Na skutek uchylenia immunitetu sędziemu Igorowi Tulei kilkadziesiąt spraw, w większości skomplikowanych, wielotomowych, musi zacząć się od początku. A to oznacza, że na sprawiedliwość trzeba będzie czekać kilka lat dłużej.
Największe wrażenie robi sprawa, którą sędzia Tuleya, już po wydaniu w środę przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego uchwały uchylającej mu immunitet, chciał nadal prowadzić. Władze Sądu Okręgowego w Warszawie uniemożliwiły mu to, zdejmując ją z wokandy. Dotyczy ona działalności zorganizowanej grupy przestępczej oraz oszustwa. W sprawie tej, jak twierdzą nasze źródła, jest 10 oskarżonych oraz 38 oskarżycieli posiłkowych. Liczy ona 48 tomów akt. Sprawa była na końcowym etapie, gdyż sądowi udało się już przesłuchać ok. 250 świadków spośród 316 powołanych. Teraz jednak postępowanie będzie musiało ruszyć od nowa.
‒ Lekko licząc, można założyć, że sprawa ta będzie trwać przynajmniej dwa ‒ trzy lata dłużej – komentuje Piotr Gąciarek, sędzia SO w Warszawie. Jak dodaje, już samo zapoznanie się ze zgromadzonym materiałem dowodowym przez sędziego, do którego teraz sprawa trafi, zajmie dwa ‒ trzy miesiące.
‒ Ale kogo to interesuje? Na pewno nie rządzących, których potrzeba zemszczenia się na sędzim Tulei doprowadziła do wydania takiej, a nie innej decyzji przez ID SN – stwierdza warszawski sędzia.
‒ Przyjmując taką argumentację, to sędziowie pozostawaliby bezkarni, bo prawie każdy ma setki spraw w referacie, zwłaszcza sędziowie karniści, których nie można zastąpić. Byłaby to jakaś forma podwójnego immunitetu – ripostuje jeden z posłów PiS.

Od narkotyków po Giertycha

Spraw o największym ciężarze gatunkowym sędzia Tuleya miał w swoim referacie 25. Wśród nich wymienić można postępowanie dotyczące tzw. przestępstwa menedżerskiego, gdzie oskarżonych jest ośmiu, a liczba akt wynosi 76 tomów, czy też to, w którym prokuratura stawia zarzuty wyrobu i handlu bronią oraz wytwarzania narkotyków. W tym przypadku zgromadzono 14 tomów akt, a oskarżonych jest 11.
Do sędziego Tulei trafiły także do zaopiniowania dwie prośby o ułaskawienie oraz trzy sprawy dotyczące odszkodowania za niesłuszne aresztowanie. Łącznie w swoim referacie miał on 42 postępowania w toku. I teraz wszystkie one będą musiały zacząć się od nowa, gdyż kodeks postępowania karnego wymaga tego w sytuacji, gdy dochodzi do zmiany składu sądu.
Jak tłumaczy sędzia Gąciarek, prezes sądu może zarządzić przydzielenie dodatkowego sędziego, gdy wiadomo, że dana sprawa będzie trwać dłuższy czas. Taka osoba może zająć, w razie potrzeby, miejsce sędziego, który z różnych przyczyn musi odejść ze składu orzekającego. I wówczas nie ma potrzeby rozpoczynać postępowania od początku. Z naszych informacji jednak wynika, że w żadnej ze spraw prowadzonych przez Igora Tuleyę taki sędzia zastępczy nie został wyznaczony.
Co ciekawe, na początku listopada sędzia został wylosowany do sprawy dotyczącej znanego adwokata Romana Giertycha. Miał zdecydować, czy prokuratura będzie mogła wykorzystać materiały zabezpieczone podczas słynnego przeszukania kancelarii warszawskiego mecenasa.
Sędzia Piotr Gąciarek nie ma wątpliwości co do tego, że sędzia Tuleya musiał stracić immunitet i zostać odsunięty od spraw, gdyż jest sędzią niewygodnym dla rządzących i którego politycy po prostu się boją.
‒ To pierwszy po 1989 r. przypadek, że sędzia zostaje ukarany za wydanie orzeczenia, które się nie podoba władzy – stwierdza.

Niepewny los pytań

Tuż przed uchyleniem mu immunitetu sędzia Tuleya zdążył jeszcze drogą e-mailową zadać w jednej z prowadzonych przez siebie spraw pytania prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wiążą się one z uchwałą ID SN i dotyczą prawa stron do rzetelnego procesu i uzyskania rozstrzygnięcia w rozsądnym terminie. Należy tutaj bowiem przypomnieć, że w kwietniu br. TSUE wydał postanowienie zabezpieczające, w którym zakazał ID SN orzekać w kwestiach dyscyplinarnych sędziów.
Sprawa, w której zadano te pytania, została jednak, tak jak wszystkie inne, odebrana sędziemu Tulei. Powstaje więc pytanie o ich dalszy los, gdyż jest możliwe, że nowy skład orzekający zdecyduje o ich wycofaniu.
‒ Zgodnie z regulaminem postępowania przed TSUE pozostaje on właściwy do rozpoznania wniosku o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym tak długo, jak długo sąd, który taki wniosek skierował, nie cofnie go – mówi prof. Robert Grzeszczak, specjalista w zakresie prawa UE. Jak jednak dodaje, cofnięcie wniosku może, a tym samym nie musi, zostać uwzględnione od podania daty ogłoszenia wyroku.
‒ Trybunał ma tutaj sporą swobodę. W praktyce wygląda to tak, że trybunał może nie uznać wycofania wniosku, gdy sprawa jest już na bardzo zaawansowanym etapie – zauważa prof. Grzeszczak. Poza tym, jak dodaje, trybunał jest świadomy sytuacji w Polsce i wie, że może dochodzić do celowego manipulowania składami w celu utrącania pytań prejudycjalnych.
‒ Możliwe jest, że władze polskie zmuszą trybunał do przetestowania regulaminu postępowania i w efekcie trybunał uzna, że zachodzą okoliczności przemawiające za podtrzymaniem zadanego wcześniej pytania, mimo jego wycofania przez nowy skład orzekający, i że w interesie UE będzie udzielenie odpowiedzi, którą zwiąże tak sąd pytający, jak i inne sądy wszystkich państw, gdy te będą miały podobne stany faktyczne – przypuszcza prof. Grzeszczak.