Obecny tryb wyboru prezesów sądów jest mało transparentny. Dlatego też środowisko domaga się zmian i postuluje wprowadzenie trybu konkursowego. Resort sprawiedliwości nie mówi „nie”.
Jak wybierane są władze sądowe / DGP
Po aferze gdańskiej, której głównym bohaterem jest Ryszard Milewski, były już prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, na nowo rozgorzała dyskusja na temat ścieżki wyboru władz sądowych.
Dla wielu sędziów wydarzenia ostatnich tygodni są bowiem dowodem na to, że obecny tryb nie gwarantuje wyłaniania osób, które mają najwyższe kompetencje i predyspozycje do pełnienia funkcji prezesa lub wiceprezesa sądu.

Obecny tryb

Zasady wyboru prezesów i wiceprezesów poszczególnych sądów zawarte są w ustawie – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2001 r. nr 98, poz. 1070).
Zgodnie z nimi to minister sprawiedliwości wybiera kandydata na szefa sądu, a później przedstawia go zgromadzeniu ogólnemu sędziów danego sądu w celu wydania opinii. Jeżeli opinia jest negatywna, a minister upiera się przy wyborze danego kandydata, może poszukać wsparcia w Krajowej Radzie Sądownictwa.
Jeżeli jej członkowie poprą kandydata ministra, ten może go powołać na prezesa sądu mimo sprzeciwu sędziów, którym w przyszłości będzie on szefował.
Zdaniem środowiska sędziowskiego tak ukształtowana ścieżka doboru sędziów na stanowiska funkcyjne to doskonały dowód na to, że nadzór administracyjny ministra sprawiedliwości nad sądami jest zbyt daleko posunięty.
– Ten styk dwóch sfer – polityki i sądów – budzi największe obawy odnośnie prawa obywatela do rzetelnego procesu – uważa sędzia Rafał Puchalski, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Podobnego zdania jest sędzia Jarema Sawiński, wiceprzewodniczący i rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa.
– Obecny sposób powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych może sprawiać wrażenie, że są oni przedstawicielami ministra sprawiedliwości – mówi sędzia.
Tymczasem środowisko sędziowskie od lat postuluje, aby przeprowadzić całkowity rozdział władzy sądowniczej od ustawodawczej i odebrać ministrowi sprawiedliwości nadzór administracyjny nad sądami. Postulują, aby zajął się tym I prezes Sądu Najwyższego.
– Zauważając niechęć polityków do zmiany sposobu sprawowania nadzoru, należy podkreślić, że absolutnym minimum musi być dokonanie zmian w sposobie wyboru prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych – apeluje Rafał Puchalski.

Ostrożne zapowiedzi

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, które odbyło się 28 września br., Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości, ujawnił, że zastanawia się nad zmianą sposobu doboru osób na prezesów sądów i nie wyklucza wprowadzenia trybu konkursowego. Kiedy jednak zapytaliśmy o to drogą oficjalną, rzeczniczka ministra Patrycja Loose podkreśliła przede wszystkim, że obecny tryb się sprawdza.
– Procedury każdorazowo zapewniają możliwość weryfikacji kandydatów przedstawionych przez ministra sprawiedliwości do pełnienia funkcji prezesów i wiceprezesów sądów apelacyjnych i okręgowych – wskazuje.
I odnosząc się do przypadku sędziego Milewskiego, zaznacza, że to, iż powołany kandydat nie sprostał oczekiwaniom, nie może stanowić przesłanki do zmiany obowiązujących w tej sferze regulacji. Aktualnie obowiązujące przepisy przewidują bowiem, że w przypadku rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych lub w sytuacji gdy dalsze pełnienie funkcji z innych powodów nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości, prezesi sądów apelacyjnych, okręgowych i rejonowych mogą być odwołani z pełnionych funkcji w trakcie kadencji.
– Minister nie wyklucza potrzeby zmian w sposobie powoływania i odwoływania prezesów i wiceprezesów sądów – dodaje Patrycja Loose.
Nie udało nam się uzyskać informacji, w jakim kierunku owe zmiany miałyby pójść, gdyż minister chciałby, aby takie ustalenia były poprzedzone szeroką debatą całego środowiska sędziowskiego.
– MS chciałoby, aby taka dyskusja odbyła się jeszcze w tym roku – zaznacza rzeczniczka.
Jarema Sawiński deklaruje ze strony KRS chęć współpracy przy tworzeniu nowych zasad wyboru władz sądowych.



Potrzeba przejrzystości

Informacja o planowanych zmianach zelektryzowała środowisko sędziowskie.
– Poprę każde rozwiązanie, które będzie gwarantowało bardziej transparentne wybory władz sądowych niż obecne przepisy – deklaruje sędzia Sawiński.
I nie ukrywa, że najbardziej podoba mu się wprowadzenie trybu konkursowego.
– A to z trzech powodów. Po pierwsze, dzięki temu zniknie przekonanie, że prezes jest przedstawicielem ministra sprawiedliwości. Po drugie, prestiż i pozycja takiego prezesa, który byłby wybrany w drodze konkursu, będzie dużo wyższy niż tego, którego naznaczy minister. Będzie bowiem wiadomo, że zdobył stanowisko dzięki kompetencjom, a nie dzięki znajomościom i układom – tłumaczy sędzia Sawiński.
Ostatnią jego zdaniem przesłanką przemawiającą za wprowadzeniem trybu konkursowego jest to, że wybrany w ten sposób prezes miałby większe poparcie sędziów sądów mu podległych.
Podobnie ocenia ten pomysł Rafał Puchalski. Zaznacza jednak, że przy takim trybie wyłaniania władz sądowych problemem mógłby być skład komisji weryfikującej kandydatów.
– Skłaniałbym się do stworzenia zespołu składającego się z przedstawicieli sądu, prokuratury, adwokatów, radców prawnych, notariuszy itp. wybieranych w drodze losowania. Zespół ten dokonywałby weryfikacji wstępnej kandydatów, a wyniki przedstawiałby zgromadzeniu sędziów. Następnie zgromadzenie opiniowałoby kandydatów i przedstawiało ostatecznie dwie osoby ministrowi sprawiedliwości – proponuje sędzia Puchalski.
Jego zdaniem taki sposób wyłaniania kandydatów na prezesów sądów stanowiłby gwarancję, że będą to osoby o najwyższym morale, wiedzy, kompetencji, charyzmie i asertywności.

Rozwiązanie pośrednie

Sędziowie zdają sobie sprawę, że wprowadzenie trybu konkursowego byłoby rewolucją. A takie zmiany są trudne do przeprowadzenia i wymagają czasu. Dlatego postulują, aby na razie zmodyfikować obecnie obowiązującą procedurę, tak jak to zresztą było już proponowane przez resort w 2011 r., podczas dużej nowelizacji u.s.p. Ministerstwo proponowało wówczas, aby to samorząd sędziowski wybierał dwóch kandydatów na prezesa sądu, spośród których minister wybierałby jednego.
– Z nieznanych powodów, już w toku prac parlamentarnych przedstawiciel MS wycofał się z tej propozycji, która w znaczny sposób uniezależniała administracyjnie prezesów od polityków – przypomina Rafał Puchalski.
Tymczasem, jak wskazuje, taki tryb byłby lepszy od obecnego, gdyż sędziowie są środowiskiem, które doskonale potrafi ocenić przymioty kandydatów oraz ich kwalifikacje. Natomiast zabezpieczeniem dla pozostałych władz konstytucyjnych byłoby prawo do ostatecznej decyzji o tym, który z dwóch kandydatów gwarantować będzie prawidłowe funkcjonowanie danego sądu.
Sędziowie podkreślają, że niezależnie od tego, na jaki model zdecyduje się ustawodawca, zmiany są konieczne, bo tylko dzięki nim uda się uniknąć podobnych zdarzeń, jak w sądzie gdańskim.