W majowych wyborach prezydenckich wystartuje 10 osób - wynika z danych Państwowej Komisji Wyborczej. W czwartek PKW zarejestrowała ostatnich kandydatów, którzy zebrali co najmniej 100 tys. podpisów poparcia dla swoich kandydatur.

W wyborach prezydenckich zmierzą się: ubiegający się o reelekcję Andrzej Duda (z poparciem PiS), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), Małgorzata Kidawa-Błońska (Koalicja Obywatelska), Robert Biedroń (Lewica), Szymon Hołownia (kandydat niezależny), Krzysztof Bosak (Konfederacja), Stanisław Żółtek (Kongres Nowej Prawicy), Marek Jakubiak (Federacja dla Rzeczypospolitej), Mirosław Piotrowski (Ruch Prawdziwa Europa) oraz Paweł Tanajno (bezpartyjny).

Zarejestrowano 35 komitetów wyborczych kandydatów na prezydenta. Spośród nich, 19 zgłosiło do PKW kandydatury, nie wszyscy jednak zebrali wymagane 100 tys. podpisów poparcia.

Z powodu niedołączenia do zgłoszenia 100 tys. podpisów, Komisja odmówiła rejestracji dziewięciu kandydatom. Są to: Piotr Stanisław Bakun, Sławomir Grzywa, Leszek Samborski, Grzegorz Sowa, Jan Zbigniew Potocki, Kajetan Pyrzyński, Andrzej Voigt, Romuald Starosielec oraz Waldemar Witkowski.

Niektórzy kandydaci, którym odmówiono rejestracji, zdecydowali się na złożenie skarg na decyzje PKW do Sądu Najwyższego. Podnosili w nich m.in., że z uwagi na epidemię koronawirusa niemożliwe było zebranie wymaganej liczby podpisów popierających kandydaturę.

W tym tygodniu Sąd Najwyższy oddalił cztery takie skargi: Sławomira Grzywy, Leszka Samborskiego, Piotra S. Bakuna i Romualda Starosielca. Skargi te rozpatrywała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

SN wskazywał w uzasadnieniach do oddaleń m.in. że każdy z komitetów wyborczych mógł swobodnie zbierać podpisy poparcia już od 5 lutego, tj. od chwili ogłoszenia postanowienia marszałka Sejmu w sprawie zarządzenia wyborów prezydenta. "Wówczas też każdy z komitetów wyborczych mógł w istocie w sposób niezakłócony szukać poparcia elektoratu. W tym okresie na obszarze RP nie odnotowano bowiem jeszcze żadnego przypadku zakażenia wirusem SARS-CoV-2" - zaznaczył SN.

Ponadto, SN podkreślił, że w aktualnym stanie prawnym nie ma podstaw normatywnych do zwolnienia PKW z obowiązku badania przy weryfikacji prawidłowości zgłoszenia danego kandydata w wyborach prezydenckich, czy zgłoszenie to zostało poparte wymaganą liczbą podpisów zgłaszających. W ocenie SN, terminy ustalone w kalendarzu wyborczym nie podlegają zawieszeniu ani wydłużeniu, czy przesunięciu, zaś PKW, nawet w sytuacjach nadzwyczajnych, nie ma kompetencji do zmiany terminów wyborów oraz kalendarza wyborczego.

W wyborach prezydenckich w 2015 r. zarejestrowano 23 komitety wyborcze, z czego tylko 11 udało się zebrać 100 tys. podpisów poparcia. W 2010 r. zarejestrowano 10 kandydatów, choć PKW przyjęła zawiadomienia o utworzeniu 17 komitetów wyborczych. Z kolei w wyborach w 2005 r. PKW zarejestrowała 26 komitetów wyborczych, a udało się zarejestrować 16 kandydatom.

Wybory prezydenckie zaplanowane są na 10 maja; jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad połowy ważnie oddanych głosów, 24 maja odbędzie się druga tura wyborów. W związku z trwającą pandemią koronawirusa, opozycja apeluje o zmianę daty wyborów. Zdaniem opozycji jedyną możliwością przełożenia wyborów jest wprowadzenie w Polsce jednego z trzech stanów nadzwyczajnych: stanu wojennego, stanu wyjątkowego lub stanu klęski żywiołowej.

Na wprowadzenie stanu nadzwyczajnego nie ma zgody rządzących. Prezes PiS Jarosław Kaczyński przekonuje, że obecnie nie są spełnione warunki, żeby stan nadzwyczajny został wprowadzony. Z kolei wicepremier Jacek Sasin ocenił, że wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, tylko po to, by przenieść wybory, byłoby "poważnym deliktem konstytucyjnym".

W poniedziałek Sejm uchwalił ustawę, zgodnie z którą, wybory prezydenckie w 2020 r. zostaną przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Przepisy stanowią też, że w stanie epidemii, marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego wcześniej w postanowieniu. W myśl nowych przepisów termin wyborów mógłby być przesunięty o tydzień.

Ustawa dotycząca głosowania korespondencyjnego trafiła teraz do Senatu. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki zapowiedział, że na rozpatrzenie tej ustawy Senat wykorzysta przysługujące mu na to 30 dni. Oznacza to, że o tym, jak będziemy głosować w wyborach prezydenckich, będziemy wiedzieli dopiero na kilka dni przed wyborami.