Polska gospodarka nie jest w stanie wchłonąć tak dużej liczby osób z wyższym wykształceniem.
W roku szkolnym 2009/2010 szkoły zawodowe i technika ukończyło ponad 205 tys. uczniów, a dyplom wyższej uczelni otrzymało blisko 479 tys. osób – wynika z danych GUS. Oznacza to, że na dwóch absolwentów wyższej szkoły przypada tylko jedna osoba po zawodowej lub technikum. Takie proporcje utrzymują się już od pięciu lat.
ikona lupy />
Ponad dwa razy więcej magistrów niż fachowców / DGP
Stwarza to problemy na rynku pracy. – Żadna gospodarka nie jest w stanie wchłonąć tak dużej liczby osób po studiach. Wprawdzie duża ich część może znaleźć zatrudnienie, ale na stanowiskach niewymagających wyższego wykształcenia – mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Dodaje, że w takiej sytuacji przybywa sfrustrowanych pracowników, bo wykonują oni pracę poniżej swoich kwalifikacji. – Badania potwierdzają, że jeśli są źle zmotywowani, to również źle pracują – podkreśla prof. Kabaj.
Zgadza się z tym prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dodaje, że problemy na rynku pracy osób po studiach wiążą się głównie ze złą strukturą kształcenia. – Wciąż kształci się dużo pedagogów, ekonomistów, specjalistów od marketingu i handlu, politologów i socjologów, choć rynek jest nimi nasycony – mówi prof. Wiśniewski.
Dlatego nieprzypadkowo wśród zarejestrowanych bezrobotnych bardzo dużo jest na przykład ekonomistów – w pierwszym półroczu zajmowali oni wysoką, bo 14. pozycję w rankingu około 2 tys. zawodów i specjalności bezrobotnych. A liczba zarejestrowanych bezrobotnych z wyższym wykształceniem wzrosła w końcu września do 213 tys. i była o ponad 22 tys. większa niż przed rokiem.
Eksperci nie mają wątpliwości, że zła struktura kształcenia wynika m.in. z tego, że w Polsce nie prowadzi się prognoz popytu na pracę według zawodów. – Przed laty robiło je Rządowe Centrum Studiów Strategicznych. Po jego likwidacji tego typu prognozy miał wykonywać resort pracy, ale tego nie robi – mówi prof. Urszula Sztanderska z Uniwersytetu Warszawskiego.
Mimo że przybywa bezrobotnych z dyplomem, to nie można przekreślać zasług edukacyjnego boomu ostatnich 20 lat. Sprawił, że już ponad 29 proc. osób pracujących w Polsce ma dyplom wyższej uczelni – wynika z danych badania aktywności ekonomicznej ludności prowadzonych przez GUS. – Tymczasem w najbardziej rozwiniętych krajach europejskich jest ich 25 – 35 proc. – wskazuje prof. Kabaj.
Równocześnie ubywa osób z wykształceniem zasadniczym zawodowym – wśród osób aktywnych zawodowo jest ich nieco ponad 5 mln – o 700 tys. mniej niż w 2003 r. Co ciekawe, mimo że firmy ich potrzebują, wśród zarejestrowanych bezrobotnych jest ich najwięcej – 27,5 proc. – Absolwenci szkół zawodowych często nie mogą znaleźć pracy, bo nie mają praktycznych umiejętności – wyjaśnia prof. Wiśniewski. Jego zdaniem powinno się przywrócić szkoły przyzakładowe, które dają doświadczenie zawodowe. Doskonale się sprawdzają w Niemczech, Austrii i Czechach.