Spór między pracodawcą a pracownikiem nie musi się kończyć na sali sądowej. Problem w tym, że u nas od lat jest to normą. Dzieje się tak, choć postępowanie sądowe jest nie tylko czasochłonne, lecz także kosztowne.
Co więc zrobić, by Polacy nie produkowali co roku tysięcy pozwów dotyczących stosunków pracy? Otóż zdaniem pierwszej prezes Sądu Najwyższego trzeba wprowadzić obowiązkowe postępowanie przed komisjami pojednawczymi. Ich powołanie i działanie od lat regulują przepisy kodeksu pracy. Niestety są one rzadko wykorzystywane. Dlaczego? Zdaniem prof. Jacka Męciny postępowanie przed wewnętrznymi zakładowymi mediatorami zamiast zmierzać do ugody, często polega na rozdrapywaniu ran zwaśnionych stron.
Nic w tym dziwnego, bo członkowie komisji najczęściej nie mają merytorycznego przygotowania. Nie należy też zapominać, że są pracownikami pracodawcy, który z ich kolegą jest w konflikcie. Czy w takich warunkach można obiektywnie wyważyć racje stron, szczególnie dziś, gdy trudno mówić o równowadze stron w stosunkach pracowniczych? Ponadto, czy prosta reaktywacja wewnętrznej mediacji – polegająca na wprowadzeniu obowiązkowego przedsądowego postępowania ugodowego przed komisją pojednawczą – ma sens w sytuacji, gdy Polacy coraz częściej pracują na umowach cywilnoprawnych?
Pytań jest wiele, a prostych odpowiedzi nie ma. Na pewno dobrym rozwiązaniem jest wprowadzenie zewnętrznej profesjonalnej mediacji, bo to ona jest gwarantem obiektywności. I właśnie w tym kierunku zmierza projekt RDS, który – co ważne – nie przekreśla działania komisji pojednawczych. Bo przecież nie można wykluczyć, że są zakłady, w których tego typu gremia doskonale się sprawdzają. Przy czym niezależnie od tego, czy rząd postawi na obowiązkową mediację wewnętrzną, zewnętrzną, czy na model mieszany, jedno jest pewne - najpierw trzeba do niej przekonać Polaków. Niestety na razie wolą konfrontacje na salach sądowych.