Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka o zamieszkach w Warszawie w dniu Święta Niepodległości i pomysłach zmian w prawie dotyczącym zgromadzeń publicznych:

"Tych propozycji zmian prawnych dokładnie nie znamy. Na podstawie jednego przypadku nie można wylewać dziecka z kąpielą i nie można ograniczać prawa o zgromadzeniach w ten sposób, aby pozbawić istoty tego prawa. Tu niestety widać stałą mantrę naszych polityków: +jak mamy problem, to trzeba zaostrzyć prawo+. Nie jestem przekonany, czy błąd tkwi w systemie prawnym. Nie rozumiem na przykład, na czym miałoby polegać zwiększenie odpowiedzialności organizatorów demonstracji, bo już dziś ta odpowiedzialność istnieje - to nie jest tak, że organizatorzy nie ponoszą obecnie żadnej odpowiedzialności za szkody.

Okazuje się, że władze Warszawy miały w szufladzie jakieś propozycje zmian do ustawy o zgromadzeniach publicznych i teraz, kiedy jest taki medialny efekt próbują to wyciągnąć. W tej sprawie niezwykle niepokoi mnie to, że od czterech lat Polska powinna była wykonać dwa wyroki - jeden Trybunału Konstytucyjnego dotyczący zgromadzeń spontanicznych, drugi w sprawie Bączkowski i inni przeciwko Polsce dotyczący w ogóle organizowania zgromadzeń - i wtedy jakoś rządowi brakowało energii, żeby te zmiany przeprowadzić i nie zdołał przygotować odpowiedniego projektu ustawy, która trafiłaby do Sejmu. I nagle teraz, kiedy jest zapotrzebowanie polityczno-medialne, to pojawia się szybko przedstawiany projekt.

Najpoważniejsze zastrzeżenie dotyczy zapewnienia przez policję bezpieczeństwa Marszu Niepodległości

Co do wczorajszych zajść, to mieliśmy ponad 20 naszych obserwatorów na ulicach Warszawy i z ich wstępnych relacji wynika, że najpoważniejsze zastrzeżenie dotyczy zapewnienia przez policję bezpieczeństwa Marszu Niepodległości po tym, jak został on skierowany w kierunku Placu Unii Lubelskiej, Alejami Ujazdowskimi do Placu Na Rozdrożu i później zapewnienia bezpieczeństwa na tym ostatnim placu. Byłem tam na miejscu i uznaliśmy, że sytuacja robi się na tyle niebezpieczna, że może zdarzyć się coś poważnego. Kiedy później przeczytałem w internecie, że podpalony został samochód TVN24 to się specjalnie nie zdziwiłem. Tam naprawdę nie było bezpiecznie tzn. policja stała, ale bardziej w okolicach ulicy Koszykowej i Ministerstwa Sprawiedliwości tj. zabezpieczała bardziej wejście na sam plac, a tego, co się już na nim bezpośrednio działo, to wydaje się, że już nie kontrolowała.

Rzucanie racami i kostką brukową ze strony uczestników "Marszu Niepodległości" na Placu Konstytucji uzasadniało użycie siły przez policję i rozwiązanie tego zgromadzenia. Rozdzielenie obu manifestacji było przeprowadzone dość profesjonalnie.

To są na razie wstępne oceny, bo Fundacja Helsińska przygotuje szczegółowy raport ws. wczorajszych wydarzeń w Warszawie".