Przez długie lata prokuratura była traktowana jako łakomy kąsek i rodzaj zabawki w rękach polityków. Konsekwencje są do dziś - mówi Andrzej Seremet w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Po roku od objęcia urzędu prokurator generalny przestrzega przed złudnym oczekiwaniem natychmiastowego przełomu. Podkreśla, że wykształcenie u prokuratorów postawy mądrej niezależności wymaga czasu. - "To, czego najbardziej mi brakuje, to postawy etyczne. Zamiast roszczeniowych, rozpolitykowania. Poczucia - staroświecko powiem - służby".

- "Nie waham się pozostawić w szatni poczucia nadmiernie rozdętej niezależności i uświadamiać to politykom, od których zależy spojrzenie na prokuraturę. Wykonałem peregrynację po prawie wszystkich klubach poselskich, byłem u marszałków Sejmu i Senatu. Przedstawiłem diagnozę sytuacji, moje zamierzenia, konieczność naprawy prawa (kodeksu postępowania karnego), czyli narzędzia, którym prokurator się posługuje. Jeśli ktoś to oceni jako chodzenie po prośbie, to mnie to nie dotyka. Bo myślę, że pora jest dobra: odcięto garb, który prokuraturę uwierał", mówi Seremet.