Tysiące szkoleń i gratyfikacja dla tych, którzy zwerbują najwięcej lekarzy – ZUS ruszył ze zmasowaną akcją promocji e-zwolnienia.



ikona lupy />
E-zwolnienie* / Dziennik Gazeta Prawna
Od lipca mają zniknąć papierowe zwolnienia. Nie ustaje jednak lobbing na rzecz przesunięcia terminu, bo opór lekarzy przed cyfrową rewolucją jest ogromny. Kolejne spotkanie przedstawicieli lekarzy i ZUS w tej sprawie odbędzie się 4 kwietnia.
Zakład liczył, że nawet połowa lekarzy dobrowolnie przejdzie na nowy system wypełniania zwolnień elektronicznie. Ruszył on w 2016 r. Po roku średnia scyfryzowanych wynosi ok. 12 proc. I choć są miejsca, gdzie odsetek e-zwolnień dobija nawet do 30 proc., jak w Warszawie czy Słupsku, to na przykład w Lubuskiem czy Podkarpackiem, spada do 7 proc.
Część lekarzy – szczególnie starszych – ma trudności z korzystaniem z rozwiązań informatycznych. Są też miejsca, w których nie ma dostępu do internetu. Problemy z wystawieniem zwolnienia pojawiają się również podczas wizyty w domu. Do tego system ZUS zawiesza się. Nic dziwnego, że lekarze przekonują, że system powinien pozostać dobrowolny.
ZUS twardo obstaje przy swoim i dodaje, że termin już dwa razy przesuwano. Do tego po e-zwolnieniu ma zostać wprowadzona e-recepta. ZUS nie przedłużył już umowy z dostawcą papierowych bloczków do wystawiania zwolnień. Pracownicy zakładu przekonują, że ostatnie półtora roku było okresem przejściowym i że przez ten czas wprowadzono wiele dodatkowych ułatwień.
W każdym z oddziałów ZUS wytypowano koordynatorów, którzy odpowiadają na wątpliwości lekarzy, pacjentów, a także pracodawców. Przeprowadzono ponad 7 tys. szkoleń dla lekarzy. Oddziały, które mają wysoki odsetek lekarzy wystawiających e-zwolnienia, mogą liczyć na dobrą ocenę pracy.
– Niestety, często głównym powodem niechęci do e-zwolnień jest przyzwyczajenie do systemu, który działa obecnie. Czasami lęk przed nowością – mówi Magdalena Mazur-Wolak, dyrektor departamentu obsługi klientów ZUS. Wielu lekarzy „papierowych” nawet nie wiedziało, że istnieje opcja cyfrowa. Z kolei dwie trzecie lekarzy, którzy korzystali z wersji elektronicznej, deklarowało, że nie przerzuciłoby się z powrotem na papier. ZUS przekonuje, że procedura cyfrowa trwa krócej niż wystawienie zaświadczenia papierowego, o ile nie ma problemów z dostępem do systemu.
Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, przekonuje, że podstawowa opieka zdrowotna to często praca w terenie, w domu pacjenta.
– Jak wówczas wystawić e-zwolnienie? – pyta. – Lekarze w przypadku wizyt domowych mogą skorzystać ze sprzętu mobilnego, np. laptopa, ale mogą też alternatywnie wydrukować z systemu niezbędną do pracy liczbę druków zwolnień, wypisać je w domach pacjentów, a na zakończenie dnia wprowadzić do systemu – mówi rzecznik ZUS Wojciech Andrusiewicz. Podobne rozwiązanie ma być stosowane przy ewentualnej awarii.
Te, jak przyznaje ZUS, zdarzają się. Jak się dowiedział DGP, ZUS miał zastrzeżenia do wykonawcy o to, że platforma się blokowała, szczególnie gdy więcej niż kilka procent lekarzy zaczęło korzystać z cyfrowej wersji. Pytanie, co się stanie, jak na stałe będzie korzystało z niej 100 proc. Zakład zapewnia, że do końca maja wszystko będzie dopięte na ostatni guzik.
Jest jeszcze jeden kłopot. Lekarze przekonują, że obecny system uniemożliwia „cedowanie przez lekarzy i lekarzy dentystów obowiązków technicznych związanych z wystawieniem e-ZLA na inne upoważnione osoby”. Tymczasem często w przychodniach czy gabinetach czynnościami związanymi z wystawieniem zwolnienia lekarskiego lub uzupełnieniem danych pacjenta zajmował się personel wspierający lekarzy (system elektronicznych zwolnień dopuszcza do tej procedury tylko lekarzy). Stąd pojawił się pomysł stworzenia funkcji asystenta medycznego, który wspierałby lekarzy w wystawianiu zwolnień. Takie rozwiązanie wspiera minister zdrowia Łukasz Szumowski. – Rozpoczęliśmy rozmowy na ten temat – mówi, choć przyznaje, że nie da się tego wprowadzić do początku lipca.
Taka zmiana wymaga bowiem zarówno korekt ustaw, jak i potem systemu informatycznego ZUS.