Za karą od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności za umyślne zanieczyszczanie morza opowiedzieli się w środę posłowie. W Sejmie odbyło się drugie czytanie projektu nowelizacji ustawy o zapobieganiu zanieczyszczaniu morza przez statki.

Wcześniej - podczas prac komisji - posłowie zaproponowali poprawki, które zdaniem MSZ nie są zgodne z prawem unijnym.

Chodzi o zmianę sformułowania proponowanego przez rząd, że zagrożone karą jest zanieczyszczenie morza, które "może doprowadzić do pogorszenia jakości wody, zagraża życiu, lub zdrowiu wielu osób, lub spowodować zniszczenie fauny i flory morskiej w znacznych rozmiarach". Posłowie w komisji zamiast "może doprowadzić" zaproponowali zapis "doprowadza".

Tadeusz Patalita (PO) podczas środowej debaty zgłosił dwie poprawki przywracające tekst w wersji rządowej. PSL poprze te zmiany, PiS, SLD zapowiedziały poparcie dla wersji przyjętej w komisji. W związku ze zgłoszeniem poprawek komisje infrastruktury i ochrony środowiska zbiorą się ponownie, by je zaopiniować przed głosowaniami w Sejmie.

Zgodnie z projektem zanieczyszczanie będzie przestępstwem przeciwko środowisku, podlegającym sankcjom karnym. Kary nakładane będą m.in. za zrzut do morza oleju lub innych szkodliwych substancji ciekłych, np. chemikaliów.

Pozbawienie wolności od trzech miesięcy do pięciu lat będzie groziło za umyślne usuwanie substancji zanieczyszczających ze statku. Natomiast za takie nieumyślne działania będzie groziła grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat.

Karę będzie można nałożyć na armatora statku, załadowcę, kapitana lub członka załogi, a także inne osoby, które spowodowały zanieczyszczenie wód morskich.

Zmiany ujęte w projekcie nowelizacji ustawy wynikają z unijnych dyrektyw. Według rządu sankcje karne będą skuteczniejsze niż administracyjne lub odpowiedzialność cywilna za szkody wyrządzone środowisku i powinny sprawić, że przepisy ochrony środowiska będą lepiej przestrzegane.