Więzienie za cofnięcie samochodowego licznika to walka ze skutkami, a nie z przyczynami przestępczego procederu. Bezkarne będzie reklamowanie tego typu usług
Nowe kary za cofanie liczników / Dziennik Gazeta Prawna
Niebawem odbędzie się pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji prawa o ruchu drogowym i kodeksu karnego przewidującego wprowadzenie kar za cofanie stanu licznika w aucie. Zgodnie z propozycją Ministerstwa Sprawiedliwości zarówno wykonywanie, jak i zlecanie zmiany wskazań drogomierza będzie zagrożone karą do 5 lat więzienia (projektowany art. 306a kodeksu karnego).
„Jednocześnie nowelizacja ma za zadanie zlikwidować proceder polegający na oferowaniu usług zaniżania wskazań licznika przebiegu całkowitego w pojeździe mechanicznym, który to proceder obecnie jest bezkarny, a w większości przypadków poprzedza zabiegi osób, chcących w oszukańczy sposób sprzedać pojazd” – czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy. Reklamy w rodzaju „Korekta licznika” czy „Cofanie licznika. Dojazd” można znaleźć zarówno na billboardach, jak i w sieci. Kłopot w tym, że w projekcie próżno szukać przepisu, który penalizowałby reklamowanie tego typu usług.

Nie ma kary bez przepisu

Zdaniem Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości, nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowego przepisu.
– Nikt przecież nie reklamuje w powszechnie dostępny sposób usług w zakresie przestępstw, np. przestępstwa zabójstwa, rozboju czy malwersacji finansowych. Z tych samych przyczyn przyjąć należy, że projektowana ustawa w proponowanym kształcie automatycznie zlikwiduje dotychczasowe oferty z „korektą” licznika. Taka usługa stanie się bowiem nielegalna z chwilą wejścia przepisów w życie. W konsekwencji ogłaszanie się z takim procederem skutkować będzie odpowiednią reakcją organów ścigania – twierdzi Marcin Warchoł.
Czy na pewno? Zdaniem dr. Mikołaja Małeckiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, aby penalizować publikowanie reklam lub ogłoszeń zachęcających do zmiany wskazań drogomierza, należałoby wskazać przepis karny, pod który podpadają takie zachowania. A takiego przepisu nie ma.
– Reklamy i ogłoszenia nie są podżeganiem ani pomocnictwem w rozumieniu art. 18 kodeksu karnego, bo nie są one skierowane do konkretnej osoby, indywidualnie oznaczonej, czego wymagają przepisy o podżeganiu i pomocnictwie. Nie jest to również nawoływanie do popełnienia występku ani pochwalanie jego popełnienia (art. 255 k.k.). Sama reklama z ofertą to za mało, by uznać, że ktoś nawołuje do przestawiania liczników lub pochwala taki proceder – tłumaczy dr Małecki.
Prawnik zauważa, że w projektowanym art. 306a par. 2 ustawodawca penalizuje zlecenie cofnięcia licznika, a więc zachowania tylko jednej strony procederu. – Zlecanie usługi będzie karalne, ale jej oferowanie już nie. To trochę tak, jakbyśmy penalizowali zachowanie osoby usiłującej dać łapówkę, a nie tej, która ją wymusza – tłumaczy dr Małecki.
Bez wyraźnego przepisu w rodzaju „kto w celu popełnienia przestępstwa, o którym mowa w art. 306a par. 1, oferuje wykonanie czynu, o którym mowa w tym przepisie, podlega karze...” nie będzie więc można skutecznie ścigać właścicieli warsztatów za samą tylko reklamę nielegalnych usług.

Leczenie skutków, a nie przyczyn

Inna sprawa, że zdaniem dr. Małeckiego penalizowanie takich czynności nie jest uzasadnione. – Wystarczające byłoby stosowanie przepisów o usiłowaniu i dokonaniu oszustwa z art. 286 k.k. oraz ewentualnie karanie za dokonane przestawienie licznika według nowego art. 306a par. 1 – zaznacza prawnik.
Innego zdania jest Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska. – Bez takich przepisów będziemy leczyć tylko skutki, a nie przyczynę patologii. Tymczasem powinniśmy dążyć do kompleksowego rozwiązania problemu oszustw w motoryzacji. Dlatego uważam, że zakazane powinno być nie tylko oferowanie usług „korekty licznika”, ale także reklamowanie, sprzedawanie i montowanie tzw. emulatorów adblue – postuluje prawnik.
Chodzi o urządzenia montowane w pojazdach ciężarowych, które oszukują systemy oczyszczania spalin. Zamontowanie emulatora powoduje, że pojazd nie pobiera roztworu mocznika adBlue, a przedsiębiorca ma mniejsze koszty. Co gorsza naraża to na straty Skarb Państwa, ponieważ przewoźnik płaci mniejsze stawki e-myta, mimo że przez stosowanie emulatora ciężarówka jest już ekologiczna tylko na papierze.
– Nie mówiąc już o tym, że jest to czyn nieuczciwej konkurencji. Na działaniu takich firm tracą więc środowisko, budżet i inni przewoźnicy. Dopóki kary będą wymierzone tylko w stosujących nielegalne urządzenia, a nie je montujących, sytuacja się nie zmieni – przestrzega Maciej Wroński.
Etap legislacyjny
Projekty nowelizacji prawa o ruchu drogowym i kodeksu karnego przed pierwszym czytaniem w Sejmie