, że mogą być zastosowane przepisy klauzulowe. Podatnik, który chce zyskać ochronę, musi liczyć się z tym, że przyjdzie mu zapłacić 20 tys. zł za opinię zabezpieczającą, zamiast 40 zł za interpretację.
Od tego roku dyrektor KIS może łącznie oceniać pytania zadane przez różnych wniosko dawców i na tej podstawie stwierdzać, czy nie chodzi o niedozwoloną optymalizację. Ma to ukrócić dzielenie schematów optymalizacyjnych na fragmenty.
Zgodnie z projektem nowej ordynacji podatkowej do 2 tys. zł miałaby też wzrosnąć opłata za wykładnię w sprawach „szczególnie skomplikowanych”.

Dane kontrahenta

Fiskus zamierzał przeforsować kolejny pomysł. Chciał, by podatnik, który składa wniosek o interpretację dotyczącą transakcji z zagraniczną osobą fizyczną, podawał mu wszystkie dane kontrahenta, w tym także jego imię i nazwisko (projektowany art. 14b par. 3a pkt 2 ordynacji). Zawarcie transakcji z kimś innym z automatu oznaczałoby utratę ochrony wynikającej z interpretacji.
Z raportu Ministerstwa Finansów sporządzonego po konsultacjach publicznych wynika jednak, że przepis przyjmie łagodniejszy kształt i podatnik będzie musiał podać tylko kraj lub terytorium zamieszkania kontrahenta.
opinia

Opłata miała zamrozić wydanie interpretacji

Odnoszę wrażenie, że organowi interpretacyjnemu nie chodziło tak naprawdę o liczbę stanów faktycznych, lecz o trudność zadanych mu przez podatnika pytań. Trzeba bowiem jasno powiedzieć, że problematyka opodatkowania bitcoinów jest nie lada zagwozdką nie tylko dla organów podatkowych i samego Ministerstwa Finansów, ale również dla sporej grupy profesjonalnych pełnomocników. O ile jednak rynkowi pełnomocnicy mogą unikać trudnych pytań, windując cenę wydawanej opinii, o tyle organowi interpretującemu trudno to zrobić. Stąd też pewnie takie wyliczenie opłaty. Miała ona odnieść efekt mrożący. Nie udało się jednak i organ musiał wydać interpretację. Pokazuje to, czemu służą zakusy w projekcie nowej ordynacji podatkowej polegające na podwyższeniu opłaty za wydanie interpretacji podatkowej w sprawach szczególnie skomplikowanych do 2 tys. zł.