Wzrost gospodarczy będzie niższy, niż oczekiwano. Ale nie zagrozi to naszym portfelom. No chyba że gorsza koniunktura utrzyma się dłużej.
Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju to ostatni znaczący międzynarodowy podmiot, który właśnie obniżył prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski – do 2,6 proc. Jeszcze w czerwcu OECD szacowała, że nasz PKB urośnie o 3 proc. Jednocześnie obniżono nam prognozę na rok 2017 – z 3,5 do 3,2 proc.
Wcześniej przewidywania dotyczące tempa rozwoju naszej gospodarki obniżyły też np. Komisja Europejska czy Bank Światowy (ostatnie oficjalne przewidywania mówiły o wyniku na poziomie 3,2 proc.; kilka dni temu eksperci banku przyznali jednak, że wynik będzie słabszy).
W dół idą także prognozy ekonomistów z sektora komercyjnego. Amerykański bank Morgan Stanley właśnie ściął rachuby dla naszego PKB na ten rok z 3,1 proc. do 2,6 proc.
Obniżki mają miejsce już od kilku miesięcy. Średnia oczekiwań na ten rok w ankiecie agencji Bloomberg spadła ostatnio do 2,9 proc. W sierpniu była jeszcze na poziomie 3,4 proc.
Podstawowy powód cięć: mniejsze inwestycje. To w głównej mierze efekt wolnego napływu do Polski środków z nowej perspektywy budżetowej Unii Europejskiej. – Jest jednak i druga niepokojąca tendencja: słabsze wyniki eksportu – wskazuje Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK. Zwraca uwagę, że międzynarodowe instytucje od pewnego czasu mówią o spowolnieniu w handlu międzynarodowym. Jeśli będzie się utrzymywać, problemy naszych eksporterów mogą się pogłębiać.
OECD spodziewa się, że w 2018 r. wzrost PKB w Polsce wyniesie niewiele ponad 3 proc. PKB. Niedawno podobne szacunki przedstawił Narodowy Bank Polski. Tymczasem kilka miesięcy temu przedstawiciele rządu zapowiadali, że w kolejnych latach wzrost gospodarczy będzie przyspieszał. – Na razie widzimy raczej spowolnienie. W rządzie musi być świadomość, że ten trend trzeba odwrócić. Że wzrost gospodarczy musi wyraźnie przekraczać 3 proc. – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Wiadomo, że cała nadzieja lokowana jest w inwestycjach. Głównie tych z udziałem środków unijnych. Tyle że prawie 80 proc. ich absorpcji ulokowano na poziomie lokalnym. Rząd ma więc stosunkowo niewielki wpływ na projekty unijne – ocenia Jankowiak.
Choć ekonomistów słabsze wyniki gospodarki martwią, to nie są one odczuwalne dla obywateli. Konsumpcja prywatna jest uznawana w tej chwili za najmocniejszy z silników napędzających wzrost PKB. Z jednej strony to efekt większych transferów socjalnych – od kilku miesięcy trwają wypłaty w ramach programu „Rodzina 500 plus”. Z drugiej – następstwo korzystnej sytuacji na rynku pracy. Stopa bezrobocia jest rekordowo niska (najnowsze wyniki badania aktywności ekonomicznej ludności wskazują, że w III kw. spadła do 5,9 proc. – to dane na podstawie ankiet wśród gospodarstw domowych; według danych z urzędów pracy wynosiła w październiku 8,2 proc.), płace rosną, a dzięki trwającej od ponad dwóch lat deflacji ich siła nabywcza dodatkowo się zwiększa.
ikona lupy />
Analitycy obniżają prognozy dla Polski / Dziennik Gazeta Prawna
Maciej Reluga zwraca jednak uwagę na kwestie, które mogą popsuć humory konsumentom. – Rynek pracy pokazuje sytuację z pewnym opóźnieniem. Jeśli gorsza koniunktura będzie utrzymywać się dłużej, to przedsiębiorcy w perspektywie kilku kwartałów nie będą potrzebowali tylu ludzi, ilu zatrudnili w ostatnich miesiącach – przestrzega. To zaś oznaczałoby wyższe bezrobocie.
Jutro Główny Urząd Statystyczny zaprezentuje szczegółowe informacje o wzroście gospodarczym w III kw. Wiadomo będzie, skąd się wzięło wyhamowanie do 2,5 proc. z ponad 3 proc. w I półroczu. Opublikowane zostaną również nowe dane dotyczące PKB i jego składowych w przeszłości. Dokonana niedawno rewizja (wiadomo, że w całym 2015 r. PKB urósł o 3,9 proc., a nie o 3,6 proc., jak szacowano wcześniej), której szczegółów na razie brak, powoduje, że część krajowych ekspertów niechętnie mówi dziś o prognozach na najbliższe kwartały. Coraz więcej analityków ocenia jednak, że w IV kw. tego roku wzrost PKB może spaść poniżej 2 proc. – Początek przyszłego roku też będzie zapewne dość słaby. Później nastąpi przyspieszenie. Mam jednak wątpliwości, czy będzie ono na tyle mocne, by w całym 2017 r. PKB urósł o 3 proc. – zaznacza Maciej Reluga z BZ WBK.
Świat żyje na kredyt: globalne zadłużenie bije rekordy i wciąż rośnie – czytaj na Forsal.pl