Do 1989 r. korzystanie z pomocy społecznej nie było prawem. Było darowizną, jaką władza mogła dać, jeśli ktoś o nią wystąpił, mówi "Gazecie Wyborczej" Michał Boni.

- "Po 1989 r. zasady przyznawania pomocy zostały unormowane, ale panowało przekonanie, że ludzie mogą oszukiwać. I były ku temu powody", podkreśla w wywiadzie szef doradców premiera. - "Teraz (...) jeśli zdarzają się wyłudzenia, to ich skala jest o wiele mniejsza". Ale "brak zaufania do obywatela jest cały czas wpisany w polskie prawo".

- "Dawniej tylko dawano pieniądze, bo chodziło o wyrównywanie dochodów. A we współcześnie definiowanej pomocy społecznej chodzi o to, żeby zmienić czyjąś sytuację życiową, zachęcić do tego, żeby był odpowiedzialny za siebie. Pomoc społeczna powinna sobie zadać pytanie: Co się dzieje, że przez dziesięć lat ktoś nie nauczył się żyć samodzielnie? Wyłącznie dając pieniądze, uzależniamy potrzebującego od różnego rodzaju pomocy".

Boni akcentuje, że "sens polityki społecznej polega na tym, by godzić wsparcie dochodowe z rozwojowym, takim, które przywraca wykluczonego społeczeństwu".