Turcja chce zwrócić uwagę na fakt, że to co dzieje się na południe od tego kraju jest problemem całego Paktu Północnoatlantyckiego. Arabistka i specjalistka od polityki międzynarodowej doktor Patrycja Sasnal powiedziała w Jedynce, że po to właśnie Ankara wnioskowała o zwołanie pilnej narady NATO.

Turcja poprosiła o spotkanie ambasadorów 28 krajów członkowskich, aby omówić sytuację po atakach terrorystycznych. Ankara od kilku dni prowadzi ofensywę przeciwko bojownikom z tak zwanego Państwa Islamskiego i bojownikom kurdyjskim.

Turcja zwróciła się o zwołanie narady w ramach artykułu 4 Traktatu Waszyngtońskiego. Mówi on, że sojusznicy będą się konsultować, jeśli zdaniem któregokolwiek z nich zagrożona jest jego integralność terytorialna lub bezpieczeństwo.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg tłumaczył w rozmowie z BBC, ze Turcja ma potężną armię i nie było wniosku w sprawie pomocy wojskowej.

- Powinniśmy omówić zagrożenia w Syrii w Iraku, w pobliżu granic NATO - dodał szef Sojuszu Jens Stoltenberg.

Spotkania z powołaniem się na artykuł 4 Traktatu są organizowane bardzo rzadko. To będzie piąta tego typu narada w historii Sojuszu. W przeszłości trzykrotnie prosiła o nią Turcja - w 2003 roku podczas wojny w Iraku i dwa razy w 2012 roku, kiedy Syria ostrzeliwała jej terytorium. Wtedy Ankara otrzymała wsparcie w postaci rakiet Patriot. Cała operacja miała charakter obronny i rakiety nie były wykorzystywane do działań ofensywnych. W ubiegłym roku o pilną naradę poprosiła Polska, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę.