Podanie w internecie nazwiska osoby, która wcześniej występowała pod pseudonimem, nie jest naruszeniem jej dóbr osobistych. Natomiast przypisanie jej negatywnych cech może być naruszeniem prawa.

Dariusz B. pod pseudonimem na stronie internetowej gazety online jednego z urzędów miast umieścił list do prezydenta miasta. Pisał, że jest w posiadaniu zdjęć jego urzędników w niedwuznacznych sytuacjach i że jest to seksafera.

Odpowiedź nie nadeszła

Odpowiedzi od prezydenta nie dostał, ale ukazały się wpisy różnych internautów pod pseudonimami, z różnymi opiniami, m.in. wypowiedź, w której podano jego imię i nazwisko i napisano, że wykorzystał media do własnych celów, że jest to szantaż i że zaszkodził tym dobremu imieniu urzędu. W sprawie prowadzone było postępowanie karne, urząd miasta podał dane identyfikacyjne (IP) komputera, bo okazało się, że opinia nadana była z tego komputera, ale autora komentarza nie udało się ustalić. W tej sytuacji Dariusz B. pozwał o ochronę dóbr osobistych miasto. Twierdził, że jako właściciel portalu naruszyło swoje obowiązki, gdyż nie zapewniło takiej kontroli, by można było zidentyfikować osoby dokonujące wpisów. Zażądał więc zamieszczenia na określonych stronach internetowych oświadczenia o podanej przez siebie treści.

Niemożliwa identyfikacja

Sąd I instancji oddalił powództwo, a sąd II instancji oddalił apelację powoda. Sąd I instancji ustalił, że wpis się ukazał, że komputer znajdował się w pomieszczeniu placówki podległej urzędowi, ale zidentyfikowanie autora nie było możliwe. Nie doszło jednak do naruszenia dóbr osobistych powoda, bo wpis nie zawierał żadnych określeń, które by o tym świadczyły, a samo ujawnienie nazwiska tym nie jest. Internauta miał prawo ocenić wypowiedź powoda, a w swojej odpowiedzi posługiwał się określeniami powszechnie używanymi przez internautów. Do tego wpis został szybko usunięty. Powód nie wykazał bezprawności działania pozwanego, a pozwany nie ma możliwości cenzurowania wpisów. Sąd II instancji zgodził się z tym i od jego wyroku powód wniósł skargę kasacyjną.

Sąd Najwyższy oddalił skargę. W ustnych motywach zwrócił uwagę, że szkoda, iż żadna ze stron nie powołała się na ustawę z 8 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz.U. nr 144, poz. 1204 ze zm.). Znajduje się w niej rozdział „Wyłączenie odpowiedzialności usługodawcy z tytułu świadczenia usług elektronicznych”.

Przechowywanie danych

Pozwanego należy traktować jako usługodawcę. Odnosi się do niego art. 14 ustawy, z którego wynika, że nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane dane ten, kto udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego usługobiorcy nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania zawiadomienia niezwłocznie uniemożliwi dostęp do tych danych. Cały rozdział jest przeniesieniem do naszego prawa dyrektywy UE. Usługodawca ponosi odpowiedzialność tylko za to, co rozdział ten zawiera. Internet traktowany jest jak powszechne forum dyskusyjne, wpisów dokonuje się anonimowo i na tym polega jego popularność. SN zgodził się, że podanie imienia i nazwiska nie jest naruszeniem dóbr osobistych, a pozwany nie udowodnił bezprawności działania. Ale można dopatrywać się naruszenia dóbr osobistych w przypisaniu powodowi negatywnych cech, jednak pozwany nie ponosi za to odpowiedzialności.

Sygn. akt IV CSK 665/10