Karę złożenia z urzędu wymierzył w środę Sąd Najwyższy znanemu gdańskiemu sędziemu Waldemarowi K., który prowadził samochód mając ponad 1 promil alkoholu we krwi. Wyrok jest ostateczny i kończy postępowanie dyscyplinarne w tej sprawie.

We wrześniu 2004 r. na ulicy Gdańska w tył prowadzonego przez Waldemara K. audi A3 uderzyła dostawcza furgonetka. Policjanci wezwani do kolizji przez pasażera audi - również sędziego i bezpośredniego przełożonego Waldemara K. - przebadali obu kierowców alkomatem. Okazało się, że sędzia K. jest nietrzeźwy - najpierw miał 1,17 promila, potem 1,23 w wydychanym powietrzu. Wykonane półtorej godziny później na jego żądanie badanie krwi wykazało 1 promil alkoholu. Uznany za sprawcę kolizji kierowca furgonetki był trzeźwy.

Pracujący w wydziale karnym gdańskiego sądu okręgowego Waldemar K. jeszcze tego samego dnia został zawieszony przez prezesa w obowiązkach. Ponadto sąd dyscyplinarny uchylił mu immunitet sędziowski, a prokuratura w Bydgoszczy wszczęła w tej sprawie śledztwo.

W kwietniu 2009 r. prowadzący sprawę karną Sąd Rejonowy w Słupsku (Pomorskie) uznał, że Waldemar K. jest winny prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu i ukarał prawnika 10 tys. zł grzywny i rocznym zakazem prowadzenia pojazdów. Sędzia miał też wpłacić 500 zł nawiązki na konto Fundacji Nadzieja. Sąd Okręgowy w Słupsku utrzymał ten wyrok.

W środę zakończyło się z kolei długotrwałe postępowanie dyscyplinarne dot. sędziego K.; SN orzekał w tej sprawie już po raz drugi. Sąd Apelacyjny w Białymstoku, który był w tej sprawie sądem dyscyplinarnym I instancji, dwukrotnie orzekał wobec sędziego K. karę przeniesienia na inne stanowisko służbowe.

W sierpniu 2007 r. SN uchylił pierwsze z tych orzeczeń, uznając, że jazda samochodem w stanie nietrzeźwości to przestępstwo umyślne i każdy sędzia, który je popełni, powinien być usunięty ze stanowiska. Wówczas jednak SN nie zmienił kary, lecz zwrócił sprawę do I instancji.

Jednak w styczniu 2011 r. SA w Białymstoku ponownie postanowił przenieść sędziego K. na inne stanowisko służbowe. Zdaniem białostockiego sądu, SN zbyt formalnie podszedł do zagadnienia i m.in. nie uwzględnił życiowych okoliczności obwinionego, w tym dotychczasowej jego nienagannej 25-letniej pracy.

Od tego wyroku odwołali się jednak rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych, Krajowa Rada Sądownictwa i minister sprawiedliwości. Wszyscy oni chcieli, by sędzia K. nie powinien pracować w zawodzie.

Natomiast obrońcy sędziego podnosili, że sędzia K. przez swoją legalistyczną postawę (spokojnie czekał na przyjazd policji), przyczynił się do ujawnienia przestępstwa, co jest okolicznością łagodzącą. Gdyby sędzia K. zasłonił się immunitetem i odmówił badania alkomatem - argumentował mec. Roman Nowosielski - spotkałyby go tylko konsekwencje dyscyplinarne stosunkowo niewielkiej wagi, a nie sprawa karna. Obrońca zwracał też uwagę, że ustawa o ustroju sądów powszechnych nie przewiduje automatycznego relegowania z zawodu sędziego, który został skazany za przestępstwo umyślne. "Ustawodawca dostrzegł, że mogą być sytuacje ekstraordynaryjne" - podkreślił Nowosielski.

SN nie przychylił się jednak do tej argumentacji i wymierzył K. karę złożenia sędziego z urzędu. Jak tłumaczył sędzia-sprawozdawca Marian Kocon, okoliczności łagodzące uwzględnione przez białostocki sąd zostały przecenione. Sędzia Kocon powiedział też, że skład orzekający, zdając sobie sprawę z nieodwołalnych konsekwencji wyroku, starał się znaleźć okoliczności przemawiające za innym uzasadnieniem, ale ich nie dostrzegł.

Wyrok kończy postępowanie, nie podległa zaskarżeniu, nawet w drodze kasacji.

Sędziego Waldemara K. nie było w środę w SN, jest chory.

Sędzia Waldemar K. m.in. przewodził składowi sędziowskiemu w głośnym procesie tzw. klubu płatnych morderców, zakończonym w I instancji w Sądzie Okręgowym w Gdańsku w lipcu 2003 r. Trzy osoby, m.in. Ukraińca Sergija S., skazano wówczas na kary dożywocia. K. był też w składzie orzekającym w głośnej sprawie dotyczącej zabicia pracownika Politechniki Gdańskiej przez studenta.