Ukraińska radykalna organizacja Prawy Sektor zaprzecza, by miała coś wspólnego z nocnym incydentem w Słowiańsku. Oskarża o jego sprowokowanie rosyjskie siły specjalne.

Według rosyjskich mediów, w trakcie strzelaniny na jednym z posterunków na obrzeżach Słowiańska we wschodniej Ukrainie zginęło 6 osób.

Rosyjski MSZ uważa, że incydent sprowokowały nacjonalistyczne bojówki. W jego opinii, wydarzenia minionej nocy świadczą o tym, że władze w Kijowie nie chcą "okiełznać i rozbroić ekstremistów".

Prorosyjscy separatyści twierdzą, że zostali zaatakowani przez Prawy Sektor. Działacze tej organizacji zapewniali jednak wcześniej, że nie będą prowadzić żadnych działań zbrojnych.

Także władze obiecały, że na czas Wielkanocy wstrzymają operację antyterrorystyczną. Prorosyjscy działacze przekonują jednak, że zarówno Prawy Sektor, jak i ukraińska armia, wspierana przez NATO, są gotowe do zaatakowania ich.

Rosyjskie MSZ wyraża zdziwienie, że do takiej tragedii doszło po tym, jak Ukraina, Rosja, Unia Europejska i USA podpisały porozumienie o deeskalacji napięcia. Moskwa przypomina, że w genewskich porozumieniach strony zobowiązały się do rozbrojenia oraz powstrzymania się od przemocy i zastraszania cywilnej ludności.