Rządowy maraton o pierwsze miejsce w wydawaniu unijnych pieniędzy trwa w najlepsze, zwłaszcza że w czasie prezydencji i zbliżających się wyborów drużynie Donalda Tuska bardzo zależy na utrzymaniu koszulki lidera. Tylko w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki Polska już wydała 65 proc. przyznanych środków.
Do firm szkoleniowych i pracodawców trafiło 29,78 mld zł. To także dzięki nim udaje im się w czasie kryzysu uniknąć plajty. Unijne pieniądze płyną szerokim strumieniem.
W korzystaniu z unijnego wsparcia nie ma nic złego. Robią tak wszystkie kraje UE. Dla tych biedniejszych jest to znacząca pomoc i sposób na odrobienie cywilizacyjnego opóźnienia w stosunku do państw najbogatszych.
Jednak na ładnym obrazku jest i rysa. Komisja Europejska co i raz wytyka nam marnotrawstwo. A to stracone miliony na analizy, które nie są niczym więcej jak naukowym bełkotem, a to znów na szkolenia, po których nikt nie znajduje pracy. Nic więc dziwnego, że oprócz sprawnego wydawania pieniędzy Komisja domaga się również efektów.
Nie można jej winić, że bacznie przygląda się Polsce, która jest największym beneficjentem środków unijnych wśród krajów członkowskich. Bruksela uczy się również na swoich błędach. Jeszcze kilka lat temu w takiej sytuacji jak Polska były Grecja, Hiszpania czy Portugalia. Do nich również płynął szeroki strumień unijnego wsparcia. Pieniądze jednak zniknęły. Za to pojawiło się widmo bankructwa.