Ileż to górnolotnych słów padło dwa lata temu, gdy przygotowywana była ustawa o wielce obiecującej nazwie: „w celu poprawy otoczenia prawnego przedsiębiorców”. Zakładała ona m.in. ochronę podatników na podstawie tzw. utrwalonej praktyki interpretacyjnej.



Od razu powstały pytania, kiedy praktyka interpretacyjna będzie utrwalona. Czy gdy dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej wyda trzy takie same interpretacje, czy gdy podpisze ich 30? A może musi opublikować ich 50? I co w sytuacji, gdy 25 z nich jest na „tak”, a 25 na „nie”?
Rodziły się też inne wątpliwości, choćby takie, jak stwierdzić, że opisany przez podatnika stan faktyczny jest identyczny z tym, który był już przedmiotem innych pism? Nie od dziś wiadomo, że jak chce się kogoś uderzyć, to kij zawsze się znajdzie. Jeśli fiskus będzie chciał podważyć czyjeś rozliczenia, nie powinien mieć problemu ze znalezieniem szczegółu, który będzie odróżniać sytuację podatnika od innych, opisanych w interpretacjach.
Jeszcze bardziej kuriozalnie wyglądał pomysł, który zrodził się rok temu w projekcie innej ustawy, o równie pompatycznej nazwie – „w celu wprowadzenia uproszczeń dla przedsiębiorców w prawie podatkowym i gospodarczym”. Projekt zakładał, że już po jednym wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego minister finansów będzie musiał wydać – i to z urzędu – interpretację ogólną.
Niektóre gazety obwieściły o tym w hurraoptymistycznym tonie, nie zważając na to, że zmiana mogłaby przekreślić ochronę podatników wynikającą z już posiadanych, licznych interpretacji indywidualnych. Co więcej, groziło to nawet paraliżem w wydawaniu kolejnych. Pomysł był tak absurdalny, że szybko i po cichu się z niego wycofano.
Z „utrwalonej praktyki interpretacyjnej” Ministerstwo Finansów chce zrezygnować w nowej ordynacji podatkowej, bo – jak przyznaje w dzisiejszym wywiadzie dla DGP dyr. Filip Świtała z MF – obecna jej definicja „wydaje się mieć nikłe zastosowanie praktyczne, ze względu na wiele warunków trudnych bądź nawet niemożliwych do spełnienia”.
Nie mam nic przeciwko poprawie otoczenia prawnego przedsiębiorców i uproszczeniach dla nich. Niech będą to jednak rozwiązania z szansą na stosowanie. A nie – jak w pierwotnej wersji projektu dyskutowanej obecnie nowej ordynacji podatkowej – pomysł, by ochronę dawała podatnikowi informacja uzyskana w ustnej rozmowie z urzędnikiem. Odłóżmy na bok mrzonki, nawet jeśli „politycznie” brzmią ładnie.
Gdy w jednej z redakcji wprowadzano technologiczne rozwiązanie, ściągnięte za duże pieniądze z zagranicy, zebrano cały zespół redakcyjny w jednej sali i przez kilka godzin omawiano, co się zmieni. Zmian miało być wiele, ale w niczym nie wpływały one na to, co jest sednem pracy każdego dziennikarza: znaleźć ciekawy temat, zebrać informacje i napisać interesujący artykuł. Dlatego, gdy mijała kolejna godzina męczącej prezentacji, jeden z dziennikarzy, bardzo już zniecierpliwiony, rzucił głośno: Ale zdrowy rozsądek nadal obowiązuje?