Głównym zadaniem studenta prawa od dziesięcioleci jest opanowanie na pamięć tysięcy stron kodeksów i ustaw. I choć teoria jest bardzo ważna, to nie wystarczy, by w przyszłości dobrze wykonywać zawód. Studenci i absolwenci prawa, chcąc poznać realia zawodu, za wszelką cenę starają się więc zdobyć staż w kancelariach. Gotowi są pracować za darmo, bo mają świadomość, że uniwersytecka wiedza w tym zawodzie to zdecydowanie zbyt mało.
– Młodym ludziom aspirującym do pracy w kancelarii stawiam kilka bardzo prostych pytań. Czy wiedzą, ile wynosi opłata skarbowa od pełnomocnictwa procesowego i gdzie ją się uiszcza. Przeważnie nie są w stanie odpowiedzieć nawet na te dwa proste pytania – mówi Andrzej Springer, radca prawny i wspólnik BWWS, jednej z najprężniej rozwijających się kancelarii prawnych. – To oznacza, że prawidłowe złożenie najprostszego pozwu o zapłatę należności z faktury przekracza ich możliwości. Rzuceni w wir pracy kancelaryjnej szukają pomocy w internecie, korzystając z umieszczonych tam gotowych wzorów dokumentów, a te zwykle nie są najwyższej jakości – dodaje Springer.

Szczątkowa praktyka

O tym, że tok studiów prawniczych oderwany jest od rzeczywistości, przekonani są nie tylko właściciele kancelarii, lecz także absolwenci prawa, a także sędziowie. Na przykład profesor Ewa Łętowska, była sędzia Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, w jednej ze swoich publikacji stwierdziła, że polski system kształcenia sędziów opiera się na tresurze, a nie na nauce.
Wyszkolenie absolwenta studiów prawniczych do takiego poziomu, aby mógł on samodzielnie pracować z klientem, zajmuje kancelariom prawnym nawet trzy lata
Potwierdza to Marek, tegoroczny absolwent prawa na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – W ciągu pięciu lat nauki miałem trzy godziny zajęć, w czasie których zajmowaliśmy się praktyką zawodową, czyli omawialiśmy, jak rozwiązać konkretny problem prawny – stwierdza Marek. Wtóruje mu Ewa, która w kieszeni ma dyplom prywatnej uczelni. – Jedyne zajęcia, które zapamiętałam, to te prowadzone przez Andrzeja Zolla (byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego – red.). Przynosił na zajęcia konkretne sprawy, które staraliśmy się rozwikłać. Reszta była czystą teorią – stwierdza Ewa.
Studenci krytykują też system praktyk studenckich. – Moje, które odbywałem w prokuraturze, polegały na przenoszeniu akt. Wpis miałem po trzech dniach, choć praktyka powinna trwać trzy tygodnie – wspomina Marek, który po skończeniu studiów szlify postanowił zdobyć w lubelskich kancelariach. Niestety osoba bez odpowiedniej protekcji ma na to małe szanse. Marek postanowił więc opuścić Lublin i kontynuować karierę prawniczą w Warszawie. – I choć jestem absolwentem prawa jednego z największych uniwersytetów w tym kraju i z powodzeniem zdałem egzamin na aplikację prawniczą, to okazało się, że nie jestem w stanie podołać pierwszemu zleceniu mojego pracodawcy, czyli napisać statutu fundacji – mówi.
Co prawda pojawiają się też głosy, że tylko osoby naiwne spodziewają zdobyć na studiach wiedzę i praktykę.
To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: Studentom brakuje praktyki.