Barbara Nowacka łamała prawo, uczestniczyła w nielegalnej demonstracji - ocenił w poniedziałek wicepremier Jarosław Gowin. Dodał, że immunitet poselski nie pozwala parlamentarzystom "dowolnie łamać prawa".

W sobotę odbyły się manifestacje Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, które w całym kraju zorganizowano przy okazji 102. rocznicy uzyskania przez kobiety praw wyborczych. Największa demonstracja odbyła się w Warszawie pod hasłem "Warszawa Niepodległa - W imię matki, córki, siostry". Podczas akcji blokowania Trasy Łazienkowskiej doszło do zdarzenia, w którym jeden z policjantów rozpylił z bliskiej odległości gaz pieprzowy w kierunku posłanki KO Barbary Nowackiej.

O incydent został zapytany w poniedziałek w Polsat News wicepremier i lider Porozumienia Jarosław Gowin. "Współczuję pani poseł i ta sytuacja będzie wyjaśniana, ale chcę też zwrócić uwagę, że pani poseł łamała prawo, uczestniczyła w nielegalnej demonstracji" - powiedział polityk. "Jeżeli się uczestniczy w demonstracji, gdzie dochodzi do aktów, czy prób przemocy wobec policjantów, to w takiej sytuacji niestety trzeba liczyć się z różnymi nieoczekiwanymi, czasami bardzo przykrymi konsekwencjami" - dodał wicepremier.

Podkreślił, że obecnie zakazane są zgromadzenia. "I immunitet poselski nie pozwala nam parlamentarzystom dowolnie łamać prawa" - zaznaczył Gowin.

Zastrzegł, iż "nie chce usprawiedliwiać konkretnego policjanta". "Sprawa będzie wyjaśniana. Jeżeli popełnił nadużycie, jeżeli nadużył swoich uprawnień służbowych, poniesie tego konsekwencje, ale zasadniczo rzecz biorąc, policja jest od tego, żeby chronić porządek i zasadniczo rzecz biorąc, polska policja dobrze zdaje egzamin - i teraz i w wielu poprzednich latach, także za rządów poprzednich koalicji" - ocenił wicepremier, w przeszłości minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska.

Nowacka relacjonowała w niedzielę w rozmowie z TVN24, iż "dostała z bardzo bliskiej odległości gazem pieprzowym w oczy i w ucho", trzymając w tym czasie w dłoni legitymację poselską. "Policjant powinien się zaciekawić, jaki to dokument. Jestem zdumiona, że policjanci nie są szkoleni, jak wyglądają takie dokumenty. Ale nie ma znaczenia, czy ja jestem posłanką, dziennikarką czy obywatelką. Policjant, który widzi spokojnie stojącą osobę, która się na niego nie rzuca, nie ma prawa psikać gazem prosto w twarz, to jest nadużycie. Wtórne jest to, co ja trzymam w ręku. Pierwotne jest to, że mają odwagę tak postąpić" – mówiła posłanka.

Nieco inna wersję zdarzeń przedstawił w niedzielę rzecznik stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak, który zaprezentował też film z policyjnej kamery dokumentującej wydarzenia na Trasie Łazienkowskiej.

Film jest opatrzony komentarzem: "Nagranie wyraźnie pokazuje, że jedna osoba lekceważy komunikaty nadawane przez urządzenia nagłaśniające i wezwania policjantów. To kobieta, która podchodzi do policyjnego szyku i będąc tuż przy funkcjonariuszach przepycha tarczę i wyciąga rękę przed samą twarz jednego z nich". Jak się później okazało, była to ręka Nowackiej, w której trzymała legitymację poselską.

"My wiemy, że to jest ręka z legitymacją, ale pytanie, czy policjant o tym wiedział? Biorąc pod uwagę, że sytuacja była dynamiczna, czy on miał możliwość odczytania czegokolwiek? Albo mieć świadomość, że to jest legitymacja poselska?" – mówił Marczak. (PAP)

autor: Marta Rawicz