10 tys. żołnierzy, czyli połowę planowanej liczby, liczą Narodowe Siły Rezerwowe - poinformował w poniedziałek podczas konferencji prasowej w Przemyślu minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.



"Jesteśmy w trakcie dyskusji w jaką stronę prowadzić Narodowe Siły Rezerwowe. Myślę, że jest tutaj wiele do zrobienia" - powiedział Siemoniak.

W jego ocenie NSR powinny być "realnym wsparciem dla jednostek". Nie chciał jednak mówić o konkretnym terminie zakończenia tworzenia NSR.

NSR tworzą osoby, które ochotniczo zawierają kontrakt na pełnienie służby wojskowej w rezerwie i pozostają w dyspozycji do wykonywania zadań w kraju i poza granicami państwa. Żołnierze NSR mają obowiązek uczestniczenia w ćwiczeniach organizowanych przez wojsko - w wymiarze do 30 dni w ciągu roku. Wojsko zapłaci im żołd, a pracodawcy otrzymają rekompensaty za czas nieobecności pracownika.

Program NSR rozpoczął się w 2010 roku. NSR zostały pomyślane jako wzmocnienie jednostek w sytuacjach kryzysowych - nie tworzą odrębnych jednostek ani związków taktycznych; ochotnicy, podpisujący kontrakt na okres 2-6 lat, są przydzielani do już istniejących jednostek. Docelowo mają liczyć 20 tys. żołnierzy rezerwy uzupełniających stutysięczną armię służby czynnej.

Na konferencji prasowej w delegaturze podkarpackiego urzędu wojewódzkiego w Przemyślu razem z Siemoniakiem wystąpili także kandydaci Platformy Obywatelskiej do Sejmu: wojewoda podkarpacka Małgorzata Chomycz oraz posłowie Marek Rząsa i Piotr Tomański.

Wcześniej szef MON odwiedził 5. Batalion Strzelców Podhalańskich. "Przez pierwsze tygodnie urzędowania staram się być w bardzo wielu miejscach w Polsce, wizytując jednostki wojskowe. Na mapie tych wyjazdów nie mogło zabraknąć tak ważnego dla wojska miasta jak Przemyśl. Byłem u +podhalańczyków+ i zapoznałem się z sytuację" - powiedział minister dziennikarzom.