- Sąd Rejonowy uznając, że właściciel nie miał prawa takich zwierząt utrzymywać, bo nie był właścicielem cyrku, dał jasny sygnał, że nie można w ten sposób obchodzić przepisów prawa. Spodziewamy się, że dzięki wyrokowi, tego rodzaju miejsca będą skutecznie likwidowane - mówi mecenas Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji Viva.

Maciej M. prowadził w Pyszącej nielegalną hodowlę zwierząt, która oficjalnie była zarejestrowana jako cyrk. Prowadzenie cyrku nie zostało jednak potwierdzone dokumentami. Pod koniec grudnia Sąd Rejonowy w Śremie zadecydował, że Maciej M. nie miał prawa trzymać dzikich zwierząt niebezpiecznych dla zdrowia i życia ludzi. Sąd uznał, że właściciel hodowli egzotycznych zwierząt nie prowadził cyrku i wyznaczył karę w wysokości 5 tys. złotych, orzekając jednocześnie przepadek zwierząt niebezpiecznych na rzecz skarbu państwa. Wyroki nie są prawomocne. Wśród gatunków chronionych były tygrysy, lamparty, rysie, antylopy, koczkodany i makaki.

- Wyrok Sądu Rejonowego w Śremie nie jest prawomocny. Złożyliśmy wniosek o jego uzasadnienie. Obwiniony Maciej M. zapewne złoży apelację. Uważam, że postanowienie sądu jest przełomowe, ponieważ hodowla w Pyszącej nie jest jedynym miejscem w Polsce zarejestrowanym jako rzekomy cyrk, tylko po to, aby hodować zwierzęta z kategorii niebezpiecznych. Sąd Rejonowy uznając, że właściciel nie miał prawa takich zwierząt utrzymywać, bo nie był właścicielem cyrku, dał jasny sygnał, że nie można w ten sposób obchodzić przepisów prawa. Spodziewamy się, że dzięki wyrokowi, tego rodzaju miejsca będą skutecznie likwidowane. Było to postępowanie wykroczeniowe, główna sprawa karna przeciwko właścicielowi hodowli toczy się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu –mówi mecenas Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji Viva.

Dr Sylwia Spurek, radczyni prawna, była Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, obecnie posłanka do Parlamentu Europejskiego komentując sprawę nielegalnej hodowli pod Śremem mówi, że ta sprawa ma przynajmniej dwa kluczowe wymiary.

- Po pierwsze nieporozumieniem jest, że w XXI wieku w Unii Europejskiej nadal można wykorzystywać zwierzęta dzikie, ale i zwierzęta w ogóle w celach rozrywkowych, bez względu na to, czy to są cyrki działające legalnie na gruncie obecnie obowiązujących przepisów, czy te funkcjonujące w szarej strefie „rozrywki” z wykorzystaniem zwierząt stanowiące de facto nielegalne hodowle. Tak długo jak nie zostanie wprowadzony pełen zakaz wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych, należy wprowadzić maksymalnie wysokie standardy i restrykcyjne wymagania dotyczące warunków, w jakich te zwierzęta mogą być przetrzymywane i transportowane oraz rygorystycznie ich przestrzegać. Należy sobie zadać pytanie, gdzie były służby państwa, w tym policja w sytuacji, w której zwierzęta były trzymane w warunkach zagrażających ich życiu i zdrowiu, i ich godności. Przypomnę tylko, że ustawa o ochronie zwierząt mówi wyraźnie, że zwierzę jest istotą zdolną do odczuwania cierpienia i nie jest rzeczą. Sprawa nielegalnej hodowli zwierząt w Pyszącej pod Śremem, jak i sprawa tygrysów transportowanych przez pół Europy z Włoch do Rosji pokazuje brak realizacji obowiązków i brak właściwego nadzoru służb, które z założenia miały być odpowiedzialne za ochronę zwierząt - tłumaczy dr Spurek.

- Wyrok Sądu może pokazać ludziom, że w Polsce istnieją przepisy, których obchodzenie niejasną drogą powoduje nie tylko ukaranie za wykroczenie, ale także prowadzi do przepadku zwierząt. Po pierwsze chodzi o zagrożenie zdrowia i życia ludzi przy przetrzymywaniu zwierząt niebezpiecznych w sposób niegwarantujący bezpieczeństwa. Po drugie mamy do czynienia z faktem utrzymywania zwierząt egzotycznych w warunkach uniemożliwiających im realizację naturalnych potrzeb gatunkowych. Sprawa Pyszącej pokazała, że w Polsce potrzebny jest generalny zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach, aby nikt już nie próbował obchodzić przepisów prawa – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva.

Czy wyrok wyznaczy nowe trendy w ochronie praw zwierząt? To pozostaje pytaniem, bowiem jak zaznacza Anna Plaszczyk ciężko jest określić skalę nielegalnej hodowli w Polsce. Podkreśla jednak, że znane są przypadki tego, iż przy hotelu przetrzymywane są tygrysy, a w prywatnym domu w Małopolsce mężczyzna przetrzymuje samotnego lwa.

Nie mniej ważną pozostaje kwestia miejsc, które udają ogrody zoologiczne czy cyrki.

- Żadne z tych miejsc nie umożliwia zwierzętom życia, na jakie zasługują, a to wszystko z prywatnych kompleksów, czy chęci zarabiania pieniędzy kosztem egzotycznych i niebezpiecznych zwierząt – dodaje Plaszczyk z Fundacji Viva.

W marcu 2019 roku Maciej M. został oskarżony o 19 przestępstw, m.in. usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami oraz naruszenia przepisów prawa unijnego, które dotyczą ochrony gatunków dziko żyjących zwierząt.

- W czerwcu 2017 r. na wniosek organów ścigania, prokuratury oraz Ministerstwa Środowiska udzieliliśmy pomocy przy zabezpieczaniu zwierząt pochodzących z nielegalnej hodowli zwierząt egzotycznych w Pyszącej. Wśród prawie 300 zwierząt były tygrysy, lamparty czy pumy. Pomagaliśmy w ich relokacji do bezpiecznych renomowanych ośrodków, kilkadziesiąt osobników trafiło w trybie interwencyjnym do nas – pisała w 2019 roku w oświadczeniu Ewa Zgrabczyńska, Dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu.

Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu trwa proces karny, w którym Maciej M. oskarżony jest o 19 przestępstw, m.in. znęcanie się nad zwierzętami, nielegalne posiadania zwierząt chronionych, fałszowane dokumentów, narażanie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia ludzi.

Po interwencji funkcjonariuszy i Fundacji Viva część zwierząt trafiła m.in. do ogrodów botanicznych w Poznaniu, Bydgoszczy czy Warszawie, z kolei trzy tygrysy i lampart zostały ewakuowane do azylu dla dzikich zwierząt na Słowacji.