Ostatnie trzy tygodnie w Sądzie Najwyższym nie były łatwe. Zaczęło się od nieudanych prób interpretacji wyroku TSUE przez część prawniczej (i sądowej) doktryny. Potem przyszło orzeczenie Izby Pracy dotyczące uchylenia uchwały KRS i niespotykane wezwanie I prezesa SN do powstrzymania się sędziów Izby Dyscyplinarnej od orzekania, tak jakby prezes miała prawo decydować, kto może, a kto nie może wykonywać swoich ustawowych obowiązków. Nikt wcześniej nie słyszał o wezwaniach I prezesa SN jako źródłach prawa stanowionego w Polsce, ale w tych dziwnych prawniczo czasach trzeba przypomnieć, że ani I prezes nie jest ustawodawcą, ani nie jest dopuszczalne tworzenie źródeł prawa z ustnych motywów rozstrzygnięcia pojedynczej sprawy przez SN. Te, jak się wydaje, oczywiste dla każdego prawnika fakty wydają się całkowicie ignorowane w debacie na temat Sądu Najwyższego i jego Izby Dyscyplinarnej. Jak wygląda zatem stan prawny w kwestiach, które wzbudzają tyle gorączkowych komentarzy?
Otóż, najpierw, 19 listopada br. Trybunał Sprawiedliwości UE wydał orzeczenie, w którym w żaden sposób nie zanegował istnienia czy też sposobu powołania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Wskazał jedynie kryteria niezależności i niezawisłości jako konieczne do uznania sądu za spełniającego wymogi unijne. Następnie, 5 grudnia, skład orzekający w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego wydał orzeczenie, w którym uchylił uchwałę Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie pewnego sędziego. Wokół tego orzeczenia narosło wiele mitów i nieporozumień, dlatego przypomnijmy, jak brzmi jego sentencja: „Sąd Najwyższy (…) w sprawie z odwołania (…) uchyla uchwałę Krajowej Rady Sądownictwa z 27 lipca 2018 r. w przedmiocie dalszego zajmowania stanowiska sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego (…)”.
Jak widać jasno, sentencja orzeczenia nie odnosi się w choćby najmniejszy sposób do Izby Dyscyplinarnej SN. Natomiast w ustnym uzasadnieniu sędzia sprawozdawca ustosunkował się m.in. do kwestii niezależności KRS i Izby Dyscyplinarnej SN. Jednak w Polsce istotne znaczenie prawotwórcze ma sentencja orzeczenia, a nie jego uzasadnienie. Zgodnie z sentencją doszło do uchylenia uchwały rady w sprawie konkretnego sędziego. W tym zakresie decyzja SN ma charakter wiążący. Ale tylko w tym. Dodajmy, że właściwe uzasadnienie pisemne wyroku z 5 grudnia wciąż nie zostało sporządzone.
Sentencja stanowi tymczasem podstawę, o ile nie po prostu pretekst, do wezwania ze strony I prezes SN pod adresem sędziów Izby Dyscyplinarnej, by powstrzymali się od orzekania. I prezes uczyniła to w dodatku publicznie, nie zwracając się bezpośrednio do żadnego z nich.
Warto tu wyjaśnić, że orzeczenia SN wydane w składzie jedno lub trzyosobowym są wyrokami lub postanowieniami (uchwałami) zapadłymi w danej sprawie. Nie wiążą sądów, sędziów czy organów państwowych w innych sprawach. Dla SN wiążące są uchwały wpisane do Księgi Zasad Prawnych, wydane w składzie siedmiu sędziów, całej izby, połączonych izb lub całego Sądu Najwyższego. Taka właśnie zasada prawna odnosząca się do Izby Dyscyplinarnej i możliwości orzekania przez sędziów tej izby została ogłoszona uchwałą całej izby z 10 kwietnia br. (sygn. akt II DSI 54/18). Przywołuję ją świadomie, gdyż złożyłem do niej zdanie odrębne (uznając, że niedopuszczalne jest podejmowanie uchwał co do prerogatyw prezydenta i jego wyłącznego prawa do powołania sędziów), niemniej wiąże mnie ona jako sędziego SN.
I prezes SN, wzywając sędziów do porzucenia swych obowiązków, a więc oczywistego i rażącego naruszenia prawa, a także rzecznik prasowy SN sędzia Michał Laskowski, ani słowem nie odnoszą się do wiążącej składy orzecznicze uchwały, natomiast wyprowadzają bardzo daleko idące wnioski z orzeczenia Izby Pracy. Takie działanie stanowi przykład braku poszanowania prawa i reguł rządzących SN, a także samej Konstytucji RP. Żaden organ, także I prezes SN, nie może działać poza prawem i ponad prawem, a taki charakter ma wezwanie do nieprzestrzegania prawa.
Nie sposób także zaakceptować wypowiedzi sędziego Michała Laskowskiego, który nie tylko wprowadza w błąd co do zakresu orzeczenia Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, ale też sugeruje łamanie prawa poprzez odmowę stawiania się przed Izbą Dyscyplinarną. Sędzia rzecznik powinien być rzecznikiem całego SN, a nie tylko jego tzw. starej części. Moim zdaniem rzecznik w swoich licznych wystąpieniach myli swoją rolę z funkcjami ustawodawcy, władzy wykonawczej, składu orzekającego i Najwyższego Interpretatora Prawa. Jego rolą jako rzecznika jest tłumaczenie decyzji sądu, uwzględniające różne aspekty i różne orzeczenia, a nie promowanie ustnych motywów jednego z nich.
Nie do zaakceptowania jest pominięcie w wypowiedziach I prezes i rzecznika orzeczeń Trybunał Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, które to ponad dziesięciokrotnie stwierdzały brak możliwości kontroli prerogatyw prezydenckich w postępowaniu sądowym. Jedno z takich orzeczeń zapadło w NSA jednocześnie z orzeczeniem Izby Pracy. Po raz kolejny NSA potwierdził w nim nienaruszalność prerogatyw prezydenta. Aż nie chce się wierzyć, że te tak oczywiste rozstrzygnięcia znikają w ogóle z pola widzenia organów Sądu Najwyższego.
Warto spierać się o kształt wymiaru sprawiedliwości, ale trzeba czynić to z honorem, uczciwie informując opinię publiczną o treści orzeczeń i ich skutkach. Bezrefleksyjność niektórych wypowiedzi i działań na pewno nie służy ani dobru Sądu Najwyższego, ani nie wzmacnia jego prestiżu. Po prostu szanujmy nasz dorobek i konstytucję.