Od dłuższego czasu trwa ożywiona dyskusja dotycząca konieczności zmiany terminu wyborów prezydenckich w związku z panującą epidemią koronawirusa w Polsce oraz - w praktyce - na całym świecie.

Argumenty przemawiające za przełożeniem wyborów, zarówno te o charakterze czysto prawnym, jak i te mające charakter społeczny, przytaczane są w zasadzie przez całą opozycję oraz wielu niezależnych ekspertów. Z kolei strona rządowa oraz Prezydent stoją na stanowisku, że obecna sytuacja w kraju nie uzasadnia takiej decyzji, tym bardziej, że wymagałaby ona wprowadzenia jednej z form stanu nadzwyczajnego, np. stanu klęski żywiołowej. Szczegółową argumentację, z odnośnikami do istniejących przepisów, można znaleźć na stronie Fundacji Odpowiedzialna Polityka.

Z mojego wieloletniego doświadczenia jako obserwatora wyborów, zarówno tych krajowych, jak i zagranicznych, wynika że najważniejszym, o czym powinniśmy pamiętać przy rozważaniu przełożenia terminu wyborów, jest prawo wyborcy do swobodnego wyrażenia swojej woli, a także prawo kandydatów do równego i swobodnego kandydowania oraz przedstawienia programu wyborczego. W tym miejscu chciałbym przyjrzeć się zwłaszcza trzem kwestiom, które dotychczas były omawiane w znikomym stopniu - lub wcale.

Na początku spójrzmy na planowane w okresie od 22 marca do 10 maja br. wybory lub referenda do organów samorządowych w Polsce. Zaplanowano ich ogółem 74, a uprawnionych do głosowania jest kilkadziesiąt tysięcy osób. W wyborach lokalnych wyborcy mają takie same prawa do głosowania, kandydaci takie same prawa do kandydowania i prowadzenia kampanii wyborczej, a obserwatorzy społeczni takie same prawa do obserwacji przebiegu wyborów, jak w trakcie wyborów prezydenckich. Istniejący kalendarz wyborów lokalnych sprawia, że decyzja o ewentualnym wprowadzeniu jednego ze stanów nadzwyczajnych, a w konsekwencji - przełożeniu terminów wyborów, nie dotyczy wyłącznie wyborów prezydenckich, i powinna zostać podjęta jak najszybciej, możliwie jeszcze przed najbliższymi wyborami uzupełniającymi i przedterminowymi zaplanowanymi na niedzielę, 22 marca. W obecnej sytuacji, w trakcie wyborów lokalnych również mogą nie zostać spełnione warunki do swobodnego głosowania czy prowadzenia kampanii wyborczej, co może dać powód do uzasadnionych protestów wyborczych.

Druga kwestia dotyczy procesu zbierania podpisów na listach poparcia dla kandydatów na prezydenta (zresztą dotyczyć to może także kandydatów startujących w wyborach lokalnych), a właściwie braku warunków do prowadzenia takiego działania. W chwili obecnej, jedynie 6 kandydatów (z ogólnej liczby 34) przedstawiło wymaganą liczbę 100 tysięcy podpisów do PKW, mając na to czas do 26 marca. Nie mogę się tutaj zgodzić z wysuwanym czasami argumentem, że wszyscy kandydaci mają takie same warunki, więc nie można mówić tutaj o szczególnym problemie. Nie chodzi przecież wyłącznie o równe szanse kandydatów (chociaż jest to niezwykle ważne), ale o to, że mają oni mieć zagwarantowane przez państwo właściwe warunki do kandydowania i prowadzenia kampanii wyborczej. A te warunki, w chwili obecnej, nie są spełnione (chociażby ze względu na ograniczenia w przemieszczaniu się czy ograniczenia w prawie do organizowania zgromadzeń publicznych).

Może się więc zdarzyć tak, że niektórzy kandydaci nie będą mogli zgromadzić wymaganej liczby podpisów z powodu obowiązującego stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce, co może stanowić podstawę do złożenia uzasadnionego protestu wyborczego.

I wreszcie trzecią kwestią jest sytuacja Polaków za granicą, np. w krajach, gdzie obowiązywać będzie zakaz przemieszczania się, co uniemożliwi im udanie się do lokali wyborczych. Organizowanie głosowania w takiej sytuacji pozbawia wyborców ich podstawowych praw do swobodnego wyrażenia swojej woli.

Biorąc pod uwagę powyższe kwestie, oraz fakt, że nieprzeprowadzenie/odroczenie wyborów w przypadku wprowadzenia stanu nadzwyczajnego w trakcie toczącej się procedury wyborczej najczęściej rozumie się jako konieczność wstrzymania realizacji kalendarza wyborczego i jego wznowienie po 90 dniach od dnia zakończenia stanu nadzwyczajnego, podjęcie decyzji o odroczeniu wyborów powinno nastąpić jak najszybciej. Jego opóźnienie skutkować będzie gromadzeniem się okoliczności które mogą zaowocować wieloma protestami wyborczymi, uderzającymi w legitymizację wyborów, a w konsekwencji, doprowadzić do podważenia zaufania do wybieralnych instytucji administracji państwowej i samorządowej.

Robert Lech - ekspert Fundacji Odpowiedzialna Polityka. Uczestniczył w blisko 30 misjach obserwacji wyborów organizowanych przez OBWE/ODIHR oraz Unię Europejską w Europie, Azji i Afryce. Obecnie szkoli obserwatorów wyborczych w Polsce m.in. w ramach Fundacji Solidarności Międzynarodowej.