Choć z badań przeprowadzonych w tym roku przez firmę konsultingową Deloitte wynika, że ponad 60 proc. polskich studentów chciałoby wyjechać po zakończeniu nauki za granicę, to eksperci od rynku pracy są przekonani, że wielkiej fali emigracji zarobkowej z Polski już nie będzie.

– Owszem, młodzi będą wyjeżdżać do Niemiec, Holandii czy Skandynawii, aby nie siedzieć na bezrobociu, ale średni czas ich pobytu za granicą nie powinien przekroczyć roku – dwóch lat – mówi Maciej Bukowski z Instytutu Badań Strukturalnych. – I z roku na rok liczba wracających powinna być większa niż wyjeżdżających – dodaje.

Nie będą to jednak masowe powroty. W pierwszej kolejności przyjeżdżać do kraju będą ci, którzy chcą zrobić karierę. Za granicą wielu młodych pracuje poniżej kwalifikacji. Z raportów Centrum Stosunków Międzynarodowych wynika, że ponad 70 proc. Polaków, którzy wyjechali za granicę, pracuje na budowach, przy produkcji, w usługach albo w gospodarstwach rolnych. Są też tacy, i jest ich coraz więcej, którzy zakładają firmy, awansują i coraz lepiej radzą sobie na zagranicznym rynku. Ci zostaną, ale wielu z tych, którzy pracują poniżej kwalifikacji, wróci.

Nie bez znaczenia jest także to, że w Polsce wciąż mamy wzrost gospodarczy. To właśnie dlatego po roku 2006, gdy polska gospodarka rozwijała się w tempie 5 – 6 proc. rocznie, wielu młodych, którzy wyjechali do pracy po 2004 roku, wróciło do kraju: w 2007 było ich 213 tys., a w 2008 roku – ponad 300 tys. Większość to ludzie z wyższym wykształceniem, którzy zarobione za granicą pieniądze postanowili zainwestować w Polsce.

O tym, że tendencja do powrotu z emigracji zaczyna przeważać nad chęcią wyjazdu za chlebem, świadczy też znikoma liczba osób, które wyjechały za Odrę po otwarciu niemieckiego rynku pracy: w ciągu ostatnich trzech miesięcy zdecydowało się na to tylko 15 tys. osób. To znacznie mniej, niż prognozowali eksperci. Drugi argument świadczący o tym, że liczba emigrantów się kurczy, ale także, że ci, którzy zostali, tracą więzi z Polską, są malejące transfery pieniędzy. Na przykład z W. Brytanii Polacy przysłali w I kw. 2009 r. 700 mln euro, a w IV kw. 2010 r. 602 mln euro.

Polski rynek pracy, choć stopa bezrobocia wśród młodych wynosi 25 proc., jest także stosunkowo atrakcyjny, zwłaszcza w porównaniu np. z hiszpańskim, portugalskim czy włoskim. Polska gospodarka rozwija się w tempie ok. 4 proc. rocznie, co jest jednym z lepszych wyników w UE. Dla porównania tempo wzrostu PKB w Wielkiej Brytanii wynosi ok. 1,8 proc., a we Włoszech 1 proc. – I nie do końca jest prawdą, że w Polsce nie ma pracy dla młodych – mówi Bukowski. – Jest, tylko że znacznie poniżej ich oczekiwań finansowych.

W dłuższej perspektywie młodym ludziom, którzy zostaną w kraju lub tu wrócą, może to wyjść na dobre. Po pierwsze: zdobywają doświadczenie, którego im brakuje, a po drugie w miarę starzenia się polskiego społeczeństwa popyt na ich pracę będzie się zwiększał. A tym samym będzie rosła ich wartość. Nie miejmy jednak złudzeń: dzisiejsi 20-latkowie to jedno z najbardziej mobilnych młodych pokoleń w historii Polski. I jeśli w innym kraju dostaną możliwość zrobienia kariery i wygodnego życia, to nie będą kierowali się sentymentami.