– Owszem, młodzi będą wyjeżdżać do Niemiec, Holandii czy Skandynawii, aby nie siedzieć na bezrobociu, ale średni czas ich pobytu za granicą nie powinien przekroczyć roku – dwóch lat – mówi Maciej Bukowski z Instytutu Badań Strukturalnych. – I z roku na rok liczba wracających powinna być większa niż wyjeżdżających – dodaje.
Nie będą to jednak masowe powroty. W pierwszej kolejności przyjeżdżać do kraju będą ci, którzy chcą zrobić karierę. Za granicą wielu młodych pracuje poniżej kwalifikacji. Z raportów Centrum Stosunków Międzynarodowych wynika, że ponad 70 proc. Polaków, którzy wyjechali za granicę, pracuje na budowach, przy produkcji, w usługach albo w gospodarstwach rolnych. Są też tacy, i jest ich coraz więcej, którzy zakładają firmy, awansują i coraz lepiej radzą sobie na zagranicznym rynku. Ci zostaną, ale wielu z tych, którzy pracują poniżej kwalifikacji, wróci.
Nie bez znaczenia jest także to, że w Polsce wciąż mamy wzrost gospodarczy. To właśnie dlatego po roku 2006, gdy polska gospodarka rozwijała się w tempie 5 – 6 proc. rocznie, wielu młodych, którzy wyjechali do pracy po 2004 roku, wróciło do kraju: w 2007 było ich 213 tys., a w 2008 roku – ponad 300 tys. Większość to ludzie z wyższym wykształceniem, którzy zarobione za granicą pieniądze postanowili zainwestować w Polsce.
O tym, że tendencja do powrotu z emigracji zaczyna przeważać nad chęcią wyjazdu za chlebem, świadczy też znikoma liczba osób, które wyjechały za Odrę po otwarciu niemieckiego rynku pracy: w ciągu ostatnich trzech miesięcy zdecydowało się na to tylko 15 tys. osób. To znacznie mniej, niż prognozowali eksperci. Drugi argument świadczący o tym, że liczba emigrantów się kurczy, ale także, że ci, którzy zostali, tracą więzi z Polską, są malejące transfery pieniędzy. Na przykład z W. Brytanii Polacy przysłali w I kw. 2009 r. 700 mln euro, a w IV kw. 2010 r. 602 mln euro.
Polski rynek pracy, choć stopa bezrobocia wśród młodych wynosi 25 proc., jest także stosunkowo atrakcyjny, zwłaszcza w porównaniu np. z hiszpańskim, portugalskim czy włoskim. Polska gospodarka rozwija się w tempie ok. 4 proc. rocznie, co jest jednym z lepszych wyników w UE. Dla porównania tempo wzrostu PKB w Wielkiej Brytanii wynosi ok. 1,8 proc., a we Włoszech 1 proc. – I nie do końca jest prawdą, że w Polsce nie ma pracy dla młodych – mówi Bukowski. – Jest, tylko że znacznie poniżej ich oczekiwań finansowych.
W dłuższej perspektywie młodym ludziom, którzy zostaną w kraju lub tu wrócą, może to wyjść na dobre. Po pierwsze: zdobywają doświadczenie, którego im brakuje, a po drugie w miarę starzenia się polskiego społeczeństwa popyt na ich pracę będzie się zwiększał. A tym samym będzie rosła ich wartość. Nie miejmy jednak złudzeń: dzisiejsi 20-latkowie to jedno z najbardziej mobilnych młodych pokoleń w historii Polski. I jeśli w innym kraju dostaną możliwość zrobienia kariery i wygodnego życia, to nie będą kierowali się sentymentami.