Reset z Berlinem po raz kolejny okazuje się dla administracji Joego Bidena ważniejszy od zatrzymania gazociągu.

Ogłoszony w czwartek nowy pakiet amerykańskich sankcji na Moskwę nie obejmuje nowych restrykcji wobec Nord Stream 2. Rosyjski gazociąg nie został uwzględniony przez Waszyngton, mimo że było to rekomendowane przez Kongres. Sankcje miały uderzyć w główny podmiot odpowiedzialny za budowę i funkcjonowanie rury, spółkę Nord Stream 2 AG, jednak – według doniesień portalu Politico – ruch ten w ostatnim momencie wyhamowano w Departamencie Sprawiedliwości.
To, że gazociąg znalazł się poza nowym pakietem sankcyjnym, może dziwić w kontekście ostatnich deklaracji Białego Domu wskazujących na zaostrzenie retoryki w tej sprawie oraz doniesień o możliwym powołaniu specjalnego pełnomocnika odpowiedzialnego za dążenia do zatrzymania jego budowy. Funkcję tę miałby objąć wieloletni bliski współpracownik Bidena, Amos Hochstein. Kolejny sygnał wstrzemięźliwości Białego Domu wobec rosyjskiego projektu przychodzi na dodatek w czasie, kiedy prace budowlane na Bałtyku przyspieszają. Przed tygodniem włączył się w nie statek Akadiemik Czerskij, który jest w stanie układać do 2 km rurociągu dziennie. Maksymalne tempo pracy wiodącej dotąd przy budowie NS2 jednostki Fortuna to 1,5 km dziennie.
W zgodnej ocenie ekspertów, jeśli budowa NS2 zostanie ukończona, szanse na powstrzymanie jego uruchomienia radykalnie maleją, choć, jak zaznacza Agata Łoskot-Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich, nie da się tego całkowicie wykluczyć. W grę wchodzi jeszcze skuteczne uniemożliwienie certyfikacji inwestycji przez jedno z uznanych towarzystw. W związku z groźbą sankcji z projektu wycofała się już norweska spółka DNV GL, która pierwotnie miała zapewnić tę usługę. – Nawet rosyjscy certyfikatorzy działają na międzynarodowym rynku i amerykańskie sankcje byłyby dla nich zabójcze – zauważa ekspertka.
W piątek amerykański prezydent, który jest w tej sprawie pod silną presją ze strony niechętnych Kremlowi kongresmenów, zapewnił, że decyzja o rozszerzeniu sankcji nadal jest na stole. W połowie maja administracja będzie musiała przedstawić Kongresowi kolejny raport z realizacji polityki sankcyjnej, który powinien wskazać objęte restrykcjami podmioty zaangażowane w NS2. W poprzednim raporcie utrzymano jednak tylko sankcje wprowadzone za prezydentury Donalda Trumpa. Ostrożność Waszyngtonu w tej sprawie wskazuje, że presja dyplomatyczna Berlina, który stara się przekonać Amerykanów do złagodzenia polityki, przynosi skutki.
Jak ocenia Łoskot-Strachota, z formalnego punktu widzenia nieujęcie NS2 w najnowszym pakiecie sankcji nie stanowi problemu, bo USA dysponują innymi instrumentami prawnymi, by uderzyć w gazociąg. – Tu wszystko zależeć będzie od woli politycznej administracji Bidena i od siły nacisków ze strony Kongresu. Dotąd ta presja była dosyć silna. Pytanie, czy najnowsza transza sankcji nie usatysfakcjonuje części „jastrzębi” i w efekcie nie spowoduje jej osłabienia. Działania Kongresu w sprawie NS2 są bowiem w dużym stopniu motywowane chęcią ukarania Moskwy za jej ingerencję w poprzednie wybory w Stanach – mówi DGP ekspertka OSW. Jak dodaje, Waszyngton zdaje się też liczyć na to, że ze strony Niemiec pojawi się propozycja kompromisowego rozwiązania sporu o gazociąg, która umożliwiłaby mu wyjście z twarzą. Mogłaby ona obejmować np. moratorium na jego ukończenie. – Z punktu widzenia Amerykanów to byłoby optymalne wyjście z sytuacji – zamrożenie budowy na co najmniej tak długo, by sprawę rozstrzygał kolejny niemiecki rząd, w którym mogą znaleźć się niechętni wobec rosyjskiego projektu Zieloni. Jednocześnie uniknięto by niepożądanej eskalacji w relacjach z Berlinem i innymi europejskimi stolicami – wskazuje Łoskot-Strachota.
Stanowi to odzwierciedlenie priorytetów nowej amerykańskiej administracji, która w obliczu narastającej rywalizacji z Chinami stawia na odbudowę relacji z Europą (z Niemcami na czele) i wygaszanie innych frontów w polityce międzynarodowej. W ten sposób można interpretować choćby niedawną propozycję Amerykanów, żeby zorganizować szczyt Biden– –Putin. Według ekspertów Waszyngton może się też obawiać, że uderzenie w Nord Stream 2 mogłoby rozbudzić antyamerykańskie nastroje w przede dniu kampanii wyborczej w Niemczech.
Kolejną próbę zatrzymania budowy podjęli w ostatnich dniach niemieccy ekolodzy, którzy do tej pory skutecznie hamowali projekt na wodach niemieckich. Tym razem ich zastrzeżenia dotyczące m.in. klimatycznych i środowiskowych konsekwencji NS2 ma zbadać Sąd Administracyjny w Hamburgu. Zdaniem Agaty Łoskot-Strachoty szanse, by ich argumentacja przeważyła, nie są jednak duże.