Sąd Apelacyjny w Katowicach przesłuchał już wszystkich świadków w sprawie Dariusza P., oskarżonego o podpalenie domu w Jastrzębiu Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci. W I instancji P. został skazany na dożywocie.

Wyrok w procesie odwoławczym miał zapaść jeszcze w listopadzie ub.r., jednak nieoczekiwanie na dzień przed planowaną publikacją do sądu dotarła informacja o znalezieniu nieznanego komputera w warsztacie w Pawłowicach, który przed laty wynajmował P. - montował w nim meble. Poinformowała o tym firma, która wynajmowała te pomieszczenia. Jej przedstawiciele weszli do warsztatu po tym, jak aresztowanemu P. wypowiedziano mu umowę najmu.

Potem okazało się, że w pomieszczeniach dawnego warsztatu znajdował się nie jeden, a pięć nieznanych komputerów. Aby wyjaśnić tę sprawę, sąd wezwał na piątkową rozprawę sześciu świadków – policjantów, którzy w maju 2013 r. przeszukiwali pomieszczenia, przedstawicieli firmy, do której należy nieruchomość i syna oskarżonego – 21-letniego Wojciecha. Sąd okazał świadkom zabezpieczony sprzęt. Wojciech P. przyznał w trakcie przesłuchania, że sam przywiózł komputery do warsztatu – jesienią 2014 r., kiedy ojciec przebywał w areszcie. Policjanci nie pamiętali, by w 2013 r. w warsztacie był taki sprzęt.

Także Dariusz P. potwierdził, że w maju 2013 r. w warsztacie nie było żadnego z komputerów, które przywieziono na rozprawę i że po raz pierwszy je widzi. Po krótkiej przerwie sąd podejmie jeszcze decyzję w sprawie wniosku obrońcy oskarżonego, który po informacji o znalezieniu pierwszego komputera złożył wniosek o zbadanie jego zawartości. Jeśli sąd wniosku nie uwzględni, zostanie zamknięty przewód sądowy.

Do pożaru domu jednorodzinnego w Jastrzębiu doszło w maju 2013 r. Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany w marcu 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna Wojciecha, który ocalał z pożaru.

Nieprawomocny wyrok zapadł w grudniu 2016 r. przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego w Gliwicach. Sąd nie miał wątpliwości, że Dariusz P. zabił najbliższych, chcąc uzyskać pieniądze z ubezpieczenia i uwolnić się od rodziny. Zgodnie z tamtym orzeczeniem, o warunkowe przedterminowe zwolnienie P. mógłby się ubiegać najwcześniej po 35 latach.

Zdaniem obrony, ustalenia, które według prokuratury i sądu układają się w nierozerwalny łańcuch poszlak, wcale nie są takie pewne. Obrona kwestionuje m.in. opinie biegłych, według których w domu P. doszło do podpalenia, i analizy logowania telefonu komórkowego oskarżonego, a także sam motyw zbrodni. Adwokat domagał się powołania nowych biegłych w zakresie pożarnictwa. Zdaniem obrony, w domu doszło do przypadkowego pożaru, a P. w tym czasie montował meble w warsztacie w Pawłowicach - tym samym, w którym znaleziono komputery.

Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do zabójstwa, choć potwierdził, że próbował skierować śledztwo na fałszywe tory - np. wysyłał sobie sms-y, z których miało wynikać, że dom podpalił ktoś inny.(PAP)

autor: Krzysztof Konopka