- Przez dwa ostatnie lata fundusz wynagrodzeń w zakładzie wzrósł o 11,9 proc., czyli prawie o tyle, o ile wzrastał przez siedem poprzednich lat, tj. w latach 2009–2015 – o 13,5 proc. - mówi w wywiadzie dla DGP Gertruda Uścińska, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Nie boi się pani, że strajk w ZUS zakłóci obniżenie wieku emerytalnego?
Obawiam się różnych zjawisk społecznych i staram się być przygotowana do skutecznego zarządzania nimi. Zapewniam, że do obsługi obniżenia wieku emerytalnego ZUS jest przygotowany. Możemy wykonać wszystkie zadania, jakie wynikają z ustawy.
Liczę na pozytywne zakończenie sporu zbiorowego, który mamy w zakładzie, i kompromis. Udało mi się zyskać przychylność ministra finansów i przeznaczyć 100 mln zł, które zaoszczędziliśmy na inwestycjach w IT, na fundusz wynagrodzeń. To pozwala zwiększyć pensję średnio o 150 zł na etat. W tym tygodniu podpisaliśmy porozumienie płacowe z organizacjami związkowymi, co pozwala wypłacić podwyżkę wynagrodzeń do 31 lipca, z wyrównaniem od 1 stycznia. W ubiegłym roku przeprowadziliśmy identyczną podwyżkę.
Podwyżka o 700 zł jest nierealna?
Zakład takich pieniędzy nie ma. Już te 150 zł na uzgodnione podwyżki ma charakter wyjątkowy, bo pochodzi z naszych oszczędności. Budżet zakładu jest częścią budżetu państwa i jest bardzo szczegółowo określany przez parlament. Rozważane są różne możliwości finansowe w ramach posiadanych środków.
A rozłożenie postulowanych 700 zł na kilka lat?
To nie są kompetencje zarządu ZUS. To decyzja ministra finansów, rządu i parlamentu. Ja mogę występować do ministra finansów o zwiększenie środków na wynagrodzenia i systematycznie to czynię, uzasadniając taką potrzebę wzrostem zadań i zobowiązując się do usprawniania pracy. Skoro o dłuższym horyzoncie mowa, to przez dwa ostatnie lata fundusz wynagrodzeń w ZUS wzrósł o 11,9 proc., czyli prawie o tyle, o ile wzrastał przez siedem poprzednich lat, tj. w latach 2009–2015 – o 13,5 proc.
Daleko jest do porozumienia ze związkami.
Wykonaliśmy pierwszy krok, tj. podpisaliśmy porozumienie płacowe dotyczące 150 zł na etat. Liczę, że na tej bazie uda nam się budować kolejne kompromisy. Przygotowujemy się do postępowania mediacyjnego. Minister rodziny, pracy i polityki społecznej wyznaczył już mediatora. Niezależnie jednak od sporu zbiorowego ciężko pracujemy.
Planowo wdrażamy harmonogram przygotowań do wprowadzenia obniżenia wieku emerytalnego. W pierwszych dwóch tygodniach funkcjonowania doradców emerytalnych w ZUS z ich pomocy skorzystało 111 tys. osób. To dowód, jak skuteczne może być zindywidualizowane podejście do każdego klienta i jego sprawy.
A jeśli związki nie zaakceptują porozumienia?
Liczę, że tak się nie stanie. Ale czasami spory zbiorowe toczą się przez lata, a pracodawca musi realizować swoje zadania, tak jak my obecnie. Obserwuję nastroje wśród pracowników, rozmawiam o tym z dyrektorami oddziałów i dostaję informacje, że większość kadry jest otwarta na realizację dodatkowych zadań, jeżeli będzie za to mogła uzyskać dodatkowe wynagrodzenie.
Związki wyczuły, że zarząd jest pod presją wprowadzenia wieku emerytalnego i równie sprzyjających okoliczności na forsowanie ich postulatów nie będzie przez kilka lat.
Organizacje związkowe stwierdziły, że nadszedł dobry moment na wyeksponowanie żądań. Dla mnie ważne jest nastawienie na osiągnięcie kompromisu. Każda ze stron powinna mieć pewne pole do negocjacji. O jednym musimy pamiętać: naszą rolą jest obsługa klientów i ich spraw i nie możemy zawieść.
Macie plan B na wypadek, gdyby spór się zaostrzył?
Będziemy funkcjonować sprawnie nawet w sytuacji kryzysu.
A jeśli dojdzie do strajku części lub wszystkich pracowników?
Nie przewiduję. Ale musimy być przygotowani na różne scenariusze – i będziemy. Każdy klient, który nas odwiedzi, zostanie obsłużony bez względu na sytuację na linii pracodawca – związki.
Rozumie pani postulaty związków? Na forach internetowych są opinie, że płace są niskie, ludzie przeciążeni pracą. To nie opinie z centrali, a z oddziałów ZUS.
Przeciętne wynagrodzenie w ZUS ze wszystkimi dodatkowymi składnikami to 4040 zł, wynagrodzenie zasadnicze to 3080 zł. Dodatkowo każdy pracownik ma do dyspozycji średnio w roku 1,5 tys. zł z funduszu świadczeń socjalnych. Dofinansowujemy studia i szkolenia, badania medyczne i inne. Mam plan długofalowego wzrostu wynagrodzeń, ale musi on być połączony z długofalowymi zmianami struktury ZUS. Musimy zakończyć projekty wartościowania stanowisk pracy i etatyzacji. Trzeba przyjąć jednolite standardy pracy i zakres realizowanych obowiązków na tożsamych stanowiskach, a także określić, jak duży zespół wykonuje konkretne zadania. W niedługim czasie będziemy mogli dokładnie wycenić pracę na konkretnym stanowisku.
Co pokazuje praca doradców emerytalnych?
To jest niezwykle trafiony projekt. Liczę, że zwiększony ruch, który dziś mamy u doradców, odciąży nasze placówki we wrześniu, w październiku oraz w kolejnych miesiącach. Liczę, że po wizycie u doradcy nasi klienci będą w stanie w pełni świadomie i posiadając niezbędne informacje podjąć decyzję albo o przejściu na emeryturę, albo o odłożeniu tego momentu. W pierwszym przypadku złożenie wniosku zajmie znacznie mniej czasu i będzie już tylko formalnością, ponieważ nie będzie już potrzeby obszernego informowania i doradzania.
Czy wśród osób, które będą mogły przejść na emeryturę od 1 października, jest duże zainteresowanie informacją, co by było, gdyby zrobiły to później?
Ponad 70 proc. osób odwiedzających doradców prosi o symulację lub prognozę emerytury, chcą wiedzieć, co ich czeka. Najczęściej najpierw pytają o prognozę na dzień nabycia uprawnień, a następnie część chce tę kwotę porównać ze świadczeniem uzyskanym po roku, po dwóch latach i tak dalej. Około 30 proc. osób interesuje tylko informacja, co muszą zrobić, żeby emeryturę dostać. Po rozmowie z doradcą zainteresowanie kontynuowaniem działalności zarobkowej wyraża ok. 20 proc.
Większość chce iść na emeryturę w pierwszym możliwym terminie?
Tak, choć niemal 30 proc. osób nie jest w stanie zadeklarować konkretnej decyzji.
A jaka pani zdaniem będzie rzeczywistość?
Wśród 331 tys. osób, które zyskają uprawnienie do emerytury w obniżonym wieku w ostatnim kwartale tego roku, między 30 a 40 proc., które są od jakiegoś czasu nieaktywne ekonomicznie, to osoby bezrobotne albo nieaktywne zawodowo bez innych środków utrzymania. Zakładam, że ta grupa o emeryturę wystąpi w pierwszym możliwym terminie. Niewielka część tej grupy to Polacy, którzy mieszkają za granicą. Akurat oni mogą poczekać z wnioskiem o świadczenie. Z naszych analiz wynika, że przeciętnie 83 proc. Polaków przechodzi na emeryturę w momencie nabycia uprawnień. Być może dzięki kontaktom z doradcami emerytalnymi dodatkowe 10 czy 15 proc. uprawnionych opóźni moment przejścia na emeryturę. Dziś nasi klienci otrzymują od doradców informacje, o ile może wzrosnąć ich świadczenie, jeśli będą dłużej aktywni, i na części z nich robi to duże wrażenie, stąd też trzeba przyjąć, że część tych osób zechce nadal pracować.
Są jacyś ludzie, którzy po obejrzeniu tych symulacji mówią, że jednak poczekają z wzięciem świadczenia?
Oczywiście, część osób od razu to komunikuje. W naszych pierwszych ankietach 20 proc. osób odwiedzających doradców emerytalnych zadeklarowało, że nie przejdzie na emeryturę od razu po osiągnięciu uprawnień.
Już niedługo będą składane wnioski.
Na pierwsze czekamy od 1 września. Oddziały będą obsługiwać od 15 do 34 proc. wniosków więcej niż zwykle. Dziś dużo pracy jest po stronie komórek ubezpieczeń i składek. Porządkują one konta emerytalne osób, które mogą skorzystać z obniżonego wieku emerytalnego. Jest kilkudziesięciotysięczna grupa możliwych dodatkowych emerytów, którzy nie mają wyliczonego kapitału początkowego. Wykonaliśmy tu ogromną pracę informacyjną, żeby tę liczbę zmniejszyć z ok. 93 do 70 tys.
Jeżeli uprawnienia do przejścia na emeryturę ma 331 tys. osób, to ile z nich przejdzie na nią po akcji informacyjnej z doradcami emerytalnymi?
Na standardową emeryturę po osiągnięciu wieku przechodzi 83 proc. uprawnionych. Liczę, że po rozmowach z doradcami 10 proc. odłoży decyzję o złożeniu wniosku.
Czyli zamiast 330 tys. przyjedzie 230–240 tys.?
Zapewne będzie to taka liczba. W całym roku na emeryturę przejdzie między 450 a 500 tys. osób. Gdybyśmy mieli dokładne dane o osobach nieaktywnych ekonomicznie, można byłoby prognozować dokładniej. Pewne jest to, że jesteśmy gotowi na każdy wariant, nawet taki, w którym na emeryturę idzie 100 proc. osób, które osiągną obniżony wiek emerytalny.
ZUS wysłał informację do ubezpieczonych o stanie konta emerytalnego i wysokości hipotetycznej emerytury. Prognozy są opracowane dla podwyższonego wieku emerytalnego, choć od października zostanie on obniżony. Do tego prognoza jest wyliczana bez uwzględnienia, że przyszłe składki też będą waloryzowane. To powoduje, że pomyłki w górę i w dół mogą być duże. Ma pani na to jakąś receptę?
Hipotetyczna emerytura w informacji o stanie konta ubezpieczonego, którą co roku mamy obowiązek wysyłać, została obliczona na podstawie obowiązującego prawa i nie mieliśmy tu pola manewru. Na dziś, jak również na 31 grudnia 2016 r., tj. dzień, na który ma być aktualna informacja wysłana w 2017 r., nadal obowiązuje podwyższony wiek emerytalny. Jest jeszcze kwestia przepisu, który dokładnie opisuje sposób obliczania hipotetycznej emerytury. Zamierzamy opracować i zaproponować resortowi pracy wprowadzenie do ustawy takiej metodologii, która urealni prognozę. Nadmieniam, że hipotetyczna emerytura to tylko jeden z elementów informacji o stanie konta ubezpieczonego. Ważne, by czytać cały dokument, m.in. zapoznać się ze stanem swojego konta emerytalnego w ZUS, składkami wpłaconymi w ciągu ostatniego roku.
Jak się pani podobają pomysły przeniesienia 75 proc. aktywów OFE do IKZE w tzw. III filarze?
Dla mnie kluczowe pytanie stanowi to, jaki wpływ na wysokość emerytury z systemu powszechnego będzie miało przeniesienie tych środków. Dziś oszczędności w OFE brane są pod uwagę przy ustalaniu prawa do emerytury. Pytanie, jaki będą miały charakter środki przekazane do IKZE. Dziś są one publiczne, ponieważ pochodzą ze składki emerytalnej. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy środki te nadal będą brane pod uwagę przy wyliczaniu świadczeń minimalnych – gwarantowanych przez państwo.
Przesunięcie tych środków na konta w IKZE oznacza, że emerytura publiczna będzie niższa? O ile?
To oznacza, że emerytura zostanie obliczona na podstawie środków, które będą w funduszu emerytalnym w FUS. Dziś przeciętna okresowa emerytura kapitałowa stanowi niecałe 9 proc. przeciętnej łącznej emerytury osób, które emeryturę kapitałową pobierają.
W tym roku o 30 proc. wzrosła liczba emerytów pobierających świadczenia w kwocie powyżej 5000 zł. Jaki jest powód?
Osoby, które powiększyły tę grupę, z pewnością przeniosły ze starego systemu znaczny kapitał początkowy, a po 1999 r. osiągały wysokie wynagrodzenia i zapewne pracowały dłużej niż do osiągnięcia wieku emerytalnego. Może to być grono urzędników wyższego szczebla. Nie prowadzimy jednak statystyki wysokości emerytury w zależności od wykonywanego zawodu.