Czas ma znaczenie. Kadencja RPO Adama Bodnara upłynęła we wrześniu 2020 r. Chwilę później grupa posłów PiS złożyła w trybunale wniosek o zbadanie konstytucyjności art. 3 ust. 6 ustawy o RPO, który mówi, że dotychczasowy rzecznik pełni swoje obowiązki do czasu objęcia stanowiska przez następcę. W dziesiątym ogłoszonym terminie TK rozpoczął postępowanie w tej sprawie i wydał wyrok w brzmieniu już powszechnie znanym.

Co istotne, tego samego dnia został on opublikowany w Dzienniku Ustaw. Kolejnych kilka godzin później Sejm wyłonił nowego RPO. Kandydaturą zajmie się teraz Senat, gdzie minimalną większość ma opozycja i gdzie przepadł już poprzedni kandydat PiS. Ale tu nie o tym…
Czas ma znaczenie. Idąc kluczem nazwiska obecnego kandydata na RPO, można przypomnieć tempo, w jakim TK procedował składane przez niego wnioski. Dotyczący legalności aborcji ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu z 2017 r. przeleżał w trybunalskiej zamrażarce do końca sejmowej kadencji. Złożony po raz drugi, w 2019 r., czekał blisko rok na rozpatrzenie. A gdy już zapadł wyrok, publikacja w Dzienniku Ustaw nastąpiła po około trzech miesiącach. Wśród trwających wówczas protestów pojawiały się głosy, że zmiana ustawy o planowaniu rodziny (a taki praktyczny wymiar miał wyrok) powinna zostać przepracowana przez Sejm, jednak ponieważ jest to temat kontrowersyjny, nie było ku temu politycznej woli. Tu można przypomnieć pytanie prawne złożone przez SO w Warszawie, który zalega w trybunale niczym gorący kartofel. Gorący, bo tzw. ustawa dezubekizacyjna była jedną z flagowych PiS, a TK nie jest w stanie jej ocenić od ponad trzech lat. Zestawienie tych kilku faktów nasuwa myśl, że tempo procedowania w trybunale, dyplomatycznie mówiąc, odgrywa kluczową rolę.
Czas ma znaczenie nie tylko w przypadku Adama Bodnara (jego kadencja upłynęła ponad siedem miesięcy temu). Miesiące od wygaśnięcia kadencji płynęły też w przypadku prof. Zolla, a na stanowisku rzecznika praw dziecka – Marka Michalaka.
Przedstawiciel wnioskodawców Marek Ast (PiS) przyznał, że „poprzednie osoby pełniące urząd RPO również pełniły go poza konstytucyjny okres kadencji”. Dodał jednak, że wówczas nie zachodziło zagrożenie takie jak dziś. Jest nim, jak należy się domyślać, fakt, że rzecznika powołuje Sejm za zgodą Senatu. A zdaniem Asta w obecnej sytuacji politycznej przedłużanie kadencji może trwać w nieskończoność.
Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że gdyby wnioskodawcom zależało na całościowym wyjaśnieniu problemu, mogliby pochylić się nad kompleksową oceną przepisów kadencyjnych w innych ustawach.
Ponieważ, co już zostało wypomniane, również ustawa o NBP mówi, że prezes banku pełni obowiązki do czasu objęcia obowiązków przez następcę. Tu jednak nie ma politycznego klinczu, bo, jak wskazuje konstytucja, prezes NBP jest powoływany przez Sejm na wniosek prezydenta.
W przypadku prezesa NIK na sześcioletnią kadencję powołuje go Sejm bezwzględną większością głosów za zgodą Senatu. Również pełni on funkcję do czasu wyboru następcy. Obecny prezes Marian Banaś został powołany w 2019 r., ewentualne tarcia są więc pieśnią przyszłości.
Co innego IPN. Tu czas ma znaczenie. Ustawa mówi, że prezesa instytutu powołuje Sejm za zgodą Senatu, na wniosek Kolegium Instytutu Pamięci, które zgłasza kandydata spoza swego grona. Kadencja prezesa trwa pięć lat, licząc od dnia złożenia ślubowania. Po upływie kadencji pełni on obowiązki do czasu objęcia stanowiska przez następcę. Jarosław Szarek ślubował w lipcu 2016 r. Jak będzie wyglądał wybór na to stanowisko, zobaczymy niebawem.