Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało kolejną rewolucję. Nie będzie odrębnego trybu gospodarczego, będą za to nowe zasady w procedurze cywilnej. Pytanie, czy ci, którzy będą musieli wprowadzić ją w życie, są na to gotowi. I chodzi tu nie tylko o sądy czy profesjonalnych pełnomocników, ale przede wszystkim o zwykłych obywateli.
Dziś wszystko jest jasne. Bo zapisane w paragrafach. Są konkretne terminy na dokonanie określonych czynności procesowych i jasne konsekwencje ich niezachowania. Niedługo to się zmieni. O terminach i skutkach ich niedotrzymania przez strony zadecyduje sędzia. Będzie się przy tym kierował nie przepisami prawa, ale przede wszystkim własnym przekonaniem. Pytanie, czy nasze społeczeństwo jest na to gotowe. Biorąc pod uwagę statystyki dotyczące poziomu zaufania społecznego do sędziów i sądów, można zaryzykować tezę, że ten eksperyment się nie uda, że na to jeszcze za wcześnie.
To prawda – dzisiejsze postępowanie gospodarcze jest zbyt formalistyczne, a skutki uchybień procesowych zbyt surowe dla stron. Ale czy naprawdę jedynym wyjściem z tej sytuacji jest fundowanie przedsiębiorcom kolejnego trzęsienia ziemi? Oni przecież do dziś nie otrząsnęli się z ostatnich zmian w procedurze, jakie zafundowała im poprzednia ekipa rządząca. Ministerstwo Sprawiedliwości, jak widać, lubi rozwiązania drastyczne. Planując je, sięga po zagraniczne wzorce. Wzorce, wydawałoby się, nam najbliższe, bo niemieckie. Jednak kryterium geograficzne w tym przypadku może się nie sprawdzić. To, co w niemieckim społeczeństwie zdało egzamin, niekoniecznie przyjmie się na naszym podwórku. Należy przypuszczać, że minie bardzo dużo czasu, zanim strony w tak dużym stopniu zaufają sędziom. A to warunek konieczny, żeby planowana reforma sprawdziła się w praktyce.
Należy także zastanowić się, czy na taką rewolucję gotowi są przedstawiciele Temidy. Czy będą w stanie szybko nauczyć się nowej „roli procesowej”, jaką napisało dla nich ministerstwo. Obecnie zadanie sędziego polega przede wszystkim na stosowaniu przepisów. Po zmianach będzie musiał podejmować decyzje, kierując się nie tylko paragrafami, ale przede wszystkim własnym przekonaniem. I – co chyba jeszcze trudniejsze – umieć przekonać strony sporu do swoich racji.
Zmiany planowane przez resort są odważne i – co trzeba przyznać – interesujące. Ale z całą pewnością upłynie dużo czasu, zanim przyjmą się w naszych sądach.