Do szpitala w Dallas trafił pacjent z objawami Eboli. Gubernator Teksasu Rick Perry przyznaje, że miał on kontakt z dziećmi. Amerykańskie władze uspokajają, że prawdopodobieństwo epidemii w Stanach Zjednoczonych jest niewielkie.

Pacjent, który trafił do szpitala w Dallas dwa tygodnie temu, przybył do Stanów Zjednoczonych z Liberii, gdzie panuje epidemia Eboli. Kiedy wsiadał na pokład samolotu nie miał gorączki, która jest typowa dla tej choroby. Pierwsze objawy pojawiły się w ubiegłym tygodniu.

"Seria testów laboratoryjnych potwierdziła. Dziś dowiedzieliśmy się, że pewna grupa dzieci w wieku szkolnym miała kontakt z pacjentem. Poddaliśmy je obserwacji" - mówił podczas konferencji prasowej w Dallas gubernator Teksasu Rick Perry. Z chorym na Ebolę kontakt miało od 12 do 18 osób. Na razie żadna z nich nie wykazuje objawów choroby.

Władze USA przekonują, że prawdopodobieństwo epidemii w ich kraju jest minimalne. Jednak Amerykanie mieszkający w rejonach zamieszkanych prze imigrantów z Liberii i innych krajów afrykańskich są zaniepokojeni. W samym Teksasie mieszka 10 tysięcy Liberyjczyków.