Lech Wałęsa może robić co chce, jest na emeryturze, ma dużo czasu, więc niech sobie te podpisy zbiera - mówił w środę lider Solidarności Piotr Duda, odnosząc się do apelu b. prezydenta ws. zbiórki podpisów pod inicjatywą zawieszającą używanie nazwy "Solidarność" przez władze związku do chwili wykluczenia Dudy oraz wiceszefa "S" w Stoczni Gdańskiej Karola Guzikiewicza.

"Zwracam się do budowniczych Solidarności o zorganizowanie zebrania podpisów w celu wymuszenia zawieszenia używania nazwy Solidarności przez kierownictwo związku do momentu pozbycia się takich szkodników jak m.in. Guzikiewicz, Duda" - napisał w niedzielę na Twitterze Wałęsa.

Podkreślił w swoim wpisie, że "nie można pozwalać na niszczenie naszej spuścizny".

"Bardzo zasłużeni działacze dla ruchu wolnościowego i Solidarności w naszym kraju na początku lat 90. wybrali swoją drogę. Nikt ich z Solidarności nie wyrzucał. To oni na plecach Solidarności poszli do polityki, zrobili kariery polityczne i w biznesie i zaczęła im Solidarność uwierać i przeszkadzać. Oddawali legitymacje i znaczki na aukcje itd. tylko dlatego, że Solidarność była dla nich przeszkodą, bo chcieli robić swoje biznesowe sprawy, a myśmy stali i stoimy zawsze na straży obrony godności pracownika i członka związku" - powiedział w środę na konferencji prasowej w Gdańsku, Piotr Duda.

Jak podkreślił, "Lech Wałęsa mógł zostać w związku zawodowym Solidarność do dzisiaj i +bronić tę Solidarność przed takimi szkodnikami jak Guzikiewicz i Duda+". "Nic nie stało na przeszkodzie" - zaznaczył.

"Dzisiaj w Solidarności są też członkowie, którzy są w związku od 1980 r., do których ja też należę. Są ci, którzy byli internowani, bici, siedzieli w więzieniach i sobie nie życzą, aby ktokolwiek mówił, że będzie Solidarności odbierany znak. Bo Solidarność funkcjonuje, jest dalej związkiem zawodowym. I pan prezydent Lech Wałęsa może robić co chce, może sobie zbierać podpisy. Jest na emeryturze, ma dużo czasu, więc niech sobie te podpisy zbiera. My natomiast wiemy, do kogo ten znak należy" - dodał Duda. "Solidarność" Stoczni Gdańskiej uzyskała w czwartek zgodę wojewody pomorskiego na organizację cyklicznych zgromadzeń na placu przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku oraz na ulicy Doki, przy historycznej bramie nr 2 w dniach: 10 kwietnia, 3 maja, 4 czerwca, 14 sierpnia i 11 listopada, w godzinach od 6 do 22. Decyzja została wydana na okres trzech lat. Wniosek o zgodę na cykliczne zgromadzenia złożył do wojewody wiceszef stoczniowej "S" i radny PiS sejmiku pomorskiego Karol Guzikiewicz.

Prezes Unii Metropolii Polskich i prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski zaapelował w środę w Warszawie do wojewody pomorskiego o wycofanie się z decyzji pozwalającej NSZZ "Solidarności" Stoczni Gdańskiej na organizację 4 czerwca cyklicznego zgromadzenia na gdańskim Placu Solidarności. Zdaniem prezesa UMP, wojewoda pomorski "zawłaszcza" przestrzeń miejską w Gdańsku na potrzeby jednej grupy. "Jest to niebywały skandal, jest to polityczna ustawka tych, którzy służą PiS-owi" - powiedział Truskolaski.

W lutym poinformowano, że obchody 30. rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 r. organizować będzie w Gdańsku m.in. na Placu Solidarności grupa prezydentów największych polskich miast.

List do wojewody pomorskiego z prośbą o zmianę decyzji pozwalającej "S" Stoczni Gdańskiej na organizację 4 czerwca cyklicznego zgromadzenia na Placu Solidarności skierowała w poniedziałek prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.(PAP)

autor: Robert Pietrzak