Przy dźwiękach gwizdków i syreny kilkadziesiąt osób z oświatowej Solidarności protestowało w czwartek przed halą Expo w Łodzi przeciwko planom likwidacji kilkunastu łódzkich szkół. Pikieta odbywała się przed halą, w której rozpoczęły się Łódzkie Targi Edukacyjne.

Pikietujący przynieśli ze sobą transparenty, m.in. "Oszczędzanie na młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną to dyskryminacja", "Panie prezydencie - stop likwidacji", "Nasza likwidacja - władzy kompromitacja". Skandowali: "Szkoła nie fabryka - jej się nie zamyka".

Przewodniczący Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Roman Laskowski powiedział PAP, że związkowcy są przeciwko podjętym uchwałom Rady Miejskiej o zamiarze likwidacji szkół, które - ich zdaniem - przyjęte zostały bez dialogu ze związkowcami, nauczycielami, rodzicami i uczniami.

"Jesteśmy przeciwko podjęciu tych uchwał bez dialogu, bez porozumienia się ze związkami zawodowymi, ze społeczeństwem, bo jak widać protestują rodzice, protestują poszczególne szkoły. Nikt z nimi nie rozmawiał" - podkreślił Laskowski.

Przypomniał, że dwa tygodnie temu do wojewody trafił wniosek o unieważnienie tych uchwał z powodu braku opinii związków zawodowych. "Protesty są przede wszystkim dlatego, że nie było dialogu. Będziemy bronić dialogu, chcemy tego dialogu. Domagamy się rozmów z miastem. Ponieważ odwołanie jest u wojewody, wszyscy czekają na tę decyzję. Wzywamy wojewodę do podjęcia jej jak najszybciej" - mówił szef oświatowej Solidarności w Łodzi.

Według niego, związkowcy nie będą za wszelką cenę bronić każdego muru szkoły, ale chcą, żeby władze miasta rozmawiały ze związkami, nauczycielami, rodzicami i przedstawiły konkretne powody likwidacji danej szkoły.

Pikietujących nie wpuszczono pod samo wejście do hali Expo. "Nie było naszym celem zablokowanie wejścia na targi, ale pokazanie się przy ich okazji i przedstawienie naszych postulatów" - wyjaśnił Laskowski.

Odpowiedzialny za oświatę we władzach miasta wiceprezydent Łodzi Krzysztof Piątkowski, który przygotował projekty uchwał o zamiarze likwidacji placówek, po raz kolejny podkreślił, że łódzka oświata jest niedoinwestowana i potrzebuje pieniędzy m.in. na remonty. Zdaniem Piątkowskiego, w ostatnich czterech latach ubyło z łódzkich szkół prawie 9 tys. uczniów, a w tym samym czasie koszty utrzymania placówek oświatowych wzrosły o 165 mln zł.

Piątkowski zadeklarował pomoc dla nauczycieli i pracowników niepedagogicznych z likwidowanych placówek. "Będziemy wspierać te osoby, pomagać im odnaleźć się w innych placówkach edukacyjnych. To jest możliwe, miasto ma takie możliwości, ale oczywiście nie wygramy z niżem demograficznym" - tłumaczył Piątkowski.

Podkreślił, że od września tego roku w łódzkich szkołach będzie o pół tysiąca uczniów mniej. "Można obliczyć, ile będzie oddziałów mniej, ile godzin dla nauczycieli" - zaznaczył.

Pod koniec lutego łódzcy radni przyjęli uchwały w sprawie zamiaru likwidacji 19 szkół w mieście. Uchwały poparli radni PO i połowa radnych PiS. Przeciw byli samorządowcy SLD. Głosowaniu towarzyszyły protesty nauczycieli, rodziców i uczniów.

Dzień po głosowaniu Komitet Polityczny PiS rozwiązał struktury miejskie w Łodzi i wykluczył z szeregów PiS piątkę miejscowych polityków, w tym wiceprezydenta Piątkowskiego i dotychczasowego szefa miejskich struktur. Była to kara za poparcie przez nich uchwał dotyczących likwidacji szkół.

Po przyjęciu uchwał delegacja uczniów, nauczycieli, przedstawicieli ZNP i radni lewicy przekazali wojewodzie łódzkiemu Jolancie Chełmińskiej pismo, w którym proszą o sprawdzenie - pod względem prawnym - uchwał łódzkich rajców w sprawie likwidowanych szkół. Wojewoda ma na rozpatrzenie pisma 30 dni. Rozpoczęto także zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem uchwały w sprawie uchylenia uchwał łódzkiej rady miejskiej.