Prof. Bogusław Banaszak z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Wrocławskiego o orzeczeniu TK w sprawie zaskarżonych przez PiS przepisów Kodeksu wyborczego.

"Dwudniowe wybory muszą być uznane za niezgodne z konstytucją, bo sama konstytucja mówi tutaj >>dzień<< - więc sprawa jest oczywista.

Co do spotów. Jeśli konstytucja przyznaje wolność istnienia i działania partii politycznych, to za ograniczeniem działania - bo spoty, płatne reklamy, są takim działaniem - musiałyby stać jakieś względy konstytucyjne. Takie zasady trudno byłoby znaleźć w konstytucji. Bo czym się różni dwumetrowy billboard od dwu i pół metrowego, i skąd się wzięła ta różnica? Oznaczałoby to, że partii wolno komunikować się z wyborcami tylko w sposób określony przez ustawodawcę, co oczywiście ogranicza wolność działania partii politycznych.

W mojej opinii jednomandatowe okręgi w wyborach do Senatu nie są niezgodne z konstytucją, niezgodne jest - w moim przekonaniu - połączenie ich z zasadą większości względnej, bo to uderza w zasadę reprezentacji. Sama zasada większości względnej też nie może być uznana za niezgodną z konstytucją, ale kiedy połączymy jednomandatowe okręgi i większość względną, może okazać się, że wybrana została osoba, która w okręgu otrzymała 20-proc. poparcie. Zważywszy rozbicie głosów w Polsce możemy dojść do tego, że cała izba zostanie wybrana dużą mniejszością głosów. Wtedy mamy naruszenie zasady reprezentacji, bo taki organ byłby niereprezentacyjny w stosunku do wyborców.

Jeśli chodzi o głosowanie przez pełnomocnika. Mamy tutaj dwa orzeczenia Trybunałów Konstytucyjnych z krajów bliskich nam geograficznie i ze względu na kulturę prawną - austriackiego i niemieckiego. Trybunał austriacki odwołując się do koncepcji pojęć zastanych - czyli bezpośrednie głosowanie tylko osobiste - powiedział, że głosowanie przez pełnomocnika jest niezgodne z konstytucją. Także dlatego, że pełnomocnik mógłby przywłaszczyć sobie głos i oddać go inaczej niż chce wyborca.

Z kolei Trybunał niemiecki zasady bezpośredniości nie potraktował jako pojęcie zastane i powiedział, że głosowanie przez pełnomocnika jest zgodne z konstytucją, bo jest ono w ramach swobody regulacyjnej ustawodawcy. Skoro sama konstytucja nie mówi co to znaczy głosowanie bezpośrednie, może to sobie załatwić sam ustawodawca. W Polsce Trybunał poszedł tropem niemieckim i uznał, że jest tu swoboda regulacyjna, że głosowanie bezpośrednie nie musi być osobiste, że jest tutaj więź zaufania, że pełnomocnik nie przywłaszczy sobie tego głosu.

Głosowaniu korespondencyjnemu zaś można zarzucić - co było w orzeczeniu Trybunału austriackiego - że nie ma w nim zachowanej zasady tajności, ponieważ ktoś może na nas wpłynąć. Trybunał niemiecki uznał z kolei, że głosowanie korespondencyjne jest możliwe.

W wyborach mamy zawsze połączenie dwóch rzeczy - elementu personalnego i elementu programowego. Jak nam się podoba program jakiejś partii - dziś, przy okręgach wielomandatowych do Senatu - zakreślamy osobę, która naszym zdaniem będzie ten program najlepiej realizowała. To z reguły jest +jedynka+, ale nie zawsze. Wyborca ma możliwość - nawet przy głosowaniu na listę - wyrażenia swoich preferencji personalnych.

Przy okręgach wielomandatowych jeśli wyborca nie wie na kogo głosować, stawia krzyżyk przy kimkolwiek i mówi: +liczy się program nie osoba+. Teraz będzie musiał zastanowić się podwójnie, czy osoba będzie w stanie zrealizować program. Bywa też tak, że wyborca ma b. duże zaufanie dla osoby, która jest dla niego autorytetem, i mówi tak: +jeśli on startuje do Senatu, to ja go poprę, bo to jest dobry człowiek+. W przypadku głosowania na listę nie było to tak ważne, teraz może być odwrócenie - głównie głosuje na autorytet, bo jest to osoba najwyższego zaufania. To znaczy, że element personalny może wybić się tutaj znacznie bardziej niż w przypadku głosowania na listę".