Pracodawcy znaleźli nowy sposób na uniknięcie wypłaty zaległych świadczeń pracowniczych. Zadłużoną firmę za pieniądze przejmuje inny przedsiębiorca, który nie ma własnych środków finansowych i natychmiast zwalnia pracowników bez zachowania okresu wypowiedzenia.
Takie działanie firm nie zamyka pracownikom drogi dochodzenia roszczeń, ale znacznie ją utrudnia. Zwłaszcza jeśli nowy pracodawca jest nieuchwytny i zna dobrze procedury np. ubiegania się o zaległe wynagrodzenia lub ogłaszania upadłości przedsiębiorstwa. W rezultacie część pracowników rezygnuje z dochodzenia swoich praw.

Wniosek do prokuratury

Pracownik przejmowanej firmy, który został zwolniony bez zachowania okresów wypowiedzenia i nadal nie otrzymał zaległych pensji, znajduje się w trudnej sytuacji. Nie wie, gdzie przebywa jego pracodawca, czy posiada jakikolwiek majątek lub czy też będzie chciał zlikwidować firmę.
– W takim przypadku najpierw powinien odwołać się do sądu od niezgodnego z prawem wypowiedzenia umowy o pracę, a następnie zawiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – mówi Sławomir Paruch, wspólnik w kancelarii Sołtysiński, Kawecki, Szlęzak.
Zgodnie z art. 218 kodeksu karnego kto, wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. Prokuratura będzie musiała zbadać, czy w danym przypadku podejrzenie popełnienia przestępstwa jest uzasadnione. Samo zgłoszenie sprawy do prokuratury nie gwarantuje jeszcze pracownikom odzyskania świadczeń.
– Niestety w praktyce prokuratura dość pobłażliwie podchodzi do przestępstw przeciwko prawom pracownika. Świadczy o tym choćby to, że najczęściej umarza lub odmawia wszczęcia postępowania w sprawach zgłaszanych przez inspektorów pracy – mówi Piotr Wojciechowski z kancelarii Gujski Zdebiak.
Prokurator może jednak np. przeszukać firmę, przesłuchać pracodawcę lub zająć twarde dyski firmowych komputerów. Dysponuje też środkami przymusu wobec osób, którym chce postawić zarzuty karne. Sam pracownik nawet w przypadku odwołania się do sądu pracy nie dysponuje takimi uprawnieniami.



Sprawa w sądzie

W postępowaniu sądowym pracownik może domagać się nie tylko odszkodowania za niezgodne z prawem wypowiedzenie umowy o pracę, ale także wypłaty zaległego wynagrodzenia. W razie walki o zaległe pensje wniosek do sądu jest konieczny. Zawiadomienie Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) w przypadku przejęcia zakładu pracy i faktycznego zaprzestania działalności może być niewystarczające.
– Inspektor może wydać nakaz zapłaty wynagrodzenia, ale tylko jeśli jest ono bezsporne. Tymczasem w omawianych przypadkach niemożliwe jest nawet przeprowadzenie kontroli, skoro siedziba firmy jest zamknięta, a pracodawca nieuchwytny – mówi Michał Dobrzański z kancelarii Raczek Dobrzański.
Postępowanie przed sądem w takich sprawach też nie jest proste, bo pozwany nie zjawia się na rozprawach i unika kontaktu z wymiarem sprawiedliwości.
– Wtedy sąd może wydać wyrok zaoczny. Pozwany będzie mógł się jednak od niego odwołać – podkreśla Sławomir Paruch.
Tłumaczy, że dopiero gdy wyrok sądu będzie prawomocny, pracownik może domagać się egzekucji na majątku pracodawcy. Jeśli posiadałby on gotówkę, wyegzekwowanie roszczeń pracowniczych nie powinno być trudne. Gorzej, jeśli dysponuje np. nieruchomościami, bo w takim przypadku postępowanie egzekucyjne jest bardziej skomplikowane.
Przejmujący firmę zazwyczaj nie ma jednak żadnych środków, z których mógłby zaspokoić roszczenia swoich podwładnych. A to może mieć znaczenie przy ewentualnym ogłoszeniu jego upadłości. Ogłasza się ją w stosunku do dłużnika, który stał się niewypłacalny, czyli nie wykonuje swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych.
Dodatkowo dłużnika będącego osobą prawną albo jednostką organizacyjną niemającą osobowości prawnej, której odrębna ustawa przyznaje zdolność prawną, uważa się za niewypłacalnego także wtedy gdy jego zobowiązania przekroczą wartość jego majątku, nawet wówczas gdy na bieżąco te zobowiązania wykonuje.
– W razie przejęcia firmy przez inny podmiot, który nie ma środków pieniężnych, ogłoszenie jej upadłości może być utrudnione. Sąd oddala bowiem wniosek w tej sprawie, jeżeli majątek niewypłacalnego dłużnika nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania upadłościowego – mówi Michał Dobrzański.

Do funduszu

Zarówno w przypadku ogłoszenia upadłości firmy, jak i oddalenia wniosku o upadłość ze względu na brak środków na pokrycie kosztów postępowania, pracownik może ubiegać się o wypłatę zaległych pensji z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP).
– Procedury ubiegania się o taką pomoc nie są jednak proste. Fundusz ściśle ich przestrzega – mówi Piotr Wojciechowski.
Pracodawca, syndyk albo likwidator określa tytuły i wysokość roszczeń pracowniczych, które mają być zaspokojone ze środków FGŚP (w okresie jednego miesiąca od daty niewypłacalności pracodawcy). Wniosek w tej sprawie do biura terenowego funduszu może jednak złożyć także sam pracownik, ale nie wcześniej niż po upływie dwóch tygodni od terminów przewidzianych do złożenia informacji przez pracodawcę czy syndyka.
Podobnie może on ubiegać się zaliczkę na poczet niezaspokojonych przez pracodawcę roszczeń pracowniczych, jeżeli pracodawca faktycznie zaprzestanie prowadzić działalność gospodarczą przez co najmniej dwa miesiące (ale nie zostanie jeszcze ogłoszona jego upadłość). Wysokość takiej zaliczki nie może być jednak wyższa od minimalnego wynagrodzenia za pracę. Dodatkowo mogą ubiegać się o nią wyłącznie osoby, które pozostają w zatrudnieniu u pracodawcy zalegającego z wypłatą ich świadczeń. Czyli te, którym pracodawca nie płaci, ale jednocześnie nie wypowiedział im umów.